Czy na Sunrise Festival ktoś w ogóle chce słuchać czegoś innego niż ogłuszających rytmów muzyki transowej? Są tacy, którzy zdecydowali się dotrzeć do jego uczestników z najważniejszym z przekazów: „Bóg cię kocha!”.
Warto się trudzić
Jak podkreśla Lucia Zborovančíkova ze Słowacji, która obecnie mieszka w domu Koinonii w Błotnicy pod Kołobrzegiem, za każdym razem ewangelizacja jest dla niej nowym doświadczeniem. – Muszę bowiem wówczas w pewien sposób przekroczyć samą siebie i wyjść do innych. Zawsze jednak doświadczam Bożego prowadzenia. Bóg przezwycięża też mój lęk i nieśmiałość, widzę jak On sam przeze mnie działa – wyznaje. – Również podczas Sunrise mówimy spotykanym ludziom o tym, czym żyjemy i czego doświadczyliśmy w życiu. I chociażby jedna osoba dzięki temu miała odkryć Bożą miłość, warto się trudzić. My dajemy z siebie wszystko, a to Duch Święty przemienia ludzkie serca – dopowiada jej koleżanka ze wspólnoty, pochodząca z okolic Piły Kasia Michalak.
Dzieląc się swoimi doświadczeniami ewangelizacji podczas Festiwalu Sunrise w Kołobrzegu z poprzednich dwóch lat, ks. Rafał Jarosiewicz podkreśla, że wielu z przybywających tu ludzi czuje głód duchowy. – Najpierw wydaje im się, że szczęście znajdą w zabawie, używkach i muzyce. Kiedy jednak najróżniejsze „dopalacze” przestają działać, okazuje się, że mają w sobie pragnienie, którego niczym nie mogą zaspokoić – mówi, wspominając wiele głębokich rozmów i spowiedzi odbytych gdzieś na ławce czy na trawie. – Co ciekawe, spotykam tutaj ludzi, którzy chodzą w niedziele do kościoła i wydawałoby się, że nie mają żadnych problemów. Jeżdżą eleganckim samochodem, są dobrze ubrani, a jednocześnie brakuje im Bożej miłości – zauważa ks. Jarosiewicz. Inicjatywa, której organizacji się podjął, dopiero raczkuje, ale trzeba mieć nadzieję, że kołobrzeski namiot ewangelizatorów kiedyś okaże się za mały, by wszystkich pomieścić.
Byłem didżejem
Piotr Mikołajczyk z Chełmży k. Torunia:
– Pierwszy raz biorę udział w takiej akcji ewangelizacyjnej. Byłem natomiast kilka razy na Sunrise jako uczestnik. Sam doświadczyłem, że wchodząc w rodzaj transu wywołanego muzyką i światłami, odchodzi się od modlitwy, wpada w grzechy związane z seksualnością i łatwiej otwiera się furtkę demonowi. Również na co dzień, w Toruniu, brałem udział w imprezach, gdzie także były narkotyki. Byłem nawet didżejem. I żyjąc tym wszystkim, prowadziłem w sobie walkę duchową, wychowałem się bowiem w katolickiej rodzinie. Na szczęście, zachęcony przez mamę zacząłem jeździć z nią na Msze św. z modlitwą o uzdrowienie. To był początek nawrócenia. A przełomem były rekolekcje charyzmatyczne, w których uczestniczyłem w zeszłym roku razem z moją obecną Wspólnotą św. Ojca Pio w Toruniu. Teraz bywam jeszcze na imprezach, ale nie stosuję już żadnych używek. Staram się mieć kontakt z tym środowiskiem, bo to okazja do dawania świadectwa. Zresztą nie zdejmuję z szyi krzyża św. Benedykta. Kiedy koledzy mówią: „A weź to ściągnij”, odpowiadam im: „A ty się otwórz na Bożą łaskę”. Co prawda niektórzy uważają mnie przez to za kretyna, ale ja wiem, że idę właściwą drogą, na której znalazłem szczęście.
Nie czuję się lepszy
Piotr Leśniewski z Poznania:
– Przyjechałem na „Przystań z Jezusem”, ponieważ także potrzebuję nawrócenia. Kiedy bowiem ewangelizujemy, sami też się nawracamy. Wcale nie czuję się lepszy od ludzi, do których tu idę. Jestem takim samym grzesznikiem jak oni, tyle że miałem łaskę doświadczyć Bożej miłości. I tym chcę się dzielić z innymi.
Moje nawrócenie trwa od dwóch lat, kiedy przeżyłem wypadek, który powinien zakończyć się śmiercią. Podczas jednej z sesji fotograficznych, którą robiłem w Poznaniu, postanowiłem zrobić sobie zdjęcie na parapecie okna z widokiem na miasto. Poślizgnąłem się i spadając chwyciłem sieci trakcyjnej z prądem o napięciu 3 tys. wolt, a potem jeszcze kręgosłupem uderzyłem o szyny. Lekarze nie dawali mi żadnych szans. Stwierdzili, że nawet jeśli przeżyję, to prawdopodobnie będę jak „warzywo”. Wówczas zostałem otoczony niesamowitym łańcuchem modlitewnym przez mnóstwo osób z różnych stron Polski. Wierzę, że to dzięki temu wyszedłem ze szpitala po dziesięciu dniach prawie bez uszczerbku na zdrowiu. Wtedy zacząłem zadawać sobie pytanie, czy jestem gotowy na śmierć? Wcześniej, z jednej strony wierzyłem w Boga i można powiedzieć, że byłem pobożny, ale z drugiej prowadziłem imprezowy tryb życia. Brałem też udział w Sunrise. Teraz czuję miłość Boga do mnie tak, jak na plaży czujemy słońce. Na nowo odkryłem sakrament spowiedzi, dzięki któremu dokonał się cud mojego duchowego uzdrowienia. Doceniłem też, jak ważna jest wspólnota. Zaangażowałem się więc w poznańską Szkołę Nowej Ewangelizacji.
Karol Grec z Ostrołęki
– O „Przystani z Jezusem” usłyszałem na rekolekcjach prowadzonych w Ostrołęce przez ks. Rafała Jarosiewicza. Zdziwiłem się, bo wcześniej trzykrotnie uczestniczyłem w Sunrise. Potraktowałem to jako Boże zaproszenie do Kołobrzegu, tym razem po raz pierwszy w roli ewangelizatora. I bardzo się cieszę, bo moim zdaniem najważniejsze jest tu świadectwo. Ono ma prawdziwą siłę. Wcześniej na festiwalu szukałem wrażeń i doznań, które sprawiają radość. Ale teraz wiem, że była ona tylko chwilowa. Myślę, że tak na prawdę po prostu chowałem się tam przed Bogiem. Zresztą wielu z tych, którzy przyjeżdżają tu słuchać muzyki, szuka też miłości. Ale szukają nie tam, gdzie trzeba.
Ks. Michał Kamiński z Malborka
– Dziś trudno młodzież przyprowadzić do Kościoła. Dlatego to kapłani powinni wychodzić do ludzi, pokazywać im, że są dziećmi Boga. Także tutaj mówię młodym ludziom, że Bóg ich nie przekreśla, że potrafi nasze puzzle życia, często nieporadnie przez nas składane, ułożyć według swojego pięknego zamysłu.
Kiedy szliśmy przez miasto, niektórzy dziwili się na nasz widok, a nawet odwracali głowy, jakby bali się przyznać, że też są katolikami. Jednak wielu pozdrawiało nas, pytało skąd jesteśmy. Spotykaliśmy się też ze słowami uznania za to, co robimy. Jestem przekonany, że warto docierać do ludzi, w taki sposób, jak to czynimy w Kołobrzegu, nie na siłę, ale zaznaczając swoją obecność i dając konkretne propozycje.
Siostra Renata Bereda z Ostrołęki
– W moim Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo odpowiadam za duszpasterstwo młodych. Razem z innymi siostrami postanowiłam więc zaangażować się w ogólnopolskie inicjatywy ewangelizacyjne. Od trzech lat uczestniczymy w „Przystanku Jezus”, a ponieważ w tym roku ruszyła „Przystań z Jezusem”, więc jesteśmy i tutaj. To okazja do wsparcia ludzi, którzy pogubili się na drodze swojego doświadczenia wiary. Nie mam wątpliwości, że noszą oni w sercu ogromną tęsknotę za Bogiem, nawet jeśli tego nie wyrażają, bo się wstydzą albo są zbuntowani.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.