Można mieć wielu wychowawców, ale nie ojców – zwłaszcza tych w wierze. Tak pisał już św. Paweł (1 Kor 4, 14-16). Ojcostwo, szczególnie ojcostwo duchowe, to niezwykle uprzywilejowany przypadek międzyludzkich relacji, który zawsze pozostanie niewypowiedzianym darem.
Dla rycerskiego serca każdego mężczyzny nie jest najważniejsze przekazywanie wiedzy ani udzielanie dobrych rad, ale stanie na straży tej „iskry życia”, którą przekazuje swemu dziecku. I nie jest to jakiekolwiek życie, lecz życie samego Boga, światło i moc Jego Ducha (por. A. Louf). Ojciec nie jest Bogiem, ale do Niego prowadzi. I tylko on sam podejmuje decyzję bycia ojcem (często: za wszelką cenę) – nikt inny. Jak dzielny wojownik, nieustannie czuwa na skraju „wszelkich głębin i przepaści”, stając się świadkiem „rzeczy niewidzialnych” (por. H. Hesse). To jest właśnie ten niezwykły przypadek spotkania osób, tak chętnie opisywany w literaturze.
Od strony szeroko rozumianego „dziecka” duchowe ojcostwo jest najpiękniejszym i niepowtarzalnym doświadczeniem. Któż z nas nie pragnie być akceptowanym i przyjętym bezwarunkowo, z przeświadczeniem, że ojciec nie wyprze się dziecka nigdy, pomimo wszystkich jego życiowych głupstw?
Brak ojców jest najbardziej bolesną chorobą naszych czasów. Iluż pośród nas jest odrzuconych, niewysłuchanych, ocenionych i podsumowanych, z bezradnym przeświadczeniem, że rozczarowali swoich ojców? Ile jest pięknych, mądrych, szlachetnych i dzielnych kobiet, którym nikt nigdy tego nie powiedział?
Starotestamentalny Bóg to Ojciec – Obecność zawsze pozostająca w dialogu z człowiekiem. Tak też Go przedstawił Jego Syn – Bóg to „Abba”, Tatuś. W Nowym Testamencie, Jezus, dobry Pasterz, kieruje wszystkimi apostołami, ale każdego z nich „zna po imieniu” (por. J 10, 2-4), prowadzi osobisty dialog z Samarytanką (J 4, 1-26), Nikodemem (J 3, 1-8), z Marią, Martą i Łazarzem (Łk 10, 38-42). Także apostołowie, niosąc wszystkim Dobrą Nowinę, nie tylko ogólnie, ale także indywidualnie wychowują swych uczniów i następców.
Uważne studium Bożego Ojcostwa prowadzi zawsze do stwierdzenia, że miłość jest najwierniejszą jego ikoną. Boga się nie odkrywa, nie ujmuje w pojęcia – Boga się „spotyka” albo raczej pozwala się na to, aby On nas spotkał, a Ten, którego spotykamy w zwykłej codzienności, jest równocześnie Tym, który nas przyjmuje i kocha. Bóg Ojciec uczy, jak kochać drugiego, tego, który czeka na uznanie i zrozumienie; jak na tyle zapomnieć o sobie, aby on mógł dojść do słowa (por. G. Marcel).
Wiele stron zapisano o kapłańskim ojcostwie ks. Bosko, wzbogaconym mądrością pedagogiczną wychowawcy i przyjaciela młodych. Ks. Bosko – założyciel to także przede wszystkim ojciec, który kieruje się miłością. Ojcostwo w wierze, podkreślane przez św. Pawła w Liście do Galatów (Ga 4, 19: „Dzieci moje oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje”), miało tu znaczenie fundamentalne. Ks. Bosko chciał być nazywany ojcem. Zapytany przez przyjaciół, w jaki sposób mogą okazać mu wdzięczność, odpowiedział: „Nazywajcie mnie ojcem, a będę szczęśliwy” (MB XII, 241). A w swym liście z Rzymu do oratorium (10 maja 1884 r.), nazwanym później „Poematem pedagogicznym”, napisał między innymi: „W jakiejkolwiek części świata i obojętnie, jak daleko będziecie się znajdować, nie zapominajcie o tym, że tu w Italii macie ojca, który was kocha w Panu”. W Turynie, na ulicy Cotollengo 32, był pokój ks. Bosko. Raz po raz wychodzili z niego młodzi promieniejący radością ludzie, ci sami, którzy przed chwilą wchodzili tam przygnieceni smutkiem i troską. Niech św. Józef – marcowy Patron, pomaga nam, zwłaszcza ojcom, powtarzać dziś ten niezwykły fenomen salezjańskiej świętości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.