Na zdjęciu dwóch chłopaków siedzi na kanapie. Wszędzie leżą porozrzucane papierosy, na stole puszka z piwem. Chłopcy wydają się bardzo znudzeni. Jeden z nich (ten w dresie) mówi do swojego przyjaciela: – Ej, Kuba, zróbmy coś szalonego! – Ok, chodźmy do kościoła – odpowiada drugi. To jeden z moich ulubionych demotywatorów. Na spotkaniu z osobami przygotowującymi się do bierzmowania to zdjęcie, opatrzone komentarzem, wzbudziło dużą radość. Kilka dni później przyszedł do mnie jeden z moich podopiecznych i zapytał: – Ojcze, pamiętasz ten demotywator z ostatniego spotkania? – Trudno zapomnieć.– Zrobiłem tak z moją dziewczyną… To działa!
Opiekując się duszpasterstwem młodzieży Przystań, spotykam wspaniałych młodych ludzi, którzy się modlą, spowiadają, chodzą do kościoła, odwiedzają chore dzieci w szpitalu, organizują raz w roku śniadanie wielkanocne dla osób bezdomnych i ubogich… Czy to znaczy, że są porządni i grzeczni? Raczej nie, na pewno nie. Czy nie mają wątpliwości w wierze? Mają. Prawie każdy z nich. A może chociaż lepiej się uczą? Nie mam odwagi pytać o to ich rodziców, bo wiem, ile czasu spędzają w Przystani. Bez wątpienia ci młodzi ludzie chcą czegoś więcej i pomimo oporów i wielu zastrzeżeń wciąż szukają tego w Kościele.
nic pozytywnego
Podczas rekolekcji dla jednej z krakowskich szkół wykorzystałem ćwiczenie, które nosi nazwę „trzy świadomości". To rodzaj kilkuetapowego eksperymentu. Na początku nie mówimy o swoich uczuciach i o tym, co myślimy.
Pozostają tylko zmysły: wzrok, słuch, węch itd. Zadaję pytanie: „Jak odbieracie Kościół na poziomie zmysłów?". Odpowiadają: „Słyszę długie, smutne i smętne gadanie księdza", „Czuję kadzidło", „Widzę krzyże, procesje, konfesjonał", „Słyszę zawodzący śpiew, organy", „Starsze panie siedzą w ławkach i odmawiają różaniec", „Eucharystia, chleb i kielich z winem". Czuję ulgę, będzie można znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
Następnie przechodzimy do drugiej części. Nie odwołujemy się do zmysłów, ignorujemy uczucia, pozostaje nasz rozum. Pytanie wywoławcze brzmi: „Co myślicie, słysząc słowo »Kościół«. Jakie są wasze pierwsze skojarzenia?" „Ksiądz Natanek: »…wiedz, że coś się dzieje!«". Wszyscy się śmieją, ja również. I kolejna lawina: „Radio Maryja", „Pieniądze", „Pedofilia", „Długie kolejki do spowiedzi przed świętami", „Moherowe berety".
Ostatni krok naszego eksperymentu: „Słyszycie słowo »Kościół«. Jakie, po tym wszystkim, co powiedzieliście, pojawiają się uczucia?" Wymieniają: „obojętność", „nuda", „niechęć", „nic pozytywnego", „to nie nasz świat". I na koniec szczere wyznanie: „Ojcze, gdyby te rekolekcje były po lekcjach, połowa z nas poszłaby do domu". Taki jest obraz Kościoła, który rodzi się w głowach młodych ludzi. Kto ponosi za to odpowiedzialność? Księża? Media? Niepraktykujący rodzice? A może Nergal?
Zamiast szukać winnych, lepiej zrobić sobie rachunek sumienia. Jeśli ktoś chce tę rzeczywistość zmieniać, musi sobie zdawać sprawę z tego, że nastawienie wielu młodych ludzi do Kościoła jest po prostu negatywne. Nie wygasła jednak wiara i nie skończyły się poszukiwania.
ja nie chcę być święty!
Kilka tygodni temu zapytałem młodzież przygotowującą się do bierzmowania, czego szukają w Kościele. Odpowiedzi były bardzo pocieszające, niektóre nawet zabawne. Młodzi mówią, że szukają Boga, który by ich rozumiał, który nie byłby tylko „Bogiem starych dziadków", który odpowiedziałby na pytania, na które nie mogą odpowiedzieć ani przyjaciele, ani rodzice. Często wyrażali też pragnienie znalezienia w Kościele dobrego, mądrego księdza, który mógłby ich poprowadzić, grupy otwartych i tolerancyjnych przyjaciół. Dla młodych bardzo ważna jest możliwość rozmawiania o rzeczach ważnych i bardzo ważnych, a także znalezienia miejsca, w którym w ciszy można pomyśleć o tym, o co tak naprawdę chodzi w ich życiu. Młodzi szukają też w Bogu i w Kościele wsparcia w słabościach i problemach, które przeżywają.
Wypowiedzi młodych świadczą o tym, że stereotypowe opinie o tym, że negują Kościół, wyższe wartości i pragnienie bliskości z Bogiem, są nieprawdziwe. Młodzież szuka swojego miejsca w Kościele, miejsca, w którym będzie czuła się dobrze. Ludzie mają coraz większą świadomość różnorodności Kościoła, tego, że jest w nim miejsce dla ludzi, którym bliska jest postawa: „wiem", „znalazłem", „jestem pewien", ale blisko Pana Boga mogą być również ci, którzy mówią: „nie wiem", „nie rozumiem", „szukam".
Co im przeszkadza w poszukiwaniach Boga w Kościele? Przede wszystkim wykrzywiony obraz człowieka wierzącego. Jeden z moich współbraci na katechezie o świętości zadał dwa proste pytania. Pierwsze brzmiało: „Kto to jest święty?" Wszystkie odpowiedzi były pozytywne: „Święty to człowiek dobry, pracowity, szczery, otwarty, wrażliwy na innych, bezwarunkowo kochający ludzi, sprawiedliwy, rzetelny". Na drugie pytanie: „Czy chcesz być świętym?", wszyscy zgodnie odpowiedzieli: „Nie". Jedno z uzasadnień brzmiało: „Nie chcę być święty, bo nie zniósłbym starszych pań całujących mój obrazek".
Jeżeli świętość kojarzy się z człowiekiem bez skazy, chodzącym codziennie do kościoła, mdlejącym po usłyszeniu przekleństwa, to trudno oczekiwać innej odpowiedzi. Kolejne zarzuty przeciw Kościołowi uderzają w księży. Młodzież krytykuje ich za: „Średniowieczne, zbyt długie, niezrozumiałe, pełne patosu, a na dodatek wydukane kazania, które nie prowadzą do żadnych wniosków". My, księża, obrywamy również za brak osobistego zaangażowania i brak świadectwa. Młodych denerwuje również to, że księża skupiają się za bardzo na zasadach (kiedy pościć, co robić, czego nie robić), a za mało mówią o samym Bogu. Od Kościoła odrzuca brak kultury na ambonie: „Przeszkadza mi, kiedy ksiądz krzyczy na ludzi". Nie podobają się też zaniedbania w samej liturgii: „Denerwują mnie organiści, którzy nie potrafią grać. Za długie ogłoszenia, czytanie listów od biskupów na każdą okoliczność". Pojawiają się zarzuty dotyczące prowadzenia katechezy: „Księża w szkole zamiast uczyć nas żyć z Bogiem, podają nam notatki i informacje do wkucia, a później z tego odpytują". Zniechęca też przesadne zajmowanie się sprawami społecznymi: „Przeszkadza mi włączanie się Kościoła w politykę, komercjalizacja religii". W wielu wypowiedziach powraca też problem niezrozumienia liturgii, która wydaje się często nudna, enigmatyczna i smutna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.