O niesamowitych spotkaniach z Janem Pawłem II, zabawnej historii z odlaniem papieskiej ręki, o fascynacji świętym – z o. Janem Górą OP rozmawia ks. Ireneusz Skubiś
KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Trzymam w rękach piękny dar – książkę, zawierającą listy od Ojca Świętego do o. Jana Góry, wydaną przez Duszpasterstwo Akademickie Dominikanów w Poznaniu...
O. JAN GÓRA OP: – Przede wszystkim – jestem szczęśliwy, że mogę mówić o człowieku, którego uwielbiam, któremu zawdzięczam piękno życia, piękno kapłaństwa, entuzjazm wiary. A listy? Uparłem się, żeby je wydać, ponieważ nie zdarza się na co dzień, by cesarz pisał do szeregowca, król do żołnierza. Dlatego pomyślałem, że trzeba je ocalić. To dowód, jak Ojciec Święty uczestniczył w życiu zwykłego duszpasterza, jak błogosławił wszystkim krokom, jak się przejmował, jak dialogował.
To wspaniałe i wzruszające. Posiadając sto kilkadziesiąt listów od Ojca Świętego, pomyślałem, że tego nie można zmarnować, ale trzeba to utrwalić. To nie jest książka do handlu, ale daję ją ludziom wyjątkowym, którzy mają wrażliwość, żeby docenić to, że Ojciec Święty tak się schylił.
– Mamy też figurę Jana Pawła II i jego dłoń...
– Osobiście odlałem dłoń Ojca Świętego. Zaświadczenie tego faktu zostało podpisane przez kard. Dziwisza. Młodzież opowiadała, że w Ameryce artyści, wielcy ludzie odbijają swoje dłonie, stopy itp. Zamarzyłem, żebyśmy zrobili to Ojcu Świętemu, ale nie wiedziałem jak. Pytałem na policji w Poznaniu, jak profesjonalnie robi się odciski, pytałem dentystów, protetyków, którzy robią odlewy zębów. W końcu jeden z profesorów załatwił mi 15 litrów dwuczęściowego silikonu z utwardzaczem. Miałem przygotować korytka i poprosić Ojca Świętego, by wstawił w nie ręce i nogi. Wszystko przygotowałem i przy obiedzie u Papieża pytam: „Ojcze Święty, bardzo proszę o pozwolenie mi odlania swojej ręki” – skromnie zacząłem od jednej. Popatrzył na mnie i mówi: „Czyś ty zwariował, po co ci to?”.
„Chciałbym taką rękę mieć odlaną w brązie pozłacanym, ponieważ ta ręka mnie błogosławiła i całowałem ją”. Papież popukał się w głowę. Mówię do kard. Dziwisza: „Księże Stanisławie, wielki człowiek, a nie macie odlewu ręki. Świat błogosławiła. Będą zaniedbania”. Zjadłem obiad, zjedliśmy deser, wytarłem buzię. Za chwilę telefon: „Przyjdź wieczorem”. Wszystko było przygotowane. Ojciec Święty skończył kolację. Pocałowałem go w rękę, zdjąłem pierścień, wcześniej u sióstr rozbełtałem silikon. Nie miałem wprawy, kazałem włożyć rękę do korytka, zalałem. Ojciec Święty siedzi i mówi: „Stasiu, po co zaczęliśmy się z tym facetem zadawać? Tak do śmierci będę z tym siedział?”.
Po 7 minutach wyjęliśmy dłoń Ojca Świętego. „Stasiu, zrób drugą rękę i stopy”. Reszta nie została, niestety, odlana, ale cieszę się, że udało się z prawą ręką.
Przez rok odlew był w Watykanie, zapadł się, nie umiałem podejść do tego profesjonalnie, nie wiedziałem, że trzeba nadlać więcej. Dopiero profesor protetyki dentystycznej wsadził rękę do gliceryny, wszystko ładnie wymodelowali i mamy dzisiaj dłoń Ojca Świętego – i mam zaświadczenie, że takie wydarzenie miało miejsce. Jeden z kanoników mówi do mnie, że chciałby też odlać sobie dłoń Papieża w byle czym. Wysłałem go na drzewo: Jak w byle czym odlać dłoń Ojca Świętego?
Mam trzy egzemplarze papieskiej dłoni: jeden jest w domu Jana Pawła II na Polach Lednickich, drugi na Jamnej, a trzeci stoi na moim biurku – jest to moja antena do nieba. Codziennie mówię: „Prowadź!”. I to jest niesamowite.
– Rzeczywiście, to prawdziwa dłoń Ojca Świętego. Pamiętam tę rękę...
– Tyle razy ją całowałem...
– Ojciec Święty błogosławił przez całe życie – to doskonała idea dla kapłaństwa i błogosławiącego wszystko Chrystusa.
– Zawdzięczam wiele Ojcu Świętemu. Dopuścił mnie do takiej bliskości, że czułem się zobowiązany, nie mogłem go zawieść. Pamiętam spotkanie z księżmi, jubileusz w latach 80. ubiegłego wieku. Bazylika pełna księży, a Papież mówi jedno zdanie: „Światu potrzeba kapłanów, bo światu potrzeba Chrystusa!” – podniósł głos o oktawę. Księża zaczęli podskakiwać, cieszyć się, płakać, ściskali się. Coś wspaniałego!
Papież pozwolił mi uczestniczyć w wielu wspaniałych chwilach i naładowałem się wtedy tak, że dzisiaj tym promieniuję. Nie umiem żyć bez niego. Młodzi dominikanie trochę się ze mnie śmieją: „Co ty widzisz w tym staruszku?”. A ja mówię do nich: „Ja go znałem młodego i w starości, on emanował świętością przez całe życie”. Ja to widzę, jestem absolutnie wrażliwy na jego świętość. On mnie tym nakarmił. Pytałem go, jak żyć, co robić. „Żyj tak, aby ludzie pytali cię o Boga” – pouczał. Myślę jego myślami, mówię jego słowami, naśladuję go cały czas.
Byłem na wszystkich spotkaniach Jana Pawła II z młodzieżą w Polsce. Byłem na Jasnej Górze w 1991 r., gdzie było szaleństwo ducha. I „Abba, Ojcze!”. Napisałem słowa tego hymnu, nie podejrzewając, że tak bardzo poniosą. Papież wtedy po raz kolejny wypowiedział nad nami słowa jak gdyby bierzmowania: „Weźmijcie Ducha!”. To było bierzmowanie młodzieży świata. Potem narodziły się Jamna, Lednica. Ja kochałem Papieża i nadal go kocham. Myślę, że jego zwycięstwem jest to, że on żyje we mnie, żyje w nas; ja nim żyję dalej, pokolenie Jana Pawła II to nie fikcja literacka czy dziennikarska, tylko to są ludzie, do których kluczem jest brak lęku („Nie lękajcie się!”) i którzy zanieśli Chrystusa w cztery przestrzenie, które on wskazał: w politykę, ekonomię, cywilizację i kulturę. To są ludzie Jana Pawła II.
– Proszę o zgłębienie tych czterech tematów – są ważne dla dzisiejszego człowieka.
– Papież usunął lęk, zwyciężył myślenie, że wiara jest sprawą prywatną. Pamiętam genialne przemówienie Benedykta XVI na beatyfikacji Jana Pawła II, kiedy porównał go do giganta, który mocą wiary odwrócił, zdawało się, nieodwracalny proces ateizacji. Przestrzenie, o których stale mówił Ojciec Święty Jan Paweł II – polityki, ekonomii, cywilizacji i kultury – to przestrzenie ludzkie. I Chrystus ma tam być, bo to należy do pełni człowieczeństwa. Podchwyciłem to i chciałbym, żeby to wychowanie integralnego człowieka miało miejsce w programie Lednicy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.