O wyzwaniach dla współczesnego Kościoła z abp. Stanisławem Gądeckim, metropolitą poznańskim rozmawia ks. Przemysław Węgrzyn - Redaktor Naczelny
Z oddalenia czasem widać więcej, a minął już prawie miesiąc od zakończenia synodu biskupów w tym wyjątkowym roku, Roku Wiary. Które z wyzwań formułowanych w trakcie obrad synodu wydaje się Księdzu Arcybiskupowi najbardziej inspirujące?
– Zapewne to, które mówi, że wszystko musi zacząć się od własnego nawrócenia, że nie można uprawiać żadnej nowej ewangelizacji bliźnich bez wcześniejszego własnego nawrócenia. Nastawienie nowego ewangelizatora kiedyś i dzisiaj pozostaje niezmienne. Najpierw sam musi być w pełni związany z Chrystusem, dopiero potem może powiedzieć drugiemu człowiekowi coś znaczącego.
Dlaczego papież zwołał ten synod właśnie teraz, dlaczego właśnie w roku 2012 ogłosił Rok Wiary? Czy jest to związane tylko i wyłącznie z rocznicami Soboru Watykańskiego II oraz promulgowania Katechizmu Kościoła Katolickiego, czy raczej z pewnymi oczekiwaniami Ojca Świętego dotyczącymi Kościoła powszechnego?
– Synody mają swoją cykliczność, która zakłada kilka lat przerwy pomiędzy jednym a drugim. Podobnie było teraz. Po kilku latach przerwy po synodzie dotyczącym Słowa Bożego przyszedł czas na synod o nowej ewangelizacji. Myślę, że nie należy traktować tego synodu wyłącznie jako myśli papieża, który dostrzegł dwie rocznice, ale także jako zauważenie pragnienia ojców synodalnych poprzedniego synodu, którzy sugerowali temat nowej ewangelizacji.
Po takim spotkaniu jak synod oczekuje się przełomu, sygnału, który zmienia nasze dotychczasowe, być może nawet błędne myślenie. A jak jest teraz?
– Patrząc na naszą ojczyznę, dostrzegam, że coś zaczyna się dziać. Nie tylko zaczęto mówić o nowej ewangelizacji, ale powstał już odrębny Zespół KEP ds. Nowej Ewangelizacji – przy Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski. Bp Grzegorz Ryś zaczął gromadzić szkoły nowej ewangelizacji, wszelkie ruchy ewangelizacyjne. Odbył się pierwszy kongres dotyczący nowej ewangelizacji, na który przybył abp Fisichella – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Dzieją się zatem ważne wydarzenia, ale bez głębszej refleksji mogą nie przynieść oczekiwanego rezultatu. Sądzę, że w każdej diecezji powinna dokonać się najpierw analiza zakończonego synodu, zarówno jego orędzia, jak i tekstów wprowadzających. Najpierw przez Radę Kapłańską, następnie przez diecezjalne Rady Duszpasterskie. Potem można rozpocząć wprowadzanie w życie tego, co niezbędne poszczególnym diecezjom.
Ale co robić, by to tak powszechnie używane pojęcie „nowa ewangelizacja” się nie rozmywało?
– Boję się tego. Już sam podmiot nowej ewangelizacji pokazuje, jak to hasło może być poszerzane. Ojciec Święty na początku synodu na rozpoczęcie Roku Wiary mówił o głównych nurtach działalności Kościoła, a więc o misji ad gentes, skierowanej do tych, którzy Chrystusa nie znają, potem o duszpasterstwie ogólnym, które prowadzone jest w każdej parafii, a na końcu o nowej ewangelizacji, która miałaby być skierowana do tych, którzy zostali ochrzczeni, a odpadli od Kościoła. Natomiast w homilii na zakończenie synodu papież poszerzył znacznie pojęcie podmiotu nowej ewangelizacji. Powiedział, że nowa ewangelizacja jest potrzebna w misji ad gentes, w życiu sakramentalnym, a także pośród tych, którzy nie żyją według Ewangelii. A zatem chodzi także o tych, którzy pojawiają się w Kościele, ale w ich życiu Ewangelia nie jest realizowana. Jeśli zaś idzie o samo pojęcie nowej ewangelizacji, to podobnie jak u bł. Jana Pawła II, chodzi o duszpasterstwo, które rozpoczyna się w nowym okresie, w nowych okolicznościach i za pomocą nowych środków. Jan Paweł II wyjaśnił to w homilii wygłoszonej w Mogile 9 czerwca 1979 r., kiedy mówił, że przed tysiącem lat stanął tam pierwszy krzyż, a teraz po tysiącu lat – w miejscu, które miało być pogańskie – stanął drugi krzyż i od tego momentu zaczyna się nowa ewangelizacja, czyli głoszenie Ewangelii wobec nowych ludzi, w nowym środowisku, z poszukiwaniem adekwatnych środków do wyrażenia Dobrej Nowiny
W synodzie brało udział wielu biskupów z różnych krajów i kontynentów. Jak była zorganizowana praca tak dużej liczby osób?
– Wszystkich ojców synodalnych było aż 262, dodatkowo audytorzy (49 świeckich kobiet i 45 świeckich mężczyzn). Razem z grupami pomocniczymi w synodzie wzięło więc udział ok. 400 osób. Główny trzon synodu stanowili ojcowie synodalni z różnych stron świata (kardynałowie, przedstawiciele Kurii Rzymskiej, biskupi, przedstawiciele katolickich Kościołów wschodnich). Naturalnie językiem oficjalnym, w którym czytano dokumenty, był język łaciński. Główne teksty w całej rozciągłości były czytane po łacinie, lecz jednocześnie były tłumaczone na pięć języków kongresowych (włoski, francuski, niemiecki, angielski i hiszpański). W gronie ojców synodalnych łatwo się porozumiewać, gdyż poza salą każdy swobodnie posługuje się językiem nowożytnym. Natomiast w sali obrad dostępne są symultaniczne tłumaczenia wszystkich wystąpień w pięciu wymienionych językach. Gremium synodalne jest bardzo zdyscyplinowane, od samego początku jest narzucony rygor pięciominutowej wypowiedzi na sesjach generalnych, a w wolnych głosach wypowiedzi trzyminutowej. To sprawia, że dyskusja jest bardzo zdyscyplinowana, ale równocześnie bardzo trudna, gdyż co pięć minut pojawia się nowy temat przedstawiany w sposób bardzo skondensowany. Trzeba dużej koncentracji, by od rana do wieczora wsłuchiwać się w każde wystąpienie.
W czasie sesji generalnej poruszył Ksiądz Arcybiskup temat dorosłych katechistów, katechizujących innych dorosłych.
– Tak, ponieważ jest to nasze diecezjalne przedsięwzięcie. Żałuję tylko, że w owych pięciu minutach nie da się zaznaczyć, iż – mówiąc o katechistach – nie mamy na myśli dokładnie tego samego, co w Ameryce Południowej czy w Afryce. Tam dorośli katechiści zasadniczo prowadzą liturgię niedzielną, głoszą teksty przygotowane przez proboszcza w filiach, do których nie jest on w stanie docierać regularnie. Nasza wizja katechisty jako katechizującego innych dorosłych jest inna. Spotkała się z dużym zainteresowaniem, przekonałem się o tym osobiście. Rozmawiałem na ten temat m.in. z bratem Aloisem z Taizé, który także podkreślił wagę przedsięwzięcia.
Własne nawrócenie na początku nowej ewangelizacji, katechizowanie dorosłych… to zadania chyba nie tylko dla osób duchownych, prawda?
– Tak, synod bardzo podkreśla zaangażowanie ludzi świeckich. Zazwyczaj mówiło się, że głosić Ewangelię może ten, kto ma misję, czyli innymi słowy, ktoś dobrze przygotowany. Ta misja dana przez Kościół jest gwarancją, że to, co głosi, nie jest jego wymysłem, albo pomysłem na życie, tylko prawowiernym nauczaniem opartym rzeczywiście na Ewangelii. Włączenie jak największej liczby świeckich, ludzi dobrze przygotowanych do ewangelizowania, to podstawowa sprawa, bo grona kapłańskiego nie da się rozciągać w nieskończoność. Jest to niemożliwe. Przykładem nowej ewangelizacji mogą być chociażby nadzwyczajni szafarze Komunii św. Świeccy mężczyźni, odpowiednio przygotowani i formowani, mogą zapewnić chorym z parafii Komunię św. w każdą niedzielę. To konkretny przykład, co znaczy ewangelizacja w dzisiejszych czasach. Coś, czego wcześniej nie było, stało się teraz możliwe. Dzięki zaangażowaniu dobrze przygotowanych osób świeckich możemy częściej nieść ludziom Chrystusa. Należy też zwrócić uwagę na to, że najprostszą formą ewangelizowania jest właśnie przekaz od osoby do osoby. Jest to głos, który można słyszeć blisko i nie tylko ex cathedra. W przekazie między dwoma osobami łatwiej drugiego wysłuchać i wnikliwiej odpowiedzieć na jego wątpliwości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.