O niesamowitych spotkaniach z Janem Pawłem II, zabawnej historii z odlaniem papieskiej ręki, o fascynacji świętym – z o. Janem Górą OP rozmawia ks. Ireneusz Skubiś
– Jak uobecnianie Chrystusa realizowało się np. w polityce? Polityka to wtedy jeszcze Związek Radziecki z jednej strony, a z drugiej – Ameryka i zimna wojna. I na tym tle papież Jan Paweł II...
– Ojciec Święty nie podejmował gry na proponowanych płaszczyznach. Zaproponował płaszczyznę zupełnie inną, mianowicie – człowiek jest drogą Kościoła. Miał doświadczenie człowieka z dwóch reżimów – hitlerowskiego i komunistycznego, upokorzenie, które bardzo go bolało. Miał zupełnie inne spojrzenie na historię. Wiedział, że jest ona w ręku Boga, że sekundy znaczą dużo, a wieki mało, że do Boga zbliżamy się nie z zegarkiem w ręku, tylko przez łaskę, a oddalamy się przez grzech. On wprowadził zupełnie inne kategorie, które sprawiły, że polityka „nie dla Kościoła”, cywilizacja „nie dla Kościoła”, ekonomia „nie dla Kościoła” przestaje się liczyć.
Nie wchodził w dyskusję komunistyczną czy inną, tylko zaczął od godności człowieka. Godność osoby ludzkiej była kluczem jego nauczania; relacje osobowe, a nie rzeczowe. Drugim słowem kluczem, obok godności, jest dar – „człowiek nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z samego siebie”. I mnie te rzeczy ujmowały, dlatego że nie musiałem wchodzić w dyskusje z przestarzałymi, małostkowymi analizami polityki, ekonomii, cywilizacji czy kultury. Papież stawiał pytania, np. „Co to jest kultura?”. I odpowiadał: „Kultura jest wyrazem człowieka”. Gniezno, pierwsza pielgrzymka: Jaką miarą mierzyć człowieka? – „Człowieka należy mierzyć miarą serca” – podkreślał także w wypowiedzi do studentów przed kościołem św. Anny; Apel: „Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali”; Westerplatte:
„Każdy ma swoje Westerplatte”; pod Kurią Krakowską mówił: „Musicie być mocniejsi niż warunki, w których przyszło wam żyć”. Złe warunki są wszędzie. Mocą wiary musimy być mocniejsi niż warunki, w których przyszło nam żyć. Te wszystkie przemówienia znam prawie na pamięć. To złote słowa. Na Lednicy zostawił osiem przemówień, które stały się stopniami rozwoju człowieka, programem rozwoju osobowości zintegrowanej. Jak powiedział kard. Nagy: „Macie złote słowa, największe relikwie, macie relikwie jego umysłu i serca”.
– Czy słowa skierowane do uczestników Lednicy mogłyby stać się programem dla formacji polskiej młodzieży?
– Już się stały. Te słowa Jana Pawła II stały się genialnym programem wzrostu osobowości. Ukazują nową szansę. Kiedy Benedykt XVI mówił, że skończył się język wiary, że jest on już jak gdyby wypalony – to przemówienia lednickie Ojca Świętego Jana Pawła II pokazują nowe przestrzenie, w których możemy się spotkać i odnaleźć Pana Jezusa. Nasz Papież mówi, po pierwsze, że międzyosobowa więź to podstawa, że człowiek jest jej istotą, stąd też potrzeba osobistej więzi z Chrystusem, więzi między nami, ludźmi, i więzi z sobą samym. Drugi punkt to odpowiedzialność. Człowiek musi być odpowiedzialny – za siebie, za drugiego, za Boga. Wreszcie wspólnota – trzecie przemówienie Ojca Świętego; czwarte – Chrystus, słowo Boże, uczestnictwo, dojrzałość społeczna, czyli spełnienie w Bogu...
Te przemówienia są tak ułożone, że pierwsze jest jak rozdanie pytań na seminarium, a ostatnie jak egzamin: czy kochasz Mnie, czy kochasz Mnie więcej. Ostatnie przemówienie Ojca Świętego było zupełnie jak egzamin. To wielki skarb.
– Dzisiaj w przekazie publicznym mamy do czynienia z błędem antropologicznym, który wykrzywia całkowicie ideę człowieka, także w akcie stwórczym Boga. Jak ideę tę widział Jan Paweł II?
– Na Polach Lednickich w każdą sobotę gromadzimy się, żeby studiować Jana Pawła II. To integralna wizja osobowości. Przemówienia lednickie pokazują piękno i pełnię osobowości zaangażowanej, rozwiniętej emocjonalnie i intelektualnie. Będziemy szli w tym kierunku, mając błogosławieństwo i kontynuację zarówno Benedykta XVI, jak i papieża Franciszka. Kiedyś zagadnąłem Ojca Świętego Benedykta XVI: „Proszę o jedno słowo dla młodzieży na Lednicę”. A on mówi: „Przecież my się znamy. «Courage!» – Odwagi! Z tym wracaj!”. Ojciec Święty Franciszek zrobił dla nas rzecz niebywałą. Mianowicie kiedy nasz kochany Jan Paweł II i Benedykt XVI mówili do nas po polsku, to Franciszek – po włosku. Wtedy na świecie zaczęło się zainteresowanie Lednicą. Co to jest Lednica? Dlaczego Papież wam tyle czasu poświęcił? Zaczęli do mnie dzwonić. Fantastycznie! Już mam poduszkę Ojca Świętego Franciszka z samolotu, jak leciał do Rio, mam 10 litrów oleju poświęconego na najbliższe spotkanie – cieszymy się jego dobrymi względami.
Ale wracając do Jana Pawła II, warto powiedzieć, że był pięknym człowiekiem. Kiedy się modlił, to jakby był zrośnięty z klęcznikiem. Boję się, czy zdążymy pokazać, że był po prostu piękny. I w swojej starości, i w cudownym głosie; piękna twarz, ruchy, zatopienie w modlitwie. Ojciec Święty patrzył ludziom w oczy, a wtedy zdawało się, że świat nie istnieje.
On błogosławił mi gitarę dla młodzieży, a ja go okradałem ze wszystkiego, z czego się tylko dało – zdjąłem mu buty, zabrałem czapeczkę. Mówię: „Daj, Ojcze Święty, tę czapeczkę”. Naturalnie, wiem, że to piuska. A on mówi: „Po mojej śmierci”. „Po śmierci Ojca to mnie kopną i w ogóle na schody nie wejdę...”. Zdjął i dał. Poprosiłem, żeby mi dał coś takiego, co jest mu bardzo bliskie. Zdjął i dał szkaplerz. Mam jego chusteczkę, ręcznik. Ktoś powie, że jestem fetyszystą... Nie, to wszystko promieniowało jego dobrocią. Był czytelny.
Dlatego tak się upierałem, żeby te listy zebrać i wydać. Tym bardziej że to faksymile. Kiedy Ojciec Święty zmarł, zrobiło mi się głupio, że to wszystko będę trzymał dla siebie. Na Lednicy urządziliśmy pokój Jana Pawła II. Kard. Dziwisz czasem trochę się niecierpliwił, bo ja zawsze coś chciałem. Pewnego razu mówię: „Stanisławie, daj mi coś”. A on: „Weź sobie ten parkiet, to okno i wynoś się!”. To był parkiet z sypialni i okno z Franciszkańskiej 3, przez które patrzył jeszcze nie jako papież, ale już święty, krzyżem tam leżał... Mówię: „Za pół godziny będzie samochód”. Zamówiłem ciężarówkę, wziąłem kleryków, spakowaliśmy 130-letni parkiet, po którym chodzili Wojtyła, Sapieha, Puzyna – wielcy kardynałowie. W pół godziny wywiozłem rzeczy i zrobiliśmy pokój Jana Pawła II z parkietem, jedną część, i pomyślałem sobie: „Jacy ci krakowiacy są śmieszni, ja bym tego nie dał. Tam wszystko mają papieskie”. Stanisław mówił później: „Żałujemy, żeśmy ci to dali”. W ten sposób zrobiłem też ołtarz, a pamiętając, jak kard. Ratzinger powiedział, że nasz kochany Papież stoi teraz w oknie domu Ojca, patrzy na nas i nam błogosławi, zrobiłem okno, za oknem – Papieża i zrobiłem kaplicę Jana Pawła II na Lednicy. Innym razem jestem znowu w Krakowie (może mnie z tego rozliczą) i mówię do kardynała: „Stanisławie, klęcznik papieski bym sobie wziął”. „A weź, bo mamy trzy”. Wynosimy, a idzie ks. Dariusz Raś i pyta: „Co to jest?”. Mówię: „Za pozwoleniem księdza kardynała”. „Ksiądz kardynał ma chyba słabość do ojca, nie wiedział, co robi, proszę wrócić”. „Chłopcy, do samochodu, natychmiast!” – zdecydowałem. Miałem później jeszcze listy monitujące, żebym oddał klęcznik świętego z wgniecionymi od kolan miejscami. Powiedziałem, że nie oddam, że jest przykręcony do podłogi...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.