Skoro średniowieczny projekt Christianitas był tak fantastyczny, to czemu się wypalił?
To było społeczeństwo oparte na przekonaniu, że wyrasta z prawdy i dąży do prawdy. Skoro zaś prawda Ewangelii jest wyjątkowo ożywcza, więc też wyjątkowo wiele przyniosła dobra. W XIII w. mamy w Europie 20 tys. leprozoriów. Do tego inne szpitale, ochronki, domy starców, bezpłatne szkoły parafialne, sieć uniwersytetów... – to są chrześcijańskie wynalazki. Wtedy rodzi się też doktryna praw człowieka, m.in. na granicy z Litwą, gdzie trzeba zmierzyć się z dramatycznym dylematem. Krzyżacy twierdzą, że Litwini to poganie, więc nie mają praw i wolno ich mordować. Polscy uczeni argumentują, że posiadają swoje prawa, bo są ludźmi.
...zgoda, ale pytałem, dlaczego formuła Christianitas się wyczerpała?
Tamten projekt, choć wywodził się z nauki Jezusa, był jednak przykrojony do doczesności. Przyniósł też inkwizycję i wyprawy krzyżowe. Ewangelia nigdy nie będzie projektem skończonym, a człowiek niemal zawsze ulega z czasem pokusie, żeby bronić status quo. Ignoruje wyzwania nowych czasów, bo uparcie wierzy w stare rozwiązania. Druga pokusa dotyczy poszerzania wpływów doczesnych, o co często papiestwo błagano. Przecież wtedy, gdy tworzyły się państwa narodowe i wielu pretendentów walczyło o tron, o rozstrzygnięcie proszono Rzym. Tymczasem – powtórzmy za Actonem – wszelka władza deprawuje, a władza absolutna – deprawuje absolutnie.
I am OK and you are OK
Karol Wielki miał człowieka od wizji, genialnego Alkuina. Ojciec liczy, że dziś Europę uratuje jakiś święty Merkozy?
Czekam na „świętego Poppera”. Sir Karl był wybitnym człowiekiem, a jego teoria społeczeństwa otwartego była świetnym pomysłem na Europę. Nie cierpiał na żadne infekcje ideologiczne, a gdyby jeszcze był „zarażony” Ewangelią... Bylibyśmy wtedy o krok od nieskończonego zmierzania do doczesnego ideału.
No to mamy problem, bo nikogo takiego na europejskim horyzoncie nie widać.
Miejmy więc nadzieję na parę tysięcy „małych Popperów”. Na razie ostatnim europejskim wizjonerem był Jan Paweł II.
Jednak Ojciec sam przyznaje, że wizjonerzy to jedno, ale bieg historii zmienia masa krytyczna milionów pojedynczych ludzkich decyzji. A na razie w reakcji na kryzys widzimy w europejskich społeczeństwach dwie tendencje. Ruch Oburzonych albo ruch ksenofobów idących w kierunku narodowego egoizmu.
Narastającego egoizmu. Tacy politycy jak Marine le Pen grają w pierwszych ligach swoich krajów, co pokazuje, jak dalece odeszliśmy od wartości stanowiących unijny fundament. Ideologizacja naszych europejskich sporów zaczyna skutkować skrajnościami. Bo z kolei postawa lewicowych Oburzonych jest nie do końca przemyślana, chociaż płynie bez wątpienia z dobrych intencji, z poczciwości...
...z poczciwości czy z głupoty?
Bywa, że poczciwy ociera się o głupotę, ale nie kieruje się złą wolą. Wie pan, kto w pierwszym rzędzie zaniedbał sprawy europejskie?
Słucham uważnie.
Ci, którzy stoją w centrum i powinni coś trwałego i sensownego budować. Tymczasem wymyślono np. ideologię multiculti, czyli jaskrawy przykład wspomnianego już europejskiego nicnierobienia. Dopiero gdy tysiącami zapłonęły samochody na przedmieściach francuskich miast, centrum Londynu zamieniło się w pole bitwy, a tolerancyjna aż do szpiku Holandia zionie niechęcią do obcokrajowców, zaczęło się utyskiwanie, że dotychczasowa polityka była oderwana od realiów, bo zaniedbano sprawy podstawowe. Nie ustalono fundamentów współżycia i włączania do społeczności, emigrantom nie zapewniono ścieżek awansu itd. Gdy jednak mówiliśmy o tych kwestiach 15 lat temu, w odpowiedzi słyszałem, że to rasizm i Kościół szerzy ksenofobię.
Nam – powtarzam do znudzenia – potrzebna jest wielka debata kulturowa. Kocham taką modlitwę z brewiarza: „Dopomóż Panie szukającym prawdy, aby ją znaleźli, a znalazłszy, nigdy nie przestawali jej szukać”. To jest właśnie ta część projektu Poppera, którą współczesna Europa odrzuciła albo zapomniała. Jeżeli bowiem nie uznajemy, że istnieje warta poszukiwania prawda obiektywna, której powoli poszukujemy, wtedy – mówi Popper – króluje prawo pięści. Na początku jest miło: „I am OK and you are OK”. Jesteśmy fajni. Kiedy jednak narastają różnice, wygrywa silniejszy. Dziś widzimy, jak racja niemiecka nabiera w Europie nowego znaczenia, bo to po prostu potężne gospodarczo państwo.
Ojciec widzi w tym prawo pięści czy przejaw racjonalności?
Konkurencja ekonomiczna jest lepszym rozwiązaniem niż walka polityczna, która prowadzi do wojny. Ale każda forma dominacji niesie zagrożenia, a gospodarka wolnorynkowa nie jest demokratyczna ani wielkoduszna.