Nowe oblicza patriotyzmu

Przewodnik Katolicki 17/2013 Przewodnik Katolicki 17/2013

Tysiące motocyklistów modlących się na Jasnej Górze, kibice piłkarscy porządkujący groby powstańców wielkopolskich czy warszawskich i setki młodych ludzi biorących udział w rekonstrukcjach historycznych najważniejszych wydarzeń z naszych dziejów to współczesna odmiana patriotyzmu i związanych z nim tradycji. Kto dziś kocha Boga i Ojczyznę?

 

Zamiast banalnej akademii z recytacją wierszy, walki rycerzy i żołnierzy, na przykład bitwa piechoty i kawalerzystów z bolszewikami, taka jaka miała miejsce na przedpolach Warszawy pod Ossowem, czy zmagania średniowiecznych wojów lub epizody z powstania warszawskiego. Rekonstrukcje historyczne coraz częściej zastępują tradycyjne formy upamiętnienia rocznic ważnych wydarzeń czy postaci. Słynne już w całej Polsce, gromadzą każdego roku i miłośników historii – „rekonstruktorów”, i publiczność. Liczyć ich trzeba w tysiącach.

– Rekonstrukcje organizowane są już nie tylko przez weteranów i ich rodziny, ale głównie przez młodych ludzi, uczniów, studentów, pracowników różnych firm i branż. Miejmy nadzieję, że to zjawisko okaże się trwałe, nie będzie jedynie przemijającą
modą – podkreśla socjolog prof. Andrzej Szpociński.

Dziesiątki tysięcy uczestników

To nie jest chwilowa moda. Przynajmniej nic na to w tej chwili nie wskazuje. Można wręcz powiedzieć, że fascynacja rekonstrukcjami historycznymi wśród Polaków wciąż narasta. W popularnym serwisie www.dobroni.pl zarejestrowanych jest już ponad 800 grup rekonstrukcyjnych. Według ostrożnych szacunków zaangażowanych w odtwarzanie wydarzeń z przeszłości może być nawet ok. 100 tys. Polaków. A wielokrotnie więcej jest chętnych do oglądania tego typu inscenizacji. Najpopularniejszą rekonstrukcją historyczną w Polsce od lat pozostaje bitwa pod Grunwaldem, w której co roku bierze udział ponad 2 tys. uczestników, ale ogląda ją grubo ponad 100 tys. ludzi. Liczbowo najwięcej jest rekonstrukcji odnoszących się do najnowszej historii Polski, zwłaszcza okresu
I i II wojny światowej.

W Warszawie można zobaczyć liczne rekonstrukcje związane z wybuchem i przebiegiem powstania warszawskiego, m.in. zdobycie budynku Pasty, czy też słynną akcję pod Arsenałem. Co ciekawe, coraz częściej rekonstrukcje dotyczące powstania warszawskiego odbywają się również w innych miastach. Zajęcie Szpitala Dzieciątka Jezus na Ochocie, walki na Woli z oddziałami Luftwaffe i SS – to tylko przykładowe sceny batalistyczne, które mogli w ubiegłym roku obejrzeć mieszkańcy Wrocławia.

Rekonstrukcje wydarzeń z czasów powstania wielkopolskiego przygotowują w Poznaniu od lat, przy okazji kolejnych rocznic, miłośnicy historii ze Stowarzyszenia Grupa Rekonstrukcji Historycznej „3 Bastion Grolman”. – Jesteśmy stowarzyszeniem, które „specjalizuje się” w powstaniu wielkopolskim. Przygotowania do kolejnych rocznic wielkopolskiego zrywu trwają ponad rok, na bieżąco współpracujemy z historykami, docieramy do źródeł historycznych. Sami szyjemy sobie mundury, sami też staramy się o pieniądze, bo tylko część dostajemy od organizatorów obchodów – tłumaczą rekonstruktorzy. Brali także udział w tegorocznej rekonstrukcji walk o wyzwolenie Poznania, która miała miejsce w lutym na Cytadeli.

Z kolei Grupa Rekonstrukcji Historycznej „Grupa Operacyjna Śląsk” interesuje się okresem międzywojnia i kampanii wrześniowej. Jej członkowie uczestniczą w inscenizacjach batalii w różnych częściach kraju, m.in. na Śląsku w inscenizacji bitwy wyrskiej, określanej też jako bitwa pod Mikołowem. To jeden z epizodów obrony Górnego Śląska we wrześniu 1939 r. W dniach 1–3 września w rejonie miejscowości Wyry i Gostyń starło się kilkanaście tysięcy żołnierzy polskich i niemieckich. – Takie inscenizacje mają sens. Zwykle w czasie rocznic przypominają ludziom, co działo się na ich ziemi przed kilkudziesięcioma laty. To takie samo upamiętnienie jak pomniki czy tablice, ale w żywej i atrakcyjnej formie – uważa Piotr Skupień z „Grupy Operacyjnej Śląsk”.

Inscenizacje cieszą się ogromną popularnością, zwłaszcza wśród młodzieży akademickiej, co jest najlepszym dowodem na to, że są one nośnikami cennych treści – uważa kulturoznawca prof. Jerzy Miziołek. – To sposób na to, aby suche fakty historyczne zaistniały w naszej wyobraźni i zapadły w pamięć. Z psychologicznego punktu widzenia rekonstrukcje historyczne pełnią niezwykle ważną rolę w procesie utożsamiania się z pewnymi wartościami, które przyniosła nam historia.

Lokalni bohaterowie

Dla uczestników rekonstruowanych wydarzeń takie hobby nie jest jednak tylko zabawą. Podkreślają to wielokrotnie w wywiadach w prasie, radiu i telewizji. – Jeśli wyrażamy pewne emocje, a my te emocje staramy się wyrażać jak najwierniej, to trudno mówić o zabawie. My się nie śmiejemy na widowiskach historycznych, nie tańczymy, nie pijemy alkoholu, nie słuchamy muzyki i nie podskakujemy sobie w rytm rock and rolla – mówi Radek Gutowski z grupy rekonstrukcyjnej ze Zduńskiej Woli, który jednocześnie zaprzecza, że widowiska historyczne cieszą się największą popularnością wśród najmłodszych. – Można się zdziwić. Młodsze dzieci traktują to jak zabawę, ale dla ludzi w wieku naszych dziadków to nie jest zabawa. Trzeba zobaczyć, jak ci ludzie reagują… Są łzy i emocje – dodaje.

– Widać wyraźnie, że tradycyjne formy upamiętnień – oficjalne uroczystości państwowe, apele poległych czy msze św. – ewoluują w stronę upamiętnień, które już odpowiadają nowoczesnym formom kultury. To może być np. koncert, gra miejska czy właśnie rozgrywana w jakiejś realnej przestrzeni inscenizacja – uważa dr Dariusz Gawin, socjolog i historyk, podkreślając, że realizacja tych „nowoczesnych upamiętnień” w miejscach, gdzie dokładnie przed laty rozgrywały się prawdziwe wydarzenia historyczne, jest często ich dodatkowym uatrakcyjnieniem. Dało się to zauważyć zwłaszcza podczas ostatnich obchodów 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego.

Przywrócić pamięć o zapomnianych

Władze centralne długo nie kwapiły się z organizacją jakichkolwiek obchodów tego jednego z największych narodowych powstań. Pojawiały się nawet zdania, że rocznicy przegranego powstania w ogóle nie należy obchodzić. Władze zmieniły zdanie wtedy, gdy rocznicowe obchody zorganizowała opozycja. – Głosy przedstawicieli rządzącej klasy politycznej, próbujących wymazać pamięć o powstaniu styczniowym, były oburzające. Rocznicę najważniejszych w dziejach Polski wydarzeń należy obchodzić niezależnie od tego, czy były to zwycięstwa, czy klęski, bo to one kształtują naszą tożsamość narodową – podkreślał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” historyk prof. Jan Żaryn. Inaczej do sprawy podeszły też samorządy i lokalne organizacje, dzięki którym odbyły się setki obchodów w całym kraju, w tym także wiele inscenizacji powstańczych bitew. Dzięki zaangażowaniu młodych ludzi udaje się też stopniowo przywracać pamięć o Żołnierzach Wyklętych, których komunistyczne władze najpierw mordowały, a później skazywały na zapomnienie.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...