Ciemna noc ducha to nie oddalenie się od Chrystusa, ani oddalenie się Chrystusa od nas. To dar – fakt, że niezwykle trudny – dany nam właśnie po to, aby się do Chrystusa zbliżyć i wejść głębiej w Jego Miłość. Bo „…drogi moje nie są jako drogi wasze – mówi Pan”. Wieczernik, 153/2007
Bo Jan, pisząc o tym doświadczeniu duchowym, porównuje je do miłosnej nocy męża i żony, do rozkoszy prowadzącej do pełnego zjednoczenia. I personifikuje tę noc, zwracając się do niej z emfazą:
„O nocy któraś prowadziła, o nocy milsza niż świtanie...”.
„Milsza, niż świtanie”?!
Jestem w stanie zrozumieć, że cierpienie może mnie uszlachetniać i zbliżać do Boga. Że poprzez takie doświadczenia Bóg oczyszcza moje serce, dzięki czemu jest na Niego bardziej otwarte. Że On dopuszcza moje cierpienie, aby ostatecznie przygarnąć mnie do serca i zanurzyć w swojej miłości.
Ale kiedy cierpię – chcę, aby cierpienie się skończyło. Kiedy brnę przez ciemność – żyję nadzieją na światło, na nowy poranek, na nowe życie (choćby miało ono na mnie czekać dopiero „po Tamtej Stronie”). Mogę znieść cierpienie, mogę (choć to chyba jeszcze nie mój poziom rozwoju duchowego) zaakceptować je – ale jednak idąc przez noc czekam na świt. Czekam tym bardziej, im noc jest ciemniejsza.
A jednak – słowa Jana od Krzyża przewracają do góry nogami moje rozumienie cierpienia i Bożej miłości: „…nocy milsza niż świtanie”.
Bo dla kogoś, kto kocha, każdy sposób pogłębienia miłości i zbliżenia się do Ukochanego jest błogosławieństwem. Bo jeśli wiem, że cierpiąc zbliżam się do Tego, Kogo kocham – to jestem szczęśliwy. To niczego więcej mi nie trzeba.
A więc noc jest konieczna. Bez niej nie ma świtu, bez niej nie ma prawdziwej miłości do Boga, prawdziwej więzi z Chrystusem. A więc „noc duchowa” nie jest „złem koniecznym”, które trzeba jakoś znieść – jest esencją relacji z Ukochanym, rzeczywistością, która tę relację buduje.
A więc Krzyż nie jest tylko przykrym etapem na drodze do zmartwychwstania. Jest esencją Miłości i samą miłością (choć rzeczywiście nabiera Sensu w kontekście zmartwychwstania).
Ciemna noc ducha to nie oddalenie się od Chrystusa, ani – tym bardziej! – oddalenie się Chrystusa od nas. To dar – fakt, że niezwykle trudny – dany nam właśnie po to, aby się do Chrystusa zbliżyć i wejść głębiej w Jego Miłość. Bo „…drogi moje nie są jako drogi wasze – mówi Pan”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.