Papież, mikrofon i kamera

Przewodnik Katolicki 13/2013 Przewodnik Katolicki 13/2013

„Jesteście dla mnie ważni”. W piśmie katolickim dziś chyba nawet nie trzeba dodawać, kto wypowiedział te słowa. „Myślę o waszej pracy”. Przecież są uniwersalne, każdy może poczuć, że dotyczą właśnie jego. „Życzę, abyście pracowali ze spokojem i owocnie”. I ja, i ty, ona i on. „Abyście znali coraz lepiej Ewangelię Jezusa Chrystusa i rzeczywistość Kościoła”. Tylko tyle? I aż tyle?

 

Ten cytat jest uniwersalny, ale nie był skierowany do wszystkich. Te słowa zostały powiedziane do konkretnej grupy osób, w czasie konkretnego, wcale nie przypadkowego spotkania przez osobę, na którą dziś patrzy cały świat. Papież Franciszek powiedział je do dziennikarzy. Spotkał się z nimi jeszcze przed uroczystą inauguracją swojego pontyfikatu. Czy komuś się to podoba, czy nie, wykazał tym samym, jak istotną rolę – według niego – we współczesnym świecie odgrywają media, jak wielką wagę przywiązuje do nich głowa Kościoła katolickiego, jak ambitne zadania stawia tym, których tak często nazywa się „gryzipiórkami”, „łowcami sensacji” czy „lanserami” mającymi tylko „parcie na szkło”. Kim są ci, do których zwrócił się papież Franciszek? Kto będzie opisywał jego pontyfikat?

Z pierwszej ręki

Sobota 16 marca 2013 r., godz. 9.30, wejście do Auli Pawła VI. Ochroniarze otwierają bramki i zaczynają sprawdzać torby i plecaki. Wiadomo, względy bezpieczeństwa. Nożyczki i pilniczki do paznokci lądują w koszach, a raz po raz ostry, przenikliwy pisk oznajmia światu, że statyw, kamera, mikrofon czy telefon komórkowy zbudowane są z metalu. Blisko 6 tys. osób, reporterów, komentatorów, redaktorów i ich szefów, bez szemrania poddaje się tej procedurze. Pierwsi przyszli tu już po 7.00, choć interesujące ich spotkanie rozpocznie się o godz. 11.00. Oni zajmą najlepsze miejsca, oni zrobią najlepsze zdjęcia. Wszyscy schludni, bo zapowiedziano wcześniej konieczność to dress in suitable, wszyscy karni i grzeczni. Przejęci tym, co ma ich spotkać za chwilę. Już wiedzą, że ten, którego Kolegium Kardynalskie wybrało na papieża, jest niekonwencjonalny, mówi krótko i treściwie i w sposób zrozumiały nawet dla laika, ale więcej niż jego słowa mówią o nim gesty i czyny. To bardzo się podoba, bo jest czytelne nawet dla tych, którzy nie mówią po włosku, i dla tych, którzy nie są katolikami. Oni, dziennikarze, już wiedzą, że to będzie pontyfikat niespodzianek. Każdy jego krok, każde wydarzenie z jego udziałem będą śledzić miliony, więc oni też. Ich relacje z Watykanu są radosne, optymistyczne, entuzjastyczne. Pierwsze dni pontyfikatu nowego Ojca Świętego to oczywisty w takiej sytuacji festiwal medialnych transmisji, relacji, artykułów i komentarzy. Nie ma chyba na świecie tytułu zajmującego się na co dzień informacją i publicystyką, który by nie odnotował wydarzeń dziejących się w drugiej połowie marca w Watykanie. Prasowe, radiowe, telewizyjne i internetowe artykuły i audycje opisywały wszystko, co choćby w minimalnym stopniu dotyczyło papieża Franciszka, od Azji przez Europę i Afrykę do obu Ameryk. Polska nie była też żadnym wyjątkiem. Transmisje głównych uroczystości w Polskim Radiu i w TVP, Radiu Maryja i TV Trwam, szczegółowe opisy papieskich, nawet najbardziej improwizowanych, wystąpień uzupełniane o komentarze fachowców, świeckich i duchownych czy wypowiedzi uczestników wydawać by się mogło są w stanie zaspokoić ciekawość nawet najbardziej wymagających odbiorców dzisiejszych mediów. Lektura prasy i analiza najbardziej popularnych programów telewizyjnych po pierwszym tygodniu nowego pontyfikatu nie pozostawia jednak złudzeń, dobrze jest tylko z pozoru. Katolicy, z fundamentalnych dla każdego powodów zainteresowani jak najbardziej rzetelnym, wiarygodnym przekazem, powinni być bardzo ostrożni w poszukiwaniu informacji o nowym papieżu. Medialnego szumu jest bardzo dużo, informacji wiernie oddających treść i kontekst wydarzenia o wiele mniej.

Watykaniści z przypadku

Okres konklawe i pierwsze dni pontyfikatu papieża Franciszka spędziłam w Rzymie, zdecydowaną większość czasu przebywając na placu św. Piotra lub w jednym z watykańskich biur prasowych. Dziesiątki rozmów, setki przeczytanych stron, własne wrażenia i opinie stawały się źródłem wiadomości publikowanych potem na łamach naszego katolickiego tygodnika. Po powrocie do kraju ze zdumieniem, a nawet smutkiem czytałam i oglądałam relacje w najpopularniejszych gazetach i programach, tak bardzo odległe od tego, co aktualnie dzieje się w Watykanie. Te relacje pełne pseudofachowych analiz, mędrkowatych sądów i ocen zawierały wszystko, tylko nie to, co w mojej opinii i w opinii wielu znajdujących się tam na miejscu dziennikarzy stanowiło najważniejszy element działalności nowego papieża – spontaniczność, szczerość zachowania, chęć służenia ludziom i Kościołowi ze wszystkich sił i na każdym kroku. „Nie można tego nie zauważyć”, myślałam w Rzymie. Po powrocie do kraju i lekturze niektórych gazet już wiem, że można. Nawet jeśli z rzeczywistością ma to niewiele wspólnego. Dziennikarskie prognozy i analizy „watykanistów” na temat „kto będzie następcą Benedykta XVI” możemy już teraz pominąć litościwym milczeniem, choć powaga, z jaką przez tyle dni prezentowano nam wszystkim wyssane z palca informacje na ten temat zmusza do głośnego zadania pytania: „na podstawie czego tak długo opowiadaliście Państwo te bzdury”? Frakcyjne, bezwzględne walki kardynałów między sobą, rywalizacja o głosy, by otrzymać upragnione stanowisko, a co za tym idzie władzę i pieniądze, wypełniała okres sede vacante także w polskich mediach. Gdy już po rozpoczęciu konklawe w jednej z naszych największych telewizji informacyjnych po raz kolejny watykański korespondent przekonywał, że wybór kard. Angelo Scoli jest tylko kwestią godzin, polscy dziennikarze katoliccy obecni z Rzymie nie wytrzymali i jeden z nich zadzwonił do niego z pytaniem, na podstawie czego opowiada ludziom takie farmazony. Ze śmiertelną powagą odparł, że ma „informacje z wnętrza”, sugerując jakby jego informatorem był ktoś z Kaplicy Sykstyńskiej. Kilka godzin później nie przeszkodziło mu to zmienić frontu o 180 stopni i komentować wybór kard. Bergoglia jakby nigdy o innym kandydacie nawet nie myślał. Najwięcej do powiedzenia o Kościele i nowym papieżu mają zresztą ci, którzy z wiarą nie mają nic wspólnego. „Newsweek”, TVN24, Radio Tok FM, „Polityka” i „Gazeta Wyborcza” jak zwykle udają, że wiedzą lepiej i więcej. Nowy papież to w ich opiniach „konserwatysta doktrynalny”, „klerykał”, który musi „zawieść wszystkich marzących o Kościele otwartym na przemiany obyczajowe we współczesnym świecie”. Nowy papież powinien przecież „naradzić się z biskupami, czy nie poluzować z celibatem i antykoncepcją, sakramentami dla rozwiedzionych i nie zacząć poważnej dyskusji o kapłaństwie kobiet”. W tym duchu prowadzone są telewizyjne dyskusje i debaty, dyżurne pytanie, „czy uda się papieżowi Franciszkowi odnowić i zmienić Kościół” w rozszerzeniu ma zawsze kontekst „czy Kościół nowego papieża będzie bardziej liberalny, czyli pokorny, otwarty i mniej rydzykowy”?

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...