Papież wolał przebiegać świat i być pasterzem wszystkich. Jego osobiste uzdolnienia i talenty pozwalały mu łatwo nawiązywać dialog zarówno z poszczególnymi ludźmi, jak i z rzeszami, niezależnie od wieku, środowiska socjalnego czy kulturalnego. Przegląd Powszechny, 2/2007
Metody zaś niesprzeczne z chrześcijaństwem skupiają się – zdaniem Jana Pawła II – w jednej: w wymagającym, prawdziwym, wolnym i wytrwałym dialogu miłości; dialogu religijnym i politycznym, międzyreligijnym i międzywyznaniowym, indywidualnym i zbiorowym, narodowym i międzynarodowym. Dialogu zatem, który nikogo nie wyklucza, który proponuje się wszystkim, choć niekoniecznie wszyscy natychmiast go podejmują i choć nie może on polegać na niwelowaniu realnych różnic czy wręcz przeciwstawieństw, jakie reprezentują uczestniczące w nim strony. Przestałby on wówczas być prawdziwym dialogiem, przekształcając się w wydumany i płaski, a zatem złudny „unanimizm”, czyli rzekomą jednomyślność.
Metoda ta była tak mocno akcentowana, uprawiana i wzmacniana w ciągu pontyfikatu Jana Pawła II, że do stosowania jej nie zniechęcało go nawet ewentualne jego odrzucenie, albo stawianie wstępnych warunków. Nie zmieniając swojej pozycji, Jan Paweł II nalegał, ponawiał zaproszenie, spotykał się z przywódcami nawet niedemokratycznie wybranymi i rządzącymi zgoła autorytarnymi metodami, by mówić im lub powtarzać to, co stopniowo objawiało się w historii krajów europejskich, mianowicie że polityczne autorytety są i muszą na zawsze pozostawać na służbie dobra narodów i osób. Sugerował to już 20 października 1978 r., w czasie przemówienia do korpusu dyplomatycznego, akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej, przypominając ambasadorom, że reprezentują nie tylko swoje rządy, ale i narody. Rola apostolskich nuncjuszy jest zatem podobna; reprezentują oni Stolicę Świętą i Kościół pojęty jako wspólnota wierzących. To rozszerzenie ich roli stanowi modyfikację wprowadzoną bez rozgłosu w funkcjonowanie nuncjatur.
Godne uwagi jest też wzbogacenie tradycyjnej dyplomacji watykańskiej nową funkcją nadzwyczajnego wysłannika papieża, usytuowanego – by tak rzec – między nuncjuszami a papieżem. Jego specjalne misje wyrażały szczególne zaangażowanie Jana Pawła II w sytuacje wyjątkowo dramatyczne czy wręcz tragiczne, zostawiając Ojcu Świętemu możliwość ostatecznej interwencji, która kładła na szalę jego własny autorytet. Obserwatorzy polityczni dobrze znali rolę kard. Rogera Etchegaraya na Filipinach, w momencie pokojowego obalenia Marcosa. Jego interwencja przyczyniła się bez wątpienia do obalenia autorytarnego reżimu bez rozlewu krwi. Kard. Etschegaray spełniał misję mediatora w więcej niż 20 zakątkach świata [3].
[3] Tak Jan Paweł II sytuował się w prostej linii na pozycji Pawła VI, który – w czasie spotkania z dyplomatami w dniu 7 stycznia 1965 r. – obwieścił dwa priorytety, które inspirowały Kościół w międzynarodowych stosunkach, mówiąc, że pierwszy z nich „to bezwarunkowa i absolutna afirmacja (...) PRAWA w międzyludzkich i międzynarodowych stosunkach”, oraz drugi to „przyjęcie i uznanie zasadności pragnienia ludów do (ich) niezawisłości i nieograniczonej suwerenności”; zob. Alberto Melloni, L’Altra Roma; Politica e la Santa Sede durante il Concilio Vaticano II (1959-1965), Milano 2000.