Są w życiu takie zdarzenia czy rozmowy, które zapadają nam głęboko w pamięć. Mogą być nawet bardzo prozaiczne, niewiele znaczące, a jednak zostawiają pewien ślad, dobre wspomnienie, budzą szacunek, który pozostaje na zawsze.
Wszystko dlatego, że są wyraziste jak… szczypta soli. Mają w sobie ten smak, którego nie da się zapomnieć i którego potrzebujemy, żeby całe życie nabierało smaku – jak potrawy, które potrzebują soli, by wydobyć z nich to co najlepsze.
Z życia wzięte
Było to kilka lat temu. W moim mieszkaniu spotkała się grupa młodzieży. Musiałem im powiedzieć o dość trudnej sprawie, którą powinniśmy podjąć i wspólnie rozwiązać. Kiedy zacząłem mówić, w pewnym momencie – tak zwyczajnie, jak to czasem robimy – zapytałem: „A może ktoś z was już o tym słyszał?”. Wszyscy zaprzeczyli. Przedstawiłem więc całą sprawę, dyskutowaliśmy, wreszcie spotkanie się zakończyło i wszyscy się rozeszli. Choć może nie do końca „wszyscy”...
Kilkanaście sekund po zamknięciu drzwi, rozległ się dzwonek. Wrócił jeden z chłopaków, by jeszcze coś mi powiedzieć. „Chciałem księdzu powiedzieć, że ja o tym wiedziałem. Ktoś mi o tej sprawie mówił w tajemnicy i nie chciałem tego zdradzić. Teraz mogę księdzu powiedzieć, że o tym wiedziałem. Chciałem, żeby ksiądz znał prawdę”.
Sytuacja, jak widać, była zupełnie prozaiczna. Nie było właściwie potrzeby prostowania czegokolwiek, zwłaszcza że informacja, którą ów chłopak otrzymał, była przekazana poufnie. Czuł się jednak zobowiązany, by w chwili, gdy sprawa stała się jawna, powiedzieć całą prawdę. Miał taką wrażliwość sumienia, że chciał, aby wszystko było jasne, przejrzyste, bez niedomówień.
Do dziś to zdarzenie pamiętam, choć minęło od tamtego czasu już kilka lat. Nie było w nim nic nadzwyczajnego, jednak to jedno zdarzenie, krótkie sprostowanie, wrażliwość sumienia, pozwoliły mi dostrzec w tym młodym człowieku rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Myślę, że w jakiś sposób wręcz ukształtowały nasze relacje, zrodziły więź zaufania i pewność, że jest to ktoś, na kogo zawsze mogę liczyć. Tak niewiele się wydarzyło, padło zaledwie kilka słów – szczypta soli w obliczu mnóstwa spotkań, rozmów i wypowiadanych nieustannie słów – a jednak otworzyły zupełnie nowy rozdział i utrwaliły więzi.
Sól ziemi
Tegoroczny program duszpasterski został opatrzony hasłem „Być solą ziemi”. Ten obraz soli może rzeczywiście przemówić do nas na poziomie wiary, jeśli spróbujemy złączyć go z naszym codziennym życiem. Warto podjąć wysiłek poszukiwania tej szczypty soli w naszym życiu, by zrozumieć, że naprawdę możemy być tymi, którzy nadają smak życiu, tzn. przemieniają swoją postawą i swoimi słowami innych.
W obrazie soli chodzi o oddziaływanie na świat. Mamy skierować nasz wzrok ku innym, zrozumieć, że mamy coś do zrobienia w naszym środowisku. Trzeba jednak pamiętać, że wszystko zaczyna się ode mnie. Od tego, że ja, jako chrześcijanin, człowiek wiary, muszę „mieć swój smak”. W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy: „Wy jesteście solą ziemi, a jeśli sól utraci swój smak, to czym go przywrócić? Nie przydaje się na nic! Wyrzuca się ją z domu i ludzie będą po niej deptać” (Mt 5, 13).
Zmysł smaku, do którego odwołuje się biblijny obraz, jest ściśle złączony z naszym osobistym doświadczeniem. Lubimy się zachwycać dobrym smakiem potraw. Są smaki, które zapadają nam głęboko w pamięć. Są smaki z dzieciństwa, które wspominamy, i wspomnienia świąt, które kojarzą się nam z zapachem i smakiem czegoś, co tylko wtedy, ten jedyny raz w roku, można było zjeść. Wiemy też, jak smakuje potrawa, która jest niedosolona, i ta, do której dodano za dużo soli czy jakiejkolwiek innej przyprawy. Trzeba to doświadczanie odnieść w symboliczny sposób do naszego życia i naszej wiary.
Język zrozumiały dla wszystkich
Być może to jest właśnie początek nowej ewangelizacji w indywidualnym wydaniu każdego z nas. Odkrycie, że to ja mam być solą ziemi i przyjęcie konsekwencji, które z tego wynikają w postaci coraz większej wierności Chrystusowi, to początek nowej ewangelizacji. W homilii na zakończenie ostatniego synodu biskupów Ojciec Święty mówił, że nowa ewangelizacja m.in. „dotyczy osób ochrzczonych, które jednak nie żyją zgodnie z wymogami chrztu świętego. Podczas prac synodalnych podkreślano, że ludzie ci znajdują się na wszystkich kontynentach, zwłaszcza w krajach najbardziej zeświecczonych. Kościół zwraca na nich szczególną uwagę, aby na nowo spotkali oni Jezusa Chrystusa, na nowo odkryli radość wiary i powrócili do praktyki religijnej we wspólnocie wiernych”. Kto może ich przyprowadzić na nowo do Chrystusa i zaprosić do wspólnoty wiernych? Papież mówi wprost: „prawdziwymi protagonistami nowej ewangelizacji są święci: mówią oni językiem zrozumiałym dla wszystkich: przykładem swego życia i pełnionych dzieł miłosierdzia”.
Święci to my wszyscy. Każdy, kto rozumie, że być chrześcijaninem to nosić w sercu wezwanie Jezusa „Wy jesteście solą ziemi”, i stara się, by w swoim środowisku nie tylko nie tracić smaku, ale ten smak nadawać, jest świętym. Tym, który przemawia językiem zrozumiałym dla wszystkich. Językiem wierności Bożemu słowu i miłości okazywanej bliźnim.
Przykład tego młodego człowieka, który nosił w sumieniu głębokie pragnienie prawdy i czuł, że trzeba sprawę – obiektywnie rzecz biorąc niewielką i mało znaczącą – załatwić do końca, pokazuje pewien kierunek, który trzeba w życiu wybrać. Trzeba szukać najwyższego dobra, wierności „w sprawach małych” (Łk 16, 10) – to właśnie jest ta szczypta soli, która nadaje smak naszemu życiu i życiu innych.
Adwentowo
Zachęcam, by na początku Adwentu popatrzeć trochę na własne życie i zadać sobie pytania, kim jesteśmy jako ludzie wierzący w naszym środowisku. Czy ktoś, myśląc o wierze, pomyślałby o nas? Czy nasza obecność rozbudza w ludziach ducha wiary, inspiruje do zadawania pytań o sens i sposób życia, o przykazania i cały świat wartości, wreszcie o samego Boga i więź z Nim, która ma swoje punkty odniesienia w modlitwie i sakramentach świętych?
W Adwencie można się dziś bardzo łatwo pogubić. Jeśli wpadniemy w wir zakupów i poszukiwania prezentów w sklepach wypełnionych towarami i dźwiękiem świątecznych szlagierów, może nam zabraknąć czasu dla Jezusa. A Jego żłóbek może się nam wydać jakiś taki dziwny, skromny i niewiele znaczący. Wręcz niepotrzebny. Bo gdzież tu znaleźć dla niego jakieś miejsce między choinką a tyloma prezentami?
Jednak w Adwencie można się też odnaleźć. Można znaleźć to, co najważniejsze. Wystarczy przypomnieć sobie, że są np. codzienne Roraty albo Pismo Święte, które czas by było sięgnąć z półki, by nie pokrywało się coraz bardziej kurzem. Trzeba zacząć je czytać, by stawało się solą naszego życia i nas w sól ziemi przemieniało.
Tegoroczny program duszpasterski został opatrzony hasłem „Być solą ziemi”. Warto podjąć wysiłek poszukiwania tej szczypty soli w naszym życiu, by zrozumieć, że naprawdę możemy być tymi, którzy nadają smak życiu, tzn. przemieniają swoją postawą i swoimi słowami innych
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.