Maleńkie, bezbronne, bezgranicznie ufne, zdane wyłącznie na opiekę swoich najbliższych. Takie były kilkuletnie maltretowane dzieci. Gdyby nadal żyły, miałyby może lepsze życie i kochających rodziców. Gdyby... Jednak dla wielu z nich pomoc przyszła za późno. Niedziela, 18 listopada 2007
Oskar miał 4 lata. Jego krótkie życie było piekłem na ziemi. Piekło zafundowali mu ci, którzy powinni go kochać. Jego najbliżsi. Aż trudno sobie wyobrazić, jak bardzo został skrzywdzony... ten niewinny czterolatek.
Oskarek poniósł największą ofiarę – nie żyje. Nie ma na naszym świecie także wielu innych dzieci, których cierpienie, gdyby było zauważone na czas, nie zakończyłoby się ich odejściem. W ich historiach zabrakło jednak happy endu.
Piekło tych dzieci rozegrało się w „zaciszu domowego ogniska”. Pozwolili im odejść maltretujący ojcowie, katujące matki i konkubenci, głusi sąsiedzi, pracownicy socjalni, lekarze i być może inni, którzy nic nie słyszeli i nic niepokojącego nie widzieli. Nikt nie zareagował na dramat dziecka. A taki dramat może odbywać się także za naszą ścianą.
Wiadomo, że bezpośrednią winę za śmierć Oskarka ponosi matka i jej konkubent. To oni mu sprawili piekło na ziemi. Jednak współwinę za tę tragedię pośrednio ponosi całe środowisko, w którym żył czterolatek. Przecież jego dramat trwał już wiele czasu. Mieszkał w jednym z bloków w Piotrkowie Trybunalskim. Wokół za ścianami mieszkali sąsiedzi, a „rodzina” Oskara od kilku miesięcy była pod stałą opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. I nikt nic nie zauważył?
W ciągu ostatnich lat przemoc wobec dzieci wreszcie stała się głośna. Media coraz częściej informują o tym, do jakich bestialskich czynów są zdolni ich rodzice. Dla większości z nas te doniesienia są makabryczne. – Mają jednak swoją pozytywną stronę. Ludzie zaczynają się zastanawiać nad tym, czy w ich okolicy nie dzieje się podobna tragedia – mówi dr Joanna Cielecka-Kuszyk, prezes Fundacji Mederi, która od wielu lat zajmuje się zwalczaniem przemocy w rodzinie.
W ślad za tragicznymi doniesieniami medialnymi, które coraz częściej szokują opinię publiczną, idą także działania instytucjonalne. Akcja społeczno-informacyjna przedziera się do powszechnej świadomości. Dobrym tego przykładem jest kampania: „Kochaj. Nie krzywdź. Pomóż”. Billboardy, plakaty, ulotki, strona internetowa i telefon zaufania – odniosły sukces. Wiele osób przemogło się i dzwoniło, mówiąc o swoich niepokojach. – Mam nadzieję, że takich kampanii będzie więcej – mówi Ewa Sowińska, Rzecznik Praw Dziecka. – Wiem, że dzięki tej akcji udało się pomóc wielu osobom. Dlatego warto było, by choć jedno dziecko w ten sposób zostało uratowane – powiedziała Sowińska podczas konferencji naukowej w Centrum Zdrowia Dziecka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.