Kiedy rozum ociemniał

Tygodnik Powszechny 11/2012 Tygodnik Powszechny 11/2012

W Europie postawy religijne są po prostu niepojęte. We Francji katolicyzm stał się egzotyczny. Przestaje więc być celem ataków, a zaczyna – jak każda egzotyka – fascynować.

 
 
...a za jednym z tych kryteriów kryje się paradoks: nie powinniśmy forsować konkretnych projektów społeczno-politycznych. Czy zatem w ogóle możemy zaproponować coś Europie – poza litanią pięknych słów?

Chcemy rozmawiać o człowieku. Pod spodem oczywiście kryje się teologia i nasze przeświadczenie, że człowieka nie da się zrozumieć bez Chrystusa. Tyle że, biorąc pod uwagę współczesny klimat, lepiej jest nie zaczynać od wezwania, by rozmówca nawrócił się na Ewangelię. To – niestety – traktuje się dziś z reguły jako brak szacunku dla wolności, jako duchową inwazję. Jeżeli jednak deklarujemy, że chcemy porozmawiać o człowieku, o jego problemach, lękach, przeszłości i przyszłości, wtedy mamy szansę. Bo dialog publiczny powinien być antropocentryczny. Jako chrześcijanie musimy wysuwać argumenty racjonalne, które trafią też do ludzi innych tradycji, przekonań. Do żydów, muzułmanów, buddystów, agnostyków czy ateistów.

Opisując koalicję antropologiczną, przyznaje Ojciec, że to nie wyciszy wielu sporów, np. o aborcję czy in vitro. Ale Ojciec – w duchu Karla Poppera – wierzy, że na drodze racjonalnych debat będziemy wypracowywali coraz lepsze rozwiązania i zbliżali się do prawdy. Kłopot w tym, że spory o aborcję czy in vitro dotyczą nie drobiazgów, ale właśnie antropologii. ­Ergo: uderzają w fundament koalicji, którą Ojciec chce budować.

Zgoda, ale w sprawach publicznych trzeba też być realistą. Kontrowersje zawsze będą, jeżeli jednak – choćby na wysokim poziomie ogólności – przyjmiemy, że każdy człowiek jest osobą, czyli ma niezbywalną godność, to już jest coś.

Proszę zauważyć, że 30 lat temu spór o aborcję przedstawiano jako walkę konserwatywnego Kościoła gnębiącego kobiety z obozem postępu i wolności. Dziś już mało kto traktuje usuwanie ciąży tak beztrosko. Dzięki badaniom prenatalnym i odkryciom w genetyce zrozumieliśmy, że od chwili połączenia dwóch komórek mamy do czynienia z indywidualnym ludzkim życiem z pełnią potencjalności. To nie jest deklaracja ideologiczna, to naukowy fakt. Dlatego zideologizowany odłam feministek znalazł się w impasie. Po pierwsze, słabnie akceptacja dla aborcji, bo miliony rodziców zobaczyły i usłyszały podczas badania USG bijące serca swoich dzieci. Po drugie, aborcję akceptują w większym stopniu mężczyźni niż kobiety, więc hasła o prawie do własnego brzucha brzmią prostacko, a jeszcze niedawno uchodziły za prawdy niepodważalne.

Jaki z tego wniosek dla Kościoła? Że musimy iść w tym kierunku, dawać świadectwo i cierpliwie szukać nowych argumentów racjonalnych.

Jest więc Ojciec optymistycznym ewolucjonistą?

Na dwoje babka wróżyła. Europa ma w sobie jeszcze wiele energii, ale widać też dużo kulturowych tąpnięć i przejawów dekadencji, np. dla milionów młodych osób małżeństwo rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety aż do śmierci jest wręcz niezrozumiałe. Teraz jest to kontrakt, deklaracja, którą zweryfikuje życie. Czy możliwy jest w tym przypadku powrót do źródeł?

Innym problemem jest głębokie zeświecczenie. Wszelkie postawy religijne są nie tyle wrogo odrzucane, ile stały się po prostu niepojęte. Jeden z moich przyjaciół, mieszkający we Francji, opowiada, że katolicyzm stał się tam równie egzotyczny jak np. buddyzm w latach 60. Przestaje być celem ataków, bo już nie jest powszechny, a zaczyna – jak każda egzotyka – fascynować.

Ewangelia: niedokończony projekt

Patrząc bez uprzedzeń na średniowieczny projekt Christianitas, jaki wniosek powinna wyciągnąć współczesna Europa?

Przede wszystkim dostrzec swą unikalność. Bo pierwszy grzech Europejczyków to przekonanie, że „nasze” oznacza „uniwersalne”, czyli „oczywiste”. Opowiem panu autentyczną historię: trwa dominikańska kapituła, dyskutujemy o wielokulturowości i Ewangelii. Prowincjałowie z Niemiec i Francji uspokajają, że jako zakon jesteśmy gotowi na wyzwania inkulturacji, bo dominikanie od początku praktykowali dialog i demokrację. Na co prowincjał filipiński replikuje: „Jeżeli mam być szczery, to u nas w Azji ważniejszymi wartościami są gościnność, hierarchia i szacunek dla starszych. Dialog i demokracja to greckie słowa, które w naszych uszach brzmią obco”.

Z europejskiego dziedzictwa ufundowanego na idei osoby naprawdę możemy być dumni. Właśnie chrześcijaństwo przyniosło tę prawdę światu, w którym Cezar był półbogiem, niewolnik – rzeczą, a kobieta – podnóżkiem mężczyzny. Arystoteles i inni wielcy tamtych czasów uczyli, że ludzie są z natury nierówni. Postulat poszanowania godności każdego człowieka był chrześcijańskim novum. Potem jednak oświecenie uznało, że może zbudować lepsze chrześcijaństwo – z tymi samymi wartościami, ale już bez Chrystusa i bez Kościoła.

I zdaniem wielu się udało!

Nie. Z hukiem zawaliło się w czasach dwóch totalitaryzmów, które chciały być oświecone i naukowe. Jeżeli w bibliotece uniwersytetu w Strasburgu w 1906 r. było około 6 tys. książek propagujących eugenikę i naukowy rasizm, to nie trzeba wiele wyobraźni, by zrozumieć, dlaczego potem ludzie budują komory gazowe albo eksterminują całe klasy społeczne. Zresztą dziś w kulturze jest już bardzo mało oświecenia, za to bardzo dużo postmodernizmu.
 
 
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...