Psycholodzy widzą różnicę między lękiem a strachem w czymś, co fachowo nazywamy copingiem. Jest to mechanizm radzenia sobie z problemami. Każdy ma na to inną metodę w zależności od tego, jaki jest jego temperament czy charakter. Coping jest pewnym stałym sposobem radzenia sobie w życiu z różnego rodzaju czynnikami stresującymi.
Ojcze, mówi się, że lęk odczuwają wszystkie organizmy żywe…
Prawie wszystkie. Na pewno jest obecny u wszystkich ssaków i bardzo prawdopodobne, że u pozostałych gatunków, ale chodzi tu bardziej o strach niż lęk.
Lęk i strach to nie to samo?
Nie. Z ewolucyjnego punktu widzenia strach ma charakter funkcjonalny i jest odpowiedzią na postrzegane zagrożenie. Człowiek pierwotny musiał ciągle chronić się przed dzikimi zwierzętami; strach działał na niego jak lampka ostrzegawcza: „Walcz albo uciekaj!". Wyostrzają się wtedy zmysły, zawęża się nam uwaga, podnosi się ciśnienie krwi, serce bije szybciej, pocimy się. To pomaga skutecznie zmierzyć się z zagrożeniem. Tak więc strach przeżywany jest jako nieprzyjemne doznanie i towarzyszy mu wyraźny bodziec. Natomiast patologiczna postać strachu to fobia.
A lęk nas przed czymś chroni?
Lęk jest po pierwsze subiektywnym odczuciem niepokoju, którego przyczyna ma bardziej ogólny bądź rozmyty charakter albo może być wcale nieznana. Można się rano obudzić, niepokojąc się o coś, co się może stać, ale do końca nie wiadomo, o co. Jeśli nie ma konkretnego zagrożenia, to trudno też o konkretną reakcję. Można wtedy jedynie unikać wszystkiego, co może wywoływać niepokój. O ile strach mówi nam: „Walcz albo uciekaj!", o tyle za lękiem kryje się komunikat „Unikaj!".
Psycholodzy widzą różnicę między lękiem a strachem w czymś, co fachowo nazywamy copingiem. Jest to mechanizm radzenia sobie z problemami. Każdy ma na to inną metodę w zależności od tego, jaki jest jego temperament czy charakter. Coping jest pewnym stałym sposobem radzenia sobie w życiu z różnego rodzaju czynnikami stresującymi. Strach pełni funkcję motywującą, a lęk sprawia, że coping przestaje działać - czujemy się wewnętrznie sparaliżowani, boimy się własnych pragnień. Gdy zaczynamy odczuwać lęk, oznacza to, że sposób radzenia sobie z problemami, który niegdyś działał, już nie jest skuteczny.
Lęk jest więc jednoznacznie negatywnym uczuciem.
Niekoniecznie. W kręgach psychologów egzystencjalnych lęk jest uznawany za oznakę dojrzałości. Powtarzają oni tezę Sørena Kierke-gaarda, który wprowadził pojęcie lęku-bojaźni (angst). Według niego bojaźń jest wpisana w człowieczeństwo. Każdy z nas został obdarzony wolnością. Możemy wybierać, ale to oznacza też: brać odpowiedzialność za nieznane nam konsekwencje naszych decyzji. Każdemu, kto samodzielnie podejmuje decyzje, a nie ślepo kieruje się wzorcami społecznymi, kto nie jest konformistą i korzysta ze swojej wolności, towarzyszy bojaźń. Kierkegaard widział w tej bojaźni wymiar duchowy i religijny. Uważał, że świat stoi w opozycji do Boga. Wszystko dlatego, że każdy kto żyje zgodnie z zasadami tego świata, jest konformistą, podąża drogą wyznaczoną przez tłum. Jeśli chce iść za Bogiem, musi wybierać własną drogę, musi przeciwstawić się światu. Odczuwa więc lęk, ale jest on oznaką autentyczności.
Kolejnym filozofem, na którego powołują się egzystencjaliści, jest Martin Heidegger. Również według niego bojaźń jest charakterystyczna dla człowieka. Jeśli uświadomi on sobie prawdę o swoim życiu, o tym, że jest „bytem ku śmierci", świat staje się dla niego obcy. Człowiek odkrywa, że nie jest tu na zawsze, nie może więc w świecie szukać bezpieczeństwa. Wynikiem tego odkrycia jest bojaźń. To jest doświadczenie metafizyczne, które Heidegger uznawał za wyznacznik bycia człowiekiem. Ani dla Kierkegaarda, ani dla Heideggera bojaźń nie była oznaką psychopatologii, ale pełni człowieczeństwa.
A dla psychologa?
Dla psychologa lęk jest zjawiskiem złożonym. Nie można go zdiagnozować na podstawie pojedynczych zachowań danej osoby. Bojaźń, o której mówili Kierkegaard i Heidegger, zostałaby najprawdopodobniej uznana za formę kryzysu egzystencjalnego, ale nie patologię.
Mówił Ojciec, że lęk to „strach przed nie wiadomo czym", a przecież coś musi go wywoływać.
Najogólniej mówiąc lęk jest związany z przyszłością. Psychoanalitycy twierdzą, że istnieją trzy główne rodzaje lęku związane z etapami rozwoju osobowości. Pierwszy to lęk przed unicestwieniem. Jego źródło tkwi w tzw. fazie symbiotycznej rozwoju człowieka, która trwa do 6 miesiąca życia. Dziecko postrzega wtedy siebie jako jedność z matką. Jej brak kojarzy mu się z własnym unicestwieniem. Drugi rodzaj to lęk separacyjny - który tkwi w tzw. fazie separacji-indywiduacji. Jest to okres od 6 miesiąca do 3 roku życia. W tym czasie dziecko zaczyna postrzegać swoją odrębność, ale boi się, że zostanie odrzucone, pozbawione miłości, stając się sobą. Trzeci lęk to lęk przed superego, który pochodzi z tzw. edypalnej fazy rozwoju. Jest to etap między 3 a 5 rokiem życia, kiedy dziecko przyswaja sobie normy społeczne i/bądź religijne i obawy przed karą za seksualne, agresywne, bądź zależne dążenia, które nie są akceptowalne.
Z kolei przedstawiciele różnych szkół psychologii i psychiatrii humanistycznej czy niektórych kierunków filozofii mówią wprost, że źródłem wszelkich lęków, a także głębszą podstawą strachu jest śmierć. Jeżeli coś rzeczywiście mi zagraża, to zagraża dlatego, że mam świadomość, że mogę przestać istnieć. Wiemy, że umrzemy, ale nikt z nas nie wie, co to znaczy „być umarłym". W naszą egzystencję jest wpisany lęk przed śmiercią, a jego pochodną jest lęk przed przemijalnością, bo śmierć nie jest czymś, co nas spotyka, kiedy umieramy, ale czymś, co przeżywamy doświadczając przemijalności (słabości, chorób, starości).
Czy możemy sami w sobie podsycać lęk, np. oglądając horrory? Później nasza wyobraźnia może nam podsuwać ten obraz za każdym razem, kiedy będziemy wracać wieczorem do domu.
Z reguły samo oglądanie filmu o seryjnym mordercy nie wywołuje trwałego lęku przed atakiem psychopaty. Dla wielu horrory są raczej czymś, co pozwala im się oswoić z tym, czego się boją. Podobnie jest z baśniami. W bezpiecznym dziecięcym pokoju, w obecności troskliwych rodziców, dziecko dowiaduje się o złej czarownicy. Ono wie, że nawet kiedy słucha o strasznych rzeczach, jest bezpieczne, więc się oswaja ze swoimi strachami. Gdy oglądamy horrory, na ekranie telewizora ukryte w nas lęki są wyciągane na światło dzienne i nazywane. Oglądamy je jednak siedząc bezpiecznie w fotelu. To dlatego taki film może działać na zasadzie katharsis: „boję się, ale nic mi się nie stanie".
Skoki na bungee to też rodzaj konfrontowania się ze swoim lękiem?
Nie. Ludzie skaczą nie dlatego, że się boją ale dlatego, że wtedy podnosi się im poziom hormonów. Strach jest tylko na samym początku, kiedy stoi się na skraju mostu albo wieży, z której ma się skoczyć. To, co ludzie pamiętają i co ich pociąga, to właśnie wytwarzająca się w czasie skoku adrenalina, która działa jak narkotyk. Dzieje się tak dlatego, że skok jest doświadczeniem granicznym, mózg „myśli", że zginie. Kiedy człowiek pokonuje barierę tego lęku i okazuje się, że jednak przeżył, to odczuwa euforię. To taka bomba przyjemności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.