Nazywa się je domami seniora, pogodnej starości lub jesieni życia. Brutalnie mówi się o nich domy starców, choć nazwy tej unika się jak ognia. Jak w nich się żyje starszym ludziom? Niedziela, 6 stycznia 2008
Mimo że obowiązują określone rządowym rozporządzeniem standardy, dom domowi nie jest równy. Bywają domy wspaniale działające, gdzie personel podchodzi do ludzi starszych z sercem i traktuje ich jak domowników. Ale źle opłacany i często przypadkowy personel opiekuńczy bywa różny. Zdarzają się wobec starszych ludzi akty przemocy i nieludzkie traktowanie. Na złą sytuację różne odpowiedzialne za opiekę społeczną gremia zaczynają reagować najczęściej dopiero wtedy, gdy wybucha skandal. Dzieje się tak nie tylko w Polsce. Również w krajach zachodnich, które szczycą się humanitarnym traktowaniem ludzi trzeciego wieku i bezpieczeństwem socjalnym obywateli. Jakiś czas temu Francją wstrząsnęły podobne wydarzenia. Ale wtedy władze państwowe powiedziały: Dość! Będą częste kontrole. I są.
U nas, gdyby nie postawa Łukasza, odbywającego w placówce opiekuńczej w podwarszawskiej Radości zastępczą służbę wojskową, pewnie długo nie wyszłoby na jaw, co się tam wyprawia. Bicie, dręczenie, wykręcanie rąk, wyzywanie i poniżanie starszych ludzi, wlewanie im siłą do gardła gorącej zupy, zmuszanie bolesnym uciskiem na jelita do wypróżnienia – to znęcanie się nad schorowanym człowiekiem. Za takie czyny z art. 207 kodeksu karnego grozi kara do 5 lat więzienia. W głowie się nie mieści. Panie opiekunki odreagowywały frustrującą pracę i własną sytuację życiową na schorowanych starszych kobietach. Zdrowe, silne i sprawne panowały nad niesprawnymi. Stawiały siebie ponad prawem.
Anna Szandrowska pracowała jako opiekunka w domu w Radości przez pięć dni, bo tylko tyle mogła tam wytrzymać. – Do dziś śni mi się w nocy, jak torturowano starych, niedołężnych ludzi – wyznaje dziennikarzom. I ona próbowała interweniować. Jak twierdzi, na początku sądziła, że kierownictwo Fundacji Betania, która jest właścicielem domu, nic o takim traktowaniu pensjonariuszy nie wie. Dlatego w naiwności ducha próbowała o tym zawiadomić panią prezes, przekazując jej wstrząsające fakty. Ale pani prezes nie chciała z nią o tym rozmawiać.
Taki dom to biznes. Koszt pobytu pensjonariusza jest wysoki, ale nastawiona na zysk firma robiła oszczędności. Szandrowska opowiada, że gotowano dla staruszków zupy na kurzych szkieletach i doprawiano obierkami z warzyw. Opowiada też, że gdy usiłowała umyć rozebraną do naga staruszkę, jedna z opiekunek otworzyła na oścież okno, nie zważając na protesty Szandrowskiej, że starsza kobieta może dostać zapalenia płuc. Incydenty z oknem powtarzały się uparcie. Na złość. Dom spokojnej starości przerodził się w dom terroru.
Personel musiał zdawać sobie sprawę z tego, że pozostaje poza wszelką zewnętrzną kontrolą. Kontrolować go mogli tylko członkowie rodzin, więc gdy rodziny przychodziły odwiedzać swoich bliskich, pościel lśniła czystością, a opiekunowie mieli uśmiech przyklejony do twarzy. Ktoś powie: stare numery...
Tymczasem ta placówka była nielegalna, a przez to pozbawiona możliwości profesjonalnego sprawdzania sytuacji przez służby socjalne. Na podwórku stały dla dekoracji dwie atrapy karetek pogotowia, by na zewnątrz wyglądało, że wszystko jest w najlepszym porządku i o starszych ludzi dba się, że ho, ho.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.