Jesteśmy dziećmi swoich rodziców, ale przychodzi czas, kiedy „wyzbywamy się tego, co dziecięce”. Nasze przeżywanie dziecięctwa wobec Boga jest inne. Tutaj bycie „dzieckiem” to nie tylko kwestia pokrewieństwa, a bycie „dziecięcym” nie ma nic wspólnego z byciem „dziecinnym”.
Po co być i „czuć się” dzieckiem przed Bogiem? Dlatego, że sam Jezus pragnie, byśmy się „odmienili i stali jak dzieci” (Mt 18, 3). Poza tym, „kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten do niego nie wejdzie” (Mk 10, 15). Czy „bycie dzieckiem” jest ważne? Tak, ponieważ dzisiejszy świat wpędza cię w mentalność zasługiwania. Zdobywając kolejne szczeble kariery (począwszy od ocen w szkole), nabierasz przekonania, że twoja wartość zależy od sukcesów i zasług. Przerzucasz przesadny perfekcjonizm na relację z Bogiem. Wydaje ci się, że jeśli nagromadzisz więcej „zasług”, to tym chętniej się tobą zaopiekuje i wysłucha próśb. Z drugiej strony – jeśli w czymś zawalisz, to uważasz, że Bóg patrzy na ciebie gniewnym okiem, że skoro Go zawiodłeś, to nie masz do Niego prawa. Inaczej myśli dziecko (biblijne „niemowlę”). Jest bezgranicznie ufne, wyciąga do rodzica ręce, nawet gdy coś spsoci. Wie, że samo nie da rady, i nie wymaga od siebie zadań ponad siłę. Serce rodzica jest jego portem, domem. Tu nabiera sił, wzrasta.
Dusza jak dziecko
To twoja dusza ma się stać duszą dziecka. Nie chodzi jednak o brak dojrzałości! Każdy nosi w swoim sercu pragnienie miłości, potrzebę bycia przygarniętym, kochanym. Dziecko potrzebuje rodzica. Podobnie jest z twoim wnętrzem. Nawet jeśli na zewnątrz pełnisz ważne funkcje i stawiasz czoła problemom, na modlitwie potrzebujesz wytchnienia i podniesienia przez Boga. A Bóg oczekuje, aby to od Niego pochodziła „twoja” siła. Jeśli dziecko czuje się kochane – nie martwi się, nawet jeśli świat czasem brutalnie je potraktuje. Postawa dziecka wobec Boga sprawia, że przestajesz się przejmować ludzkimi opiniami. Dziecięctwo Boże jest stylem życia, „klimatem relacji”. Po czasie zaczyna owocować także na zewnątrz: stajesz się łagodniejszy, bardziej wyrozumiały, cieszysz się tym, co proste, piękne i czyste.
Modlitwa „robaczka”
Dziecięca modlitwa to dostrojenie serca. Taka postawa odsłoni ci prawdziwą twarz Boga, który mówi: „Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam” (Iz 41, 14). Dziecięca modlitwa da ci osobiste doświadczenie tego, że Bóg rzeczywiście „podnosi do swego policzka niemowlę”, „schyla się ku tobie i karmi cię” (Oz 11, 4). Pięknym opisem dziecięcej ufności jest Psalm 131. Jeśli chcesz pozwolić swojej duszy na prawdziwy odpoczynek i doświadczenie tego, że jesteś ukochanym dzieckiem Boga, módl się często jego słowami.
Maleńcy święci
Gdy siostra Faustyna borykała się z trudnościami na modlitwie, Chrystus powiedział do niej: „Chcę cię nauczyć dziecięctwa duchowego. Chcę, abyś była bardzo mała, bo kiedy jesteś maleńka, noszę cię przy Sercu Swoim” (1481). Jezus pragnie, abyś był „maleńki”! Wtedy twoja dusza doświadczy tego, co przeżyła św. Faustyna: „Byłam wtedy cała zanurzona w Bogu, tak jak gąbka rzucona w morze”. Także św. Teresa z Lisieux odkryła w dziecięctwie duchowym drogę do świętości. Ofiarowywała Bogu swoje małe „nic” i była pewna, że Bóg, jak najczulszy Rodzic, karmi jej duszę i cieszy się jej małymi staraniami. Ty również masz być święty. A żeby spotkać Jezusa, „nie musisz być pierwszy, możesz być najmniejszy” (jak śpiewają dzieciaki z Arki Noego w piosence Ja nie umieram). To nasz cel, a stawanie się jak dziecko to sposób, by go osiągnąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.