Jeżeli ojciec nie zbuduje z dzieckiem przyjaźni do czternastego roku życia, nie zbuduje jej także później, ponieważ od tego wieku dzieci zaczynają tworzyć własny świat.
W czasie moich studiów w Rzymie rozmawiałem z pewną starszą panią, Włoszką, która wspominała, że ostatni raz była w kościele na rozdaniu świadectw maturalnych. Była wychowywana w żeńskim klasztorze. Stosowany tam nacisk religijny sprawił, iż kończąc szkołę, natychmiast odrzuciła wszystko, co było jej narzucane. Dopiero po dziesiątkach lat już sama wróciła do Kościoła.
To, co jest najpiękniejsze i najważniejsze w życiu ludzkim, może być ofiarowane i przyjęte tylko w klimacie wolności, zaufania i szacunku.
Wiara ojca w syna
Istotnym elementem ojcostwa jest „wiara ojca w syna” zbudowana nie tyle na odniesieniach psychologicznych, ile przede wszystkim na odniesieniach religijnych. „Człowiek stworzony jest na obraz i podobieństwo Boże” – mówi Biblia. Choćby dziecko było „najgorsze”, najtrudniejsze, najbardziej niegrzeczne i pyskujące, a w starszym nieco wieku także najbardziej „zepsute” pozostaje istotą stworzoną na obraz Pana Boga, a na dnie jego serca ukryte jest pragnienie dobra. To właśnie do owego pragnienia dobra ukrytego w głębi serca dziecka należy odwołać się w jego wychowaniu.
Ranimy i krzywdzimy dzieci, gdy wypominamy im ich błędy, pomyłki, słabości, upadki i dziecięce grzechy. Psychologia podkreśla, że dzieci często dostosowują swoje zachowania i postawy do obrazu rodziców o nich. Gdy ojciec mówi synowi, że jest zły, on swoim autodestrukcyjnym zachowaniem potwierdza jedynie to, co już wcześniej „zadekretował” ojciec. Kiedy natomiast ojciec chwali syna i podkreśla jego wysiłki i starania, on pragnie potwierdzić słuszność „twierdzeń” taty. Ojciec musi wierzyć, że jego syn chce i może być dojrzałym, odpowiedzialnym i dobrym człowiekiem.
Ojcowie winni interesować się pracą i zaangażowaniem swoich dzieci w szkole. „Oddech dzieci spieszących do szkoły podtrzymuje świat” – mówi żydowska mądrość o pracy dzieci. Ojcowie za dużo mówią o swojej pracy, a za mało o pracy swoich dzieci. Nasze dzieci tak samo ciężko pracują jak my. Powiedziałbym więcej: one nieraz ciężej pracują, ponieważ są pod pręgierzem wielorakich nacisków. Polska jest jednym z krajów o najwyższym wskaźniku samobójstw nastolatków. Depresyjne i autodestrukcyjne zachowanie dzieci to nierzadko efekt owego pręgierza rodziców, nauczycieli, duszpasterzy, rówieśników. Wszyscy je kontrolujemy, zachęcamy, mobilizujemy. Wszyscy od nich wymagamy.
Jakże często, zbyt często, ojcowie stosują wobec dzieci groźby: Nie będziesz grzeczny, nie dostaniesz kieszonkowego, nie kupię ci tego czy owego, nie pojedziesz na wycieczkę… Prymitywizm wychowawczy wielu rodziców wyraża się w tym, iż wykorzystują zależność ekonomiczną swych dzieci od siebie, by zmusić je do uległości. Przeceniamy pieniądze w naszym życiu do tego stopnia, że nie widzimy, jak brutalni jesteśmy, gdy posługujemy się takimi argumentami.
Nasze zainteresowanie pracą dziecka, jego zaangażowaniem na rzecz dobra wspólnego w rodzinie, w szkole, w harcerstwie, w parafii, zaowocuje w dorosłym życiu zaangażowaniem w sprawy obywatelskie, społeczne, polityczne, samorządowe. Należy doceniać pracę dzieci i nie wolno zwalniać ich z niej z byle powodu. „Nie zwalnia się od nauki dzieci nawet do budowy świątyni” – głosi mądrość Talmudu.
Dziecko nie jest zainteresowane wielką polityką, sprawami społecznymi. Ono ma swój „mały” świat, swoje „małe” problemy. To normalne. A gdy w okresie dorastania zaczyna interesować się polityką, posiada zwykle inne poglądy niż jego ojciec. Nie jest to problem. Więcej nawet – to oznaka ich zdrowych relacji. Syn nie obawia się wypowiedzieć swoich poglądów, gdy nie boi się ojca i czuje się wobec niego wolny.
Jednak trzeba nam pamiętać, że dziecko jest jak gąbka. Chciwie chłonie to wszystko, co widzi u mamy i taty: to, co oni mówią, robią, jak żyją, postępują. To, co jest ważne dla nich, jest ważne dla dzieci. Jeżeli dla ojca ważne są najpierw pieniądze, dobra materialne, kariera, jego dziecko uczy się takiego podejścia do świata. Kiedy natomiast dla ojca ważne są najpierw sprawy rodziny, sąsiadów, miasta, ojczyzny, dziecko uczy się takiego podejścia do życia.
W życiu społecznym, ekonomicznym, politycznym robimy wielkie analizy i na ich podstawie układamy śmiałe i dalekosiężna plany. Podobnie trzeba też robić w naszych relacjach z dziećmi. Trzeba nam zastanawiać się nad tym, jakie owoce wydadzą nasze dzisiejsze zachowania i postawy wobec dzieci za, powiedzmy, dziesięć – piętnaście lat. Jak dzieci będą nas wtedy traktować? Co będą o nas myśleć, mówić? Więcej nawet – jak po naszej śmierci będą nas wspominać?
Józef Augustyn SJ (ur. 1950), rekolekcjonista, kierownik duchowy, autor publikacji z zakresu duchowości oraz pedagogiki chrześcijańskiej. Ostatnio opublikował: Uzdrowienie z poczucia krzywdy; Medytacja ignacjańska; Sztuka spowiadania (red.).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.