Czy niewolnik może być wolny? Czy człowiek urodzony w kraju wymazanym z mapy świata może znać smak wolności? Czy więzień może ocalić swoją wewnętrzną wolność? Nie są to pytania retoryczne. Nasuwa je życie sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego
Niewola polityczna i wolność wewnętrzna
II wojna światowa to dla ks. prof. Stefana Wyszyńskiego kolejny atak niewoli i kolejny etap kształtowania jego wewnętrznej wolności. Na początku wojny, z polecenia bp. Karola Radońskiego, udał się na wschód, do Lublina, z alumnami VI roku, w nadziei, że tam wojna tak szybko nie dotrze i będzie można ich doprowadzić do święceń kapłańskich.
Kiedy dotarli do Lublina, miasto było już zbombardowane. Pojechali dalej na wschód – aż do Łucka. Tam, u swojego kolegi – ks. Kukuryzińskiego spotkał się z ministrem Kwiatkowskim, który wyjeżdżał z delegacją rządową do Rumunii. Minister zachęcał ks. Wyszyńskiego, żeby jechał z nimi. „Powiedziałem wtedy – wspomina Ksiądz Prymas: – Nie, wracam do Włocławka, cokolwiek by było. «Ksiądz ma drogę odciętą». – Trudno i darmo, będę jechał, tam jest moje miejsce. – A minister powiada: «A jak my wyglądamy?» – Pan minister jedzie z urzędu: Wyjeżdża Rząd i pan minister jedzie z Rządem. A ja nie należę do Rządu, dlatego też ja jadę z powrotem do Włocławka”. To wydarzenie pokazuje, jak kard. Wyszyński był człowiekiem wolnym w różnych, najbardziej ekstremalnych sytuacjach.
Został w kraju. Imiennie poszukiwany przez gestapo, musiał na rozkaz biskupa, bł. Michała Kozala, opuścić Włocławek. Początkowo przebywał w domu rodzinnym we Wrociszewie, następnie w Żułowie i Kozłówce – majątku Zamoyskich na Lubelszczyźnie, gdzie zajmował się tajnym nauczaniem. Od 1942 r. pełnił obowiązki kapelana Zakładu dla Niewidomych w Laskach pod Warszawą. Podczas Powstania Warszawskiego został kapelanem okręgu wojskowego „Kampinos – Żoliborz”, a także kapelanem szpitala powstańczego. Używał pseudonimu Radwan II. W 1990 r. został pośmiertnie odznaczony Warszawskim Krzyżem Powstańczym.
Czas przemocy, nienawiści i wojny był dla ks. Wyszyńskiego kolejną próbą w zmaganiu się o dojrzałą wolność, która uczy „zło dobrem zwyciężać”. Oto mały fragment wspomnień kard. Wyszyńskiego z tamtego okresu:
„Już pod koniec Powstania, idąc przez las, zobaczyłem stertę spopielonych kart przywiedzionych przez wiatr. Na jednej z nich został niedopalony środek, a na nim słowa: «Będziesz miłował…». Nic droższego nie mogła nam przynieść ginąca Stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament… Będziesz miłował”.
Czas prześladowania Kościoła
Tak przygotowany do służby dzieciom Bożym, ks. prof. Wyszyński zostaje mianowany w 1946 r. biskupem lubelskim, a 2 lata później – po śmierci sługi Bożego kard. Augusta Hlonda – arcybiskupem Gniezna i Warszawy, prymasem Polski.
Był to bardzo trudny czas prześladowania Kościoła, dążenia do całkowitego zniszczenia go i pozbawienia wpływu na myślenie ludzi. Prymas Wyszyński podjął próbę obrony Kościoła na drodze pewnych ustaleń prawnych, tzw. Porozumienia. Zostało ono zawarte 14 kwietnia 1950 r. Nie było wówczas konstytucji, nie było konkordatu, a zatem żadnej ochrony prawnej. Tę rolę miało spełnić Porozumienie. Było to rozwiązanie bez precedensu. W żadnym z krajów bloku nie było podobnego. Nie wszyscy tę drogę rozumieli. Prymas Wyszyński wziął tę decyzję na siebie. Ojciec Święty Pius XII pobłogosławił mu, okazując pełne zaufanie. Kiedy jednak władze notorycznie łamały postanowienia zawarte w Porozumieniu, a zwłaszcza gdy został wydany dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych przez władze cywilne, Prymas Wyszyński wraz z Episkopatem Polski wystosował 8 maja 1953 r. bardzo odważny list protestacyjny „Non possumus”. Choć niektóre środowiska doradzały mu kompromis, powiedział, że jako biskup ma jedno wyjście – więzienie. I rzeczywiście, został aresztowany 25 września 1953 r.
Uwięzienie nie odebrało mu wewnętrznej wolności. Świadczy o tym choćby więzienny plan dnia. Przewidziany czas modlitwy, pracy, odpoczynku. Protestował przeciwko bezprawiu. Nie podpisał decyzji o aresztowaniu tak, jak mu proponowano: „Przyjmuję do wiadomości”, tylko: „Czytałem”. Ze wszystkich sił starał się jednak uchronić nawet od uczucia niechęci wobec swych wrogów. W swoim testamencie napisał: „Uważam sobie za łaskę, że mogłem dać świadectwo Prawdzie jako więzień polityczny przez trzyletnie więzienie i że uchroniłem się przed nienawiścią do moich Rodaków sprawujących władzę w Państwie. Świadom wyrządzonych mi krzywd, przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycali”.
Nie tylko w więzieniu, ale wśród codziennych przeciwności Prymas Wyszyński był człowiekiem wolnym od nienawiści. Był też wolny od jakiegokolwiek udawania, zawsze pozostawał sobą. Nie zamazywał prawdy, chociaż nigdy nie piętnował ludzi.
Niewolnik Maryi
Bardzo doniosły wymiar wolności w życiu Księdza Prymasa to wolność od siebie. Nie miał prywatnego życia, własnych spraw. Cały był w służbie Kościołowi, Ojczyźnie. Prawdziwie był niewolnikiem Maryi, całkowicie oddanym sprawom Jej Syna. Oddał się Jej w niewolę w więzieniu, w Stoczku, 8 grudnia 1953 r. Intencją tego oddania nie była jednak prośba o pomoc i obronę dla siebie. W „Zapiskach więziennych” pod datą 12 maja 1956 r. czytamy: „O jedno proszę, byś wziąwszy wszystko moje chciała bronić Kościoła Chrystusowego (…). Jeśli jest Ci to potrzebne, zabij mnie, aby mógł żyć w Polsce Kościół Syna Twego”.
W trudnym czasie obrony wolności Kościoła Prymas Wyszyński nie tylko siebie, ale całą Ojczyznę oddał Matce Bożej w niewolę miłości, abyśmy odtąd zawsze byli wolni Bożą wolnością. Na czym polega istota oddania się w niewolę Maryi – najtrafniej określił Ojciec Święty Jan Paweł II w czasie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. 4 czerwca 1979 r. na Jasnej Górze powiedział: „Znaczenie słowa «niewola», tak dotkliwe dla nas, Polaków, kryje w sobie podobny paradoks jak słowa Ewangelii o własnym życiu, które trzeba stracić, ażeby je zyskać. Wolność jest wielkim darem Bożym. Trzeba go dobrze używać. Miłość stanowi spełnienie wolności, a równocześnie do jej istoty należy «przynależeć» – czyli nie być wolnym albo raczej być wolnym w sposób dojrzały. Jednakże tego «nie-bycia wolnym» w miłości nigdy się nie odczuwa jako niewolę; nie odczuwa jako niewolę matka, że jest uwiązana przy chorym dziecku, lecz jako afirmację swojej wolności, jako jej spełnienie. Wtedy jest najbardziej wolna! Oddanie w niewolę wskazuje więc na «szczególną zależność», na świętą zależność i na «bezwzględną ufność». Bez tej zależności świętej, bez tej ufności heroicznej życie ludzkie jest nijakie”.
Dwaj wielcy Polacy
Bł. Jan Paweł II i kard. Stefan Wyszyński także dziś mają nam wiele do powiedzenia. Godna podziwu była relacja tych ludzi, ich wolność od najmniejszej nawet pokusy jakiejś konkurencyjności.
Kard. Wyszyński, który początkowo był przekonany, że jeszcze nie przyszedł czas, aby papieżem był kardynał spoza Włoch, kiedy zorientował się, że konklawe skłania się ku kard. Karolowi Wojtyle, ze wszystkich sił współdziałał z nim, zachęcał, aby wybór przyjął. A potem wszystko ofiarował w jego intencji, powtarzając Janowe słowa: „Jemu róść, mnie się umniejszać”.
Po zamachu na życie Jana Pawła II, sam śmiertelnie chory, prosił wiernych, aby odtąd wszystkie modlitwy ofiarowali w intencji Ojca Świętego, aby on był podźwignięty. A do Rady Głównej Episkopatu Polski podczas ostatniego spotkania powiedział: „Ojciec Święty! Nie potrzebujemy mówić o naszych do niego uczuciach i o tej dziwnej po prostu synchronizacji naszego życia, zwłaszcza w ostatnich latach, aż do tego momentu. Ta synchronizacja mnie osobiście zobowiązuje mocno wobec Ojca Świętego – i ja to zobowiązanie przyjmuję świadomie, z pełnym zrozumieniem i uległością”.
Czy może być większa wolność od siebie niż życie oddać za brata?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.