Bożki współczesnej Europy

Zeszyty karmelitańskie 2/2013 Zeszyty karmelitańskie 2/2013

Demokracja i prawa człowieka – oba pojęcia w wypaczonej formie stały się w postnowoczesnej Europie nową świecką religią, wręcz bożkami. Jej kapłani rywalizują z duchownymi o rząd dusz, okazałe siedziby różnych instytucji zajmują miejsca pustoszejących kościołów. Specyficzna interpretacja tych pojęć przywodzi na myśl świat Orwellowski, w którym wolność to niewola, a wojna to pokój.

 

            Prawo do głoszenia poglądów jest respektowane głównie w tych przypadkach, gdy są to poglądy z politycznego i społecznego mainstreamu. Rozumiem zasadność wprowadzenia pewnych ograniczeń w przypadku na przykład nawoływania do nienawiści rasowej, religijnej czy seksualnej czy też szerzenia treści pornograficznych czy satanistycznych. Tymczasem nierzadko jest tak, że o ile przyzwala się na obrażanie chrześcijaństwa i jego symboli (praca pewnej polskiej artystki profanująca krzyż czy inne tego typu przykłady są uważane za przejaw wolności artystycznej), na obrażanie duchowieństwa (pamiętam obrzydliwe karykatury w jednym z niemieckich magazynów, które szydziły z niedołężnego Jana Pawła II, czyli obrażały głowę Kościoła katolickiego i jednocześnie majestat starości i choroby), o tyle nie ma już tego przyzwolenia na wypowiedzi krytykujące liberalny model życia. Ofiarą tego padł włoski polityk, prof. Rocco Buttiglione, który z powodu jawnego mówienia o swoich zasadach i przekonaniach nie został wybrany na unijnego komisarza. A przecież Buttiglione nie nawoływał, broń Boże, do dyskryminacji homoseksualistów. Przyznał jedynie, że jako chrześcijanin uważa homoseksualizm za grzech. I to stało się przyczyną wielkiej afery i histerii, która skończyła się tym, iż jego kandydatura upadła.

            Za prawa człowieka uważane są także prawa osób orientacji homoseksualnej do zawierania związków małżeńskich i adoptowania dzieci. W zapaterowskiej Hiszpanii w imię walki o prawa człowieka aktywiści domagali się zlikwidowania rubryk „ojciec” i „matka” w aktach urodzenia dzieci, by nie dyskryminować rodziców jednej płci. Zamiast ojca i matki byłby rodzic płci A i B. Z kolei w przedszkolach skandynawskich dzieci są upominane, by nie używały formy „on” i „ona”. Też w imię praw człowieka. Jakże jaskrawo to kontrastuje z prawdziwymi przypadkami naruszania tych najbardziej podstawowych praw człowieka. Odejdę na chwilę od Europy. Mauretania, zapomniany kraj afrykański, którego czarni mieszkańcy walczą z… niewolnictwem. „Dopiero w 1980 roku Mauretania oficjalnie zniosła niewolnictwo. Do 2007 roku nie istniało jednak żadne prawo, które przewidywałoby kary za nieprzestrzeganie tego zakazu. Według organizacji zajmujących się tym problemem niewolnictwo w Mauretanii jest nadal praktykowane. Szacuje się, że pomimo zniesienia niewolnictwa dziś w Mauretanii wciąż mieszka od 100 tysięcy do miliona czarnych niewolników. Tradycja ich posiadania istnieje w tym kraju już od 800 lat. Najwyższy szczebel drabiny społecznej w Mauretanii zajmują biali Maurowie. Mają oni arabsko-berberskie korzenie i pojawili się w tym kraju w rezultacie migracji” – cytuję dane z portalu www.afryka.org. Jak to się ma do walki o rodzica A i rodzica B?

            Poniekąd z prawami człowieka związany jest inny współczesny bożek: tolerancja. Pojęcie skądinąd doskonale znane w Polsce, która w dobie renesansu przyjmowała Żydów, wypędzanych z Hiszpanii i innych krajów europejskich, i zapewniała szeroką wolność religijną. Co teraz jest uważane za przejaw tolerancji? Aprobowanie obrażania przeciwników politycznych (oczywiście tylko tych niepoprawnych politycznie) w myśl hasła, które wyczytałam na murze jednej z krakowskich kamienic: „nie toleruję ludzi nietolerancyjnych”. Ustawicznie rozszerzane są granice tolerancji. To, co było jeszcze niedawno potępiane, teraz jest jeśli nie aprobowane, to przynajmniej tolerowane. Przykładem zjawisko pedofilii w Holandii. W 2007 roku powstała tam bowiem partia zwolenników pedofilii i zoofilii. W przypadku tej ostatniej dewiacji rozbawiło mnie sformułowanie, iż obywatele powinni mieć prawo do stosunków seksualnych ze zwierzętami, pod warunkiem iż „zwierzęta tego chcą”. Nie wiem niestety, gdyż nie było to sprecyzowane, na jakiej podstawie można uznać, że zwierzę chce nawiązać kontakty seksualne z człowiekiem – czy w grę wchodzą ankiety, czy też zwykła rozmowa.

            Kolejna kwestia to prostytucja, czy raczej, jak się to teraz określa, sponsoring. Po wejściu na ekrany kin rok temu filmu o takimże tytule rozpętała się dyskusja na temat tego zjawiska. I wówczas jedna z czołowych polskich feministek stwierdziła, że w sponsoringu nie ma nic złego, bo co ma zrobić dziewczyna, której nie stać na studiowanie? „Ma sprzątać czy pracować w McDonaldzie? To już lepiej, żeby miała sponsora” – powiedziała ta pani. Rozumiem, że w takim razie praca sprzątaczki czy ekspedientki jest bardziej hańbiąca od prostytucji. Mamy zatem tolerować promowanie prostytucji. Natomiast potępiając zjawisko prostytucji, narażam się na zarzut, iż jestem nietolerancyjna.

            „Wielu z tych ludzi, którzy działają dzisiaj pod szyldem tolerancji, jest w rzeczywistości skrajnie nietolerancyjnych. Po prostu nie akceptują nikogo, kto myśli inaczej niż oni, obrzucają go obelgami, niszczą. Chodzą po świecie z poczuciem nienawiści i szukają kolejnych spraw, którymi mogą się zająć” – zauważa prof. Roger Scruton. Myśl ta może być puentą do wszelkich rozważań na temat wypaczanych pojęć i idei.

 

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| BOŻKI, EUROPA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...