Wielkie litery

Tygodnik Powszechny 32/2012 Tygodnik Powszechny 32/2012

Aniołki „na szczęście” kosztują 5 złotych. Ale przy źródełku, z którego woda ma uzdrawiać, paulini umieścili napis: „nie święcimy przedmiotów »na szczęście«”.



Czy więc może tu paść każde słowo?
– To nie Hyde Park. Chcemy, aby mówiono tu w duchu Ewangelii, dobra człowieka.

Czy mieści się w tym zrównywanie demokracji z komunizmem?
– Nie mnie oceniać, czy było to mocne stwierdzenie. Ufamy pasterzom, którzy tutaj przybywają, nawet jeżeli wypowiadają słowa, z którymi jakaś część społeczeństwa nie będzie się zgadzać – mówi o. Jasiulewicz.

Jednak badania socjologów (np. ostatnio Katarzyny Marciniak z UAM w Poznaniu) cytują opinie pielgrzymów od lat regularnie wędrujących na Jasną Górę, którzy coraz częściej się skarżą: wmanewrowano nas w coś, w czym wcale nie chcieliśmy uczestniczyć.

– Jasna Góra jest równocześnie metaforą polskiego losu i miejscem, gdzie doszło do zrównania historii Polski z historią wiary – uważa antropolog kultury prof. Wojciech Burszta, który pielgrzymki obserwuje od lat 80. – To symbol wielowartościowy, kryje się za nim dużo treści. Te religijne coraz częściej łączą się z patriotyzmem i nacjonalizmem. Przekleństwem Jasnej Góry staje się to, że jej przestrzeń jest wykorzystywana do interesów politycznych, niekiedy bardzo doraźnych.

Wystawę fotograficzną „Patriotyzm w sztuce wotywnej”, którą zorganizowano w przejściu z klasztoru do Domu Pielgrzyma, sponsorują kasy oszczędnościowo-kredytowe. Te same, które kilka tygodni temu były patronem dodatku do tygodnika „Niedziela” poświęconemu Epitafium Smoleńskiemu i odsłoniętemu w klasztorze 3 maja. W dodatku opublikowano w nim m.in. apel o poszukiwanie prawdy o przyczynach katastrofy i prośbę do Pana Boga o to, „aby wszyscy mogli ją zrozumieć”. Na planszach wystawy hasła: „Pielęgnując wartości”, „Naszą siłę czerpiemy z polskiej tradycji”, „SKOK Matce Bożej”. Nad alejką powiewają flagi 90 państw świata. Rosyjska jest powieszona na odwrót.

W NIESZCZĘŚCIU I NA SZCZĘŚCIE

Epitafium Smoleńskie zajęło jedną z lepszych lokalizacji – na dziedzińcu, zaraz przy wyjściu z kaplicy Matki Bożej. Nie da się go przeoczyć, bo ma słuszne rozmiary. Na Facebooku polubiło je 330 osób.

– Swoją drogą, jak można „polubić epitafium”? – zastanawia się Gośka, dodając, że płaskorzeźba poświęcona pamięci ofiar katastrofy jest jeszcze jednym elementem, który przyciąga na Jasną Górę. Choć to nie pierwszy tutaj akcent smoleński: fragmenty prezydenckiego tupolewa umieszczono wcześniej w nowych szatach Królowej Polski, „uszytych” m.in. z meteorytów. Suknie te nazywa się Wotami Narodu.

Do Jasnogórskiego Skarbca Narodu przekazano też ostatnio ubrania ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 r. – Nie rozumiem tego zbieractwa. Jest chyba jednak różnica między darami polskich monarchów, pamiątkami w rodzaju długopisu Lecha Wałęsy, a przedmiotami określanymi jako Wota Smoleńskie. Zawsze, obowiązkowo, opisywanymi wielkimi literami. To maryjno-ojczyźniany Disneyland. I jednak nienajlepszy adres dla pogłębiania życia duchowego – kwituje Gośka.

Przy ul. św. Barbary smutne i zatroskane oblicze Maryi na setkach breloków kołysze tymczasem wiatr. Na straganach aniołki „na szczęście” kosztują tam 5 złotych. 200 metrów dalej, przy źródełku, z którego woda – jak wierzy wielu pielgrzymów – ma moc uzdrawiającą, ojcowie paulini umieścili napis: „nie święcimy przedmiotów »na szczęście«”.

Magiczne elementy jasnogórskiej religijności – korowód cudów, kamieni milowych i postaci z brązu – tłumaczy prof. Burszta wiejskimi korzeniami naszego społeczeństwa: – Przez stulecia chłopi byli najbardziej osiadłą warstwą społeczeństwa. Jeśli pielgrzymowali, to najwyżej kilkadziesiąt kilometrów. Wizyta na Jasnej Górze wyzwalała eksplozję ludowego myślenia, związanego z magią, ahistorycznością i przekonaniem, że bycie tutaj jest jak dotknięcie świętości. Wystarczy raz – i już człowiek jest zbawiony.

DUSZPASTERSKI TAŚMOCIĄG

Przez większość czasu Jasna Góra funkcjonuje tylko w wyobraźni pielgrzymów. W rzeczywistości spędzają tu niewiele minut. Piesze pielgrzymki paulini witają na błoniach Szczytu Jasnogórskiego. Ludzie padają na twarz przed murami, za którymi wisi obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Potem przechodzą do kaplicy. Zwykle tylko na kilka minut, bo w sezonie kolejka chętnych do wejścia sięga aż do budynku Arsenału: wejście, uklęknięcie, krótka modlitwa – najczęściej milczenie i łzy.
– Człowiek wtedy wie, że nic nie musi mówić. Każdy na pewno chciałby być przed obrazem do samego wieczora – mówi o. Jasiulewicz.

Potem jeszcze Msza św. – w kaplicy lub, jeśli grupa jest liczna, na błoniach. Po niej pielgrzymi, zmęczeni, z plecakami z brudnymi, przemoczonymi ubraniami, idą już do swoich autokarów.

Czasu na zadumę jest więc mało. Na konfesjonałach w sanktuarium wiszą tabliczki: „Sakrament spowiedzi sprawowany jest w Wieczerniku”. To przykryte płóciennym dachem miejsce, gdzie do spowiedzi od rana ustawiają się kolejki. Paulini odbywają tam półtoragodzinne dyżury – w sezonie bywa, że i po trzy dziennie. Jest duszno i upalnie. Mimo to zdarza się, że ludzie spowiadają się tutaj pierwszy raz od lat.

O. Jasiulewicz: – To niełatwe spowiedzi. Czasem pielgrzymi dokonują w nich podsumowania życia. Są i tacy, którym w życiu niby wszystko wychodzi, a jednak przychodzi refleksja: to wszystko opiera się na grzechu. Co mam robić? Jak się zmienić? – pytają. Jeśli ktoś jest otwarty na zdziwienia, może cały czas chodzić z otwartą buzią. Tłum, który tędy przechodzi, może i wygląda na zwykły, ale gdy się weń wejdzie, porozmawia, słychać od ludzi: tu możemy przestać udawać, grać przed innymi. Tu nie jesteśmy aktorami.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...