Jubileusz był – można rzec – masową imprezą. Oblicza się, że Wieczne Miasto i Asyż odwiedziło w sumie 25 milionów pielgrzymów. Ich bezpieczeństwa pilnowało ponad 20 tysięcy policjantów oraz 70 tysięcy wolontariuszy włoskich i cudzoziemskich. Rekord frekwencji padł 19 sierpnia na kampusie uniwersyteckim Tor Vergata – dwa miliony uczestników Światowego Dnia Młodzieży.
Ale kiedy w kilkanaście minut potem razem z ks. Dziwiszem oglądałem w telewizji transmisję z placu św. Piotra, uderzyło mnie, że papież był już ożywiony, nawiązywał kontakt ze zgromadzonymi. On miał taką zdolność mobilizacji i błyskawicznej regeneracji. Takie sytuacje zdarzały się często, również przy stole, podczas rozmowy. Siedział z przymkniętymi oczami, robiąc wrażenie jakby nieobecnego, a po chwili odzywał się i trafiał w dziesiątkę, precyzyjnie dotykając istoty poruszanego tematu.
Gawryś: W czasie trwania Wielkiego Jubileuszu, pojawiały się jednak sugestie, żeby zrezygnował ze swego urzędu. Jak to wtedy odbierałeś?
Frankiewicz: Na ogół oficjalnym motywem takich wystąpień pod adresem papieża był jego pogarszający się stan zdrowia, chęć ulżenia jego doli. Media nagłośniły wypowiedź biskupa Karla Lehmanna, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec, z 9 stycznia 2000 roku. W Watykanie ten fakt nie wzbudził sensacji. Obawiano się jednak, biorąc pod uwagę, że autorem kontrowersyjnej wypowiedzi był biskup niemiecki, czy nie wywoła to jakichś niepotrzebnych reakcji w ojczyźnie papieża. Dlatego na podstawie rozmów w Sekretariacie Stanu zawiadomiłem Warszawę, że autentyczna wersja wypowiedzi biskupa Lehmanna nie wzbudziła ani w samym papieżu, ani w jego otoczeniu poważniejszych zastrzeżeń i została oceniona jako „dopuszczalna”.
Ale były wypowiadane i takie sugestie papieskiej dymisji, w których bezinteresowność nie wierzyłem ani przez chwilę. Nigdy nie zapomnę dnia osiemdziesiątych urodzin papieża, 18 maja 2000 r. Dziekan Korpusu Dyplomatycznego poprosił mnie, abym dołączył do delegacji, która udawała się do Watykanu, aby złożyć jubilatowi życzenia i wręczyć mu prezent. Kiedy już byłem przygotowany do wyjścia, ktoś zadzwonił, żebym koniecznie zajrzał do gazety i przeczytał „urodzinowy” tekst Messorego. Tego samego, z którym papież rozmawiał i powstała z tego znana książka. Dość brutalnie zabrzmiała mi jego opinia o potrzebie rezygnacji, którą uzasadniał tym, że włoscy papieże odznaczali się charyzmatem otwartości i umiejętnością dialogu – przez co należało rozumieć, że Wojtyła jako nie-Włoch tego charyzmatu nie posiada! Diabli mnie wzięli, straciłem na moment ochotę do udziału w tej urodzinowej eskapadzie.
Gawryś: Tego rodzaju sugestie ustąpienia musiały być dla Jana Pawła II przykre. Kiedy dziś myślimy o przejmującym świadectwie, jakie dawał całemu światu schorowany papież, to ówczesne oczekiwania, że on ustąpi z urzędu, mogą nam się wydawać niestosowne. Z drugiej strony jednak trudno zaprzeczyć, że kiedy Jan Paweł II był już bardzo osłabiony, jego realną władzę wynikającą z hierarchicznego i scentralizowanego ustroju Kościoła zaczęło przejmować otoczenie, a była to rola niewspółmierna wobec ludzkich możliwości i kompetencji... Może więc oczekiwania wyrażone przez biskupa Lehmanna nie były tak całkiem pozbawione sensu, może należy je oceniać jako wyraz troski o Kościół, a nie przejaw rzekomej niechęci? Jeden z polskich biskupów młodszego pokolenia miał się wyrazić, że Karolowi Wojtyle, który był wielkim papieżem i świętym człowiekiem, w tym jednym punkcie zabrakło odwagi: żeby przejść na emeryturę, kiedy został dotknięty fizycznym niedołęstwem…
Frankiewicz: Ale właśnie bez tych oznak wielkiego cierpienia papieża jubileusz roku 2000 nie miałby tak przejmującej wymowy. Ta ostatnia faza pontyfikatu, kiedy papież przemawiał nie tylko słowami, ale całym sobą: wymuszonymi cierpieniem zawieszeniami głosu, bełkotliwym wymawianiem najprostszych słów, nieukrywaną irytacją z powodu swej bezsilności – kto wie, czy to nie było najbardziej wymowne? Było to wstrząsające świadectwo, dawane na oczach całego świata, czym jest w istocie ludzki los. I tak było do samego końca.
Wszyscy pamiętamy ostatni obraz Jana Pawła II. Arturo Mari, kiedy zapytano go, którą ze swoich niezliczonych przecież fotografii uważa za najważniejszą, odpowiedział: „Tę z krzyżem, z ostatniego Wielkiego Piątku”. Papież nie mógł już brać udziału w nabożeństwie Drogi Krzyżowej w Koloseum, obserwował to wydarzenie za pośrednictwem telewizji. W pewnej chwili, kiedy procesja dotarła do XIV stacji, dał znak swemu sekretarzowi. Ten w pierwszej chwili nie zrozumiał, czego papież sobie życzy, więc podszedł bliżej i dopiero wtedy usłyszał, że prosi o krzyż. Podano mu krucyfiks. Jan Paweł długo wpatrywał się w niego – zupełnie jak w czasie „Mea culpa” – potem przytulił go do siebie.
Ten obraz stanowi jakby wielką syntezę całego pontyfikatu. Jan Paweł II, który tak często był znakiem sprzeciwu wobec możnych tego świata i opresyjnych reżimów, i który sam przyczynił się do obalenia jednego z nich, jednocześnie swoją postawą wciąż przypominał, że nie wolno traktować chrześcijaństwa jako systemu, doktryny, ideologii. Że to tajemnica krzyża stanowi prawdziwe centrum czasu i przestrzeni.
Pastor Bonhoeffer, ścięty za udział w spisku przeciwko Hitlerowi, przypominał sobie samemu i innym: „Być z Bogiem w Jego bezsilności i cierpieniu”.
Rozmawiał Cezary Gawryś
Stefan Frankiewicz – historyk literatury, wydawca dzieł Jerzego Lieberta. Od 1970 r. pracował w redakcji WIĘZI. W latach 1979-1989 był redaktorem polskiej edycji „L’Osservatore Romano” w Watykanie. Po powrocie do kraju redaktor naczelny WIĘZI (1989-1995) i doradca w MSZ ds. kontaktów z Watykanem, następnie ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej (1995-2001). Mieszka w Warszawie.
Cezary Gawryś – dziennikarz i publicysta. Studiował filozofię i teologię. W latach 1972-1976 w tygodniku „Literatura”, od 1976 r. w redakcji WIĘZI, w latach 1995-2001 redaktor naczelny. Autor zbioru reportaży Ścieżki ocalenia, współautor książek Męska rozmowa. Chrześcijanie a homoseksualizm i Między konfesjonałem a kozetką. Członek Zespołu Laboratorium WIĘZI. Mieszka w Warszawie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.