Ciemna noc

Ciemna noc ducha to nie oddalenie się od Chrystusa, ani oddalenie się Chrystusa od nas. To dar – fakt, że niezwykle trudny – dany nam właśnie po to, aby się do Chrystusa zbliżyć i wejść głębiej w Jego Miłość. Bo „…drogi moje nie są jako drogi wasze – mówi Pan”. Wieczernik, 153/2007




Po drugie – Jan od Krzyża wyjaśnia nam dlaczego (czy raczej: po co) człowiek przeżywa takie doświadczenie, czemu ono ma służyć.

Oddajmy głos Janowi:

Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem – lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, umniejsza matka pieszczoty, ukrywa swoją czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą. Nie nosi już dziecka na rękach, lecz każe mu stąpać własnymi nóżkami, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych. Łaska Boża, jak czuła matka, czyni to samo z duszą, gdy ją już odrodzi gorącością i zapałem w służbie Bożej.

A więc „noc duchowa” ma służyć naszemu rozwojowi, wzrostowi, doskonaleniu. Oczywiście – co bardzo ważne – nie możemy rozumieć tego „rozwoju” i „doskonalenia” na sposób czysto naturalny: nie chodzi o to, żebyśmy stawali się w sensie abstrakcyjnym „doskonalsi”, ale abyśmy byli coraz bliżej Chrystusa.

Fascynująca jest lista „niedoskonałości duchowych” wymieniana przez Jana. Pisze on o niecierpliwości, o nieczystości, pysze, gniewie – ale także o „łakomstwie duchowym”, które nie pozwala „początkującym” pogłębiać relacji z Chrystusem. Pisze o działaniu złego ducha, który robi, co może, aby „początkujących” z tej drogi zawrócić. Jeśli „początkującemu” udaje się te przeszkody pokonywać, to tylko dzięki działaniu Bożej łaski. Także dzięki takim doświadczeniom, jak „ciemna noc duszy”, kiedy wszystkie „dodatki” – miłe, ale mogące zasłaniać samego Boga – zostają mu odebrane.

To bardzo ważna myśl – „noc ciemna” jest czasem szczególnie danym nam przez Boga dla naszego dobra, dla pogłębiania więzi, dla umocnienia miłości, dla oczyszczenia (to bardzo ważne słowo, klucz do mistyki Jana od Krzyża) naszego serca.

A więc nie mamy do czynienia z jakimś bogiem-sadystą, który cieszy się naszym cierpieniem. Nie mam także do czynienia z bogiem nieczułym, odległym, którego nasze cierpienie nie obchodzi. Postępujemy w relacji z Bogiem, który jest Miłością i który nie robi nic – nic! – co nie byłoby dla nas dobre.

***

Ale jest coś jeszcze. Jest u Jana od Krzyża myśl, która dawno temu wydała mi się niemal absurdalna – i która nadal (choć dziś na poziomie intelektualnym lepiej ją rozumiem) wywołuje we mnie coś w rodzaju buntu.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...