O wizytach papieskich w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach z bp. Janem Zającem rozmawia Maria Fortuna-Sudor
Biskup Jan Zając od 2002 r. był rektorem sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Dwa lata później został mianowany przez papieża Jana Pawła II biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej, a w 2005 r. – przez abp. Stanisława Dziwisza – wikariuszem generalnym. W 2014 r. Ojciec Święty przyjął jego rezygnację z pełnienia posługi biskupa, w związku z osiągnięciem wieku emerytalnego, ale Biskup Jan nadal angażuje się w posługę duszpasterską w sanktuarium Bożego Miłosierdzia, które zna i wspiera w typowy dla siebie życzliwy i serdeczny sposób.
Maria Fortuna-Sudor: – W 1997 r. Jan Paweł II oficjalnie przybył do Ła-giewnik. Jak Ksiądz Biskup zapamiętał to spotkanie?
Bp Jan Zając: – Od tamtego dnia mam w oczach dwie postawy Ojca Świętego Jana Pawła II, które tkwią w moim sercu i pamięci. Pierwsza to pielgrzym niosący na swych barkach zadania pasterza Kościoła, klękający przed obrazem Jezusa Miłosiernego i zapatrzony w Jego promieniejące serce, zawierzający posługiwanie i wszystkie troski Kościoła i świata – woła: „Jezu, ufam Tobie!”. To był, moim zdaniem, powrót na szlak miłosierdzia studenta, robotnika, księdza, biskupa i kardynała, który włącza się w odwieczny śpiew na cześć Boga miłosierdzia.
– A ta druga postawa?
– Nigdy nie zapomnę Jana Pawła II, który z rozmodloną twarzą zwrócił się do obecnych w kaplicy sióstr (Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia – przyp. red.), kapłanów oraz pielgrzymów i złożył świadectwo o dialogu przeprowadzonym przed chwilą w tym miejscu z miłosiernym Bogiem, a potem wezwał nas wszystkich do podjęcia apostolatu miłosierdzia przez dawanie świadectwa o miłosierdziu, przez dzieła miłosierdzia i gorliwą modlitwę o miłosierdzie. To przesłanie było skierowane do wszystkich, ale w sposób szczególny przyjąłem je do siebie. Tym bardziej że Ojciec Święty przekazał zadanie, jakim było wybudowanie nowej świątyni. Pobłogosławił wtedy kamień węgielny z Golgoty i niejako zatwierdził swoim podpisem makietę przyszłej bazyliki.
– Podobno na tej makiecie zostało zaznaczone przejście między niewybudowaną bazyliką a pustymi wówczas Białymi Morzami?
– To prawda. Dzisiaj szlak między dwoma sanktuariami przemierzają miliony pielgrzymów, ale wówczas to była wizja, że na tamtym miejscu coś powstanie. I jak wiemy, na Białych Morzach jest dziś sanktuarium tegoż właśnie pielgrzyma – Papieża, który w 1997 r. przybył do Łagiewnik.
– W 2002 r. Ojciec Święty konsekrował bazylikę. Ekscelencja był wówczas gospodarzem sanktuarium, któremu Jan Paweł II wyznaczył szczególną rolę...
– W ten sierpniowy dzień 2002 r. wraz z tysiącami pielgrzymów w Łagiewnikach, z milionami widzów na całym świecie miałem zaszczyt i radość być świadkiem dwóch cudów. Pierwszy z nich to wybudowana w tak szybkim tempie wspaniała świątynia, która otworzyła swoje drzwi dla wszystkich ludzi szukających Boga bogatego w miłosierdzie. A drugim cudownym znakiem Bożej miłości była obecność utrudzonego pielgrzyma, Apostoła Miłosierdzia, który dokonał konsekracji bazyliki i zawierzył świat miłosierdziu Bożemu. To wtedy, jak to określił Jan Paweł II, zostały zapalone światła z łagiewnickiej wieży, które przypominają promienie z obrazu Jezusa Miłosiernego i rzucają duchowy blask na całą Polskę i na cały świat. Te światła wskazują na szczególne miejsce, które wybrał Bóg, aby wylewać łaski i udzielać swego miłosierdzia.
– Czym dla Polski i dla świata jest sanktuarium w Łagiewnikach?
– To miejsce głoszenia orędzia o miłosiernej miłości Boga, miejsce nawrócenia i pokuty, sprawowania Ofiary eucharystycznej i wytrwałego błagania o miłosierdzie dla nas i całego świata. Ojciec Święty, gdy żegnał się po raz ostatni z Ojczyzną, życzył nam wszystkim, abyśmy przekazywali ogień miłosierdzia całemu światu. I to jest testament pozostawiony dla nas. Mamy go wypełniać w blasku oblicza Jezusa Miłosiernego.
– Do sanktuarium pielgrzymował również Benedykt XVI...
– To spotkanie z chorymi, z niepełnosprawnymi i z ich opiekunami było wspaniałą katechezą o tajemnicy rąk Bożych i rąk ludzkich. W krótkim, ale jakże głębokim i serdecznym przemówieniu Ojciec Święty ukazał ręce ludzkie naznaczone cierpieniem ciała i ducha, złączone z rękami Chrystusa i przez to promieniujące miłosierdziem Bożym. Podkreślił, że dłonie ludzi pomagających cierpiącym i chorym są przedłużeniem Bożych dłoni niosących miłosierdzie. Jestem przekonany, że tamta katecheza trwa i przynosi owoce.
– Odnoszę wrażenie, że łagiewnickie sanktuarium przyciąga osoby niepełnosprawne i ich opiekunów.
– Potwierdzam to spostrzeżenie. Uważam, że to spotkanie z Benedyktem XVI, jego przemówienie, które czasem nazywam małą pigułką zawierającą cenne i głębokie treści, było i jest bardzo ważne, zwłaszcza dla opiekunów ludzi chorych, cierpiących. Rolę tych współczesnych samarytan papież tak bardzo dowartościował! To kolejne wejście w tajemnicę cierpienia, w miłosierdzie okazywane cierpiącym, ale też w okazywanie miłosierdzia tym, którzy służą drugiemu człowiekowi.
– A jak Ekscelencja skomentuje fakt, że kolejny papież pielgrzymuje do światowego Centrum Miłosierdzia Bożego?
– Chciałbym zwrócić uwagę na orędzie skierowane przez papieża Franciszka do uczestników zbliżających się ŚDM. Ojciec Święty odkrył tajemnicę Bożego Miłosierdzia jako ożywczy strumień przebaczenia i łaski, która nas moralnie odradza i przywraca nam młodość ducha. Bo takie było nauczanie i św. Siostry Faustyny, i św. Jana Pawła II. W orędziu do młodzieży Ojciec Święty napisał: „Jezus Miłosierny, przedstawiony w wizerunku czczonym przez lud Boży w Jemu poświęconym sanktuarium w Krakowie, czeka na was. On wam ufa i na was liczy!”. Papież Franciszek przybywa więc do Łagiewnik, aby wskazać młodym szczególne miejsce, i zachęca ich, aby spojrzeli w oczy Jezusa Miłosiernego, bo to spojrzenie może przemienić życie człowieka i uleczyć rany ludzkich dusz oraz zaspokoić najgłębsze pragnienia naszych serc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.