Trudno znaleźć w dzisiejszych niespokojnych czasach kogoś, o kim moglibyśmy ze spokojnym zaufaniem powiedzieć, że zabiera głos w tej debacie, bo kieruje nim troska o zbawienie dusz chrześcijańskich. Przegląd Powszechny, 6/2007
Rusanowowie zniknęli już z powierzchni ziemi, przynajmniej w naszych stronach, i nie budzą już dawnej grozy. Co najwyżej dzieci można nimi straszyć lub młodzież, opowiadając dawne i niedawne dzieje epoki zwanej czasami komunizmu. Te historie bywają tak przerażające i tak niewiarygodne, że wśród młodzieży dużo jest takich, którzy nie chcą o nich słuchać albo woleliby o nich zapomnieć. Ale są tacy, którzy chcą wreszcie dowiedzieć się, jak było naprawdę i chcą się tego dowiedzieć sami. Powtarzają przy tym słuszne żądanie: Mamy prawo do prawdy, a gdy ogarnie ich religijny zapał dodają: Prawda nas wyswobodzi. W tych trzech słowach jest dalekie echo Ewangelii, ale bywa też, niestety, młodzieńcza arogancja i nadto często nieświadome bluźnierstwo, gdy słowa Jezusa cytowane są w bezbożnym kontekście, jakby to On miał być stronnikiem w naszych sporach, a nie my Jego uczniami.
Czytamy przecież u św. Jana (w ósmym rozdziale, gdyby ktoś chciał szukać): Mówił więc Jezus do tych Żydów, którzy mu uwierzyli: „Jeśli wy trwać będziecie przy mowie mojej, prawdziwie będziecie uczniami moimi; i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi”. I trochę dalej raz jeszcze nam mówi: Przeto, jeśli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolni będziecie.
Wróćmy do Sołżenicyna i Rusanowów. Czasy komunizmu odeszły, to historyczne wcielenie zła, podłości i głupoty przeminęło – miejmy nadzieję – na zawsze. Ale została pewna liczba narzędzi, instrumentów muzycznych, ksylofonów, które ten system wytwarzał, lub gdzieś znajdował i posługiwał się nimi. Są na nich niekiedy zaschłe plamy krwi, a niekiedy tylko błoto. Z wielu żadna muzyka już się nigdy nie wydobędzie: zawsze były zrobione z tektury i papieru. Z innych wydobyć można dźwięk.
Przez lata toczyła się w Polsce debata: jak te instrumenty przechowywać, gromadzić, udostępniać, objaśniać. Debata przekształciła się w walkę nie tylko poglądów ale i politycznych interesów. Zaciętości sporom dodało wmieszanie w nią religii, także w jej instytucjonalnym wymiarze. Wydaje się, że nowe wersje ustaw nazwanych lustracyjnymi i budujących potęgę instytucji gromadzącej archiwa służb specjalnych dały pełne zwycięstwo tym, którzy się odwołali do prostych, zwykłych, szczerych ludzi.
Na krótko przed swoim aresztowaniem Dietrich Bonhoeffer w 1942 r. pisał: Byliśmy milczącymi świadkami czynów złych, jedliśmy chleb z niejednego pieca, nauczyliśmy się sztuki maskowania i wieloznacznej mowy; doświadczenia uczyniły nas podejrzliwymi i nierzadko musieliśmy skąpić ludziom należnej im prawdy i wolnego słowa, wśród konfliktów nie do zniesienia staliśmy się zepsuci, być może cyniczni – czy możemy się jeszcze przydać? Nie geniusze ani cynicy, mizantropi czy wyrafinowani taktycy, ale prości, zwykli, szczerzy ludzie będą jutro potrzebni. Czy nasz opór wewnętrzny przeciw temu, co zostało nam narzucone, będzie dość silny, a prawość nasza wobec nas samych dość bezwzględna, by móc ponownie odnaleźć drogę do prostoty i szczerości?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.