Czyn miłości

Wieczernik 185/2012 Wieczernik 185/2012

Członkowie KWC nie są marionetkami zdalnie sterowanymi ze Stanicy nr 1, mają uczyć się podejmowania autonomicznych decyzji w rozeznaniu, jakim wszystkie wybory poddaje chrześcijanin Bogu

 

W.: A czy można zmienić intencję, dla której podjęło się Krucjatę lub czy można dołączyć jeszcze jedną?

ks. M.K.: Oczywiście, że można. To dzieło wolności, a nie sztuczna konstrukcja na zasadzie coś-za-coś.

W.: Często stawiane pytanie: Nie należę do KWC, jestem abstynentem , nie piję alkoholu. Jaki sens miałoby moje przystąpienie do Krucjaty skoro nie będzie to żadna ofiara?

ks. M.K.: Bo kiedy trwam we wspólnocie i dorośle podjętym zobowiązaniu, to łatwiej mi być konsekwentnym w swoich decyzjach. Nie chodzi o to, że „musi boleć”, ale o to, że ma służyć mojej wolności i wyzwoleniu braci.

W.: Chciałbym zapytać o relacje między Diakonią Wyzwolenia a Krucjatą. Diakonia Wyzwolenia jest to diakonia Ruchu Światło-Życie, a Krucjata jest dziełem szerszym, mogą do niej należeć również osoby spoza Ruchu. Jak jedno ma się do drugiego?

ks. M.K.: Diakonia to postawa, która wynika z drogi ku dojrzałości chrześcijańskiej, niejako objawiając tą dojrzałość. Ewangelizacja, katechumenat, diakonia – to opis wspomnianej drogi. Dlatego w diakonii są ludzie uformowani na drodze deuterokatechumenatu, zaś w Krucjacie są osoby na różnych etapach drogi ucznia Chrystusa. Diakonia Wyzwolenia podejmują uformowani, dojrzali członkowie Ruchu Światło-Życie, aby służyć w i poprzez dzieło KWC. Ks. Blachnicki widział, iż na pierwszym etapie rozwoju Krucjaty, właśnie oazowicze będą zdolni do podjęcia Diakonii Wyzwolenia, później przygotowując osoby spoza Ruchu najpierw do członkowstwa w KWC, a następnie do posługi. Charyzmat wyzwolenia jest integralną częścią charyzmatu Światło-Życie i był weń wpisany od samego początku. Dlatego członkowie Ruchu są wezwani do podjęcia dzieła KWC i odpowiedzialności za nie. Nie wszyscy członkowie KWC są jednocześnie członkami Ruchu. Nie ma takich wymagań. Od początku tak to widział ks. Franciszek.

W.: Często wśród członków czy odpowiedzialnych Ruchu padają pytania o relację Ruchu do Krucjaty. Dlaczego w Oazie jest takie „ciśnienie” na KWC? Dlaczego na pewnych etapach trzeba do Krucjaty przystąpić? Skądinąd różnie się te etapy określa – jedni mówią, że jest to obowiązek po II stopniu, inni że obowiązek animatora. Na pewno do Krucjaty muszą należeć członkowie stowarzyszenia „Diakonia Ruchu Światło-Życie”, przynależność przynajmniej kandydacka jest obowiązkiem par diecezjalnych DK. Z czego wynika takie zobowiązanie?

ks. M.K.: Jak już mówiłem, wyzwolenie w Chrystusie to część charyzmatu Ruchu. Nie ma takiej wersji Ruchu, w której nie byłoby tego aspektu. Nasza formacja wychowuje do podjęcia tej decyzji i odpowiedzialności. Jeśli wychowuje to daje czas na dojrzewanie. Nie stawiamy wymagania przynależności do KWC w punkcie wyjścia (ewangelizacji), ale na etapie formacji podstawowej (deuterokatechumenat). Kto wchodzi do diakonii, ten przyjmuje cały charyzmat Ruchu, a nie tylko jakąś część. Najpierw musi poznać, potem zaakceptować, a wreszcie pokochać i przyjąć jako część swego życia, nie dlatego, że ktoś mu każe, ale dlatego, że chce.

W.: Czy to prawda, że KWC obejmuje tylko terytorium Polski?

ks. M.K.: KWC nie obejmuje jakiegoś terytorium, tylko człowieka, a człowiek jest wszędzie. Tu chodzi o wolność człowieka, a nie tylko o nasz naród.

W.: Czy będąc członkiem KWC można np, będąc o to poproszonym przez rodziców czy osoby starsze, otworzyć wino, piwo, nalać do kieliszków lub też podać alkohol z jednego miejsca na drugie?

ks. M.K.: Człowiek wolny w wolności podejmuje decyzje i są one dobre jeśli prześwietlimy je światłem rozumu, sumienia, Słowem Bożym, spotkaniem z Jezusem światłem świata, i wspólnoty Kościoła. Członkowie KWC nie są marionetkami zdalnie sterowanymi ze Stanicy nr 1, mają uczyć się podejmowania autonomicznych decyzji w rozeznaniu, jakim wszystkie wybory poddaje chrześcijanin Bogu. Krucjata nie zniewala, zakazując i ograniczając, ale wyzwala do myślenia, podejmowania decyzji, kreatywności, a wszystko to wmyśl Bożych zamysłów. Nikt z nas nie umrze (ani biologicznie, ani moralnie, czy duchowo) dotykając naczynia z alkoholem. My go nie pijemy, bo jesteśmy nieprzymuszonymi abstynentami. Jeśli rozeznajemy, że większym dobrem, prowokującym do dania świadectwa, jest odmowa wzięcia alkoholu do rąk, to go nie bierzemy, a jeśli to byłoby tylko dziwactwo (jak w czasie milczenia na rekolekcjach pisanie sobie karteczek), to nie warto przesadzać. Co innego abstynencja, nie namawianie, nie częstowanie i nie kupowanie dla innych, a co innego zabobonny lęk przed dotknięciem się „nieczystego” alkoholu.

rozmawiał Krzysztof Jankowiak

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...