W polskim Kościele nie dostrzega się często różnicy między porządkiem aksjologicznym i prawnym. To najpewniej główne źródło jego kłopotów z demokracją, które wystawia hierarchię Kościoła na krytykę. Niektóre środowiska twierdzą, że Kościół nie potrafi uznać rozróżnienia między aksjologią i prawem stanowionym. Przegląd Powszechny, 4/2008
Dlatego nie sposób wyrugować z idei praw człowieka jej transcendentnego umocowania, które ma swoje pierwotne źródło w chrześcijańskiej wierze. Jakkolwiek zatem dla wielu katolików w Polsce brzmieć to może paradoksalnie, Kościół katolicki (największa w naszym kraju wspólnota religijna, w której istnieje stałe odniesienie do transcendentnego wymiaru) jako strażnik wartości przyczynia się do ochrony demokracji.
Nie znaczy to jednak, że ma się on utożsamiać z konkretnymi partiami politycznymi, nawet jeśli jego nauczanie w wielu punktach wydaje się zbieżne z ich programami. Przepowiadanie Kościoła powinno być bowiem zawsze – nawet jeśli ludzie Kościoła raz po raz o tym zapominają – kierowane do wszystkich, przede wszystkim zaś do grzeszników. Natomiast w działalności partii politycznych – również tych, które otwarcie odwołują się w swoich programach do nauki katolickiej – obok deklarowanej działalności na rzecz dobra wspólnego ważna jest też OPTYKA POLITYCZNEGO WYKLUCZENIA. Dlatego, nawet w imię walki o szlachetne cele, ciągle mamy do czynienia z tendencjami do eliminowania z aparatu władzy oraz publicznej debaty ludzi utożsamiających się z innymi niż aktualnie rządzące siłami politycznymi.
Wpływa to źle nie tylko na funkcjonowanie państwowej administracji, ale także na jakość publicznej debaty, która z forum wymiany poglądów, mającego prowadzić do kompromisu wyrażanego w uchwalaniu konkretnych praw, przekształca się w arenę bezwzględnej politycznej walki. Ta zaś obywa się często bez żadnego transcendentnego umocowania w pojęciach godności i wolności człowieka. Celem staje się władza, która zgłasza pretensje do urabiania na własną polityczną modłę ludzkiej godności i wolności. Kościołowi, jeśli jego głos ma docierać do wszystkich, nie wolno przyjmować optyki politycznego wykluczenia. Dlatego nie powinien popierać żadnych partii politycznych, nawet tych, które rządzą i otwarcie deklarują swe przywiązanie do katolicyzmu. Bo, jak pisał Adam Michnik, osią katolickiej wizji świata jest osoba ludzka, obdarzona przez Boga tak wielką godnością, że wolno jej zginać kolana tylko przed samym Bogiem. Czyż nie jest potrzebna instytucja – pytał dalej redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” – która odmawiając podporządkowania się kolejnym modom i koniunkturom będzie z konserwatywnym uporem przypominać o tym, co jest złe, a co dobre w świecie politycznego zgiełku wolności? [15].
Przyjazny rozdział Kościoła od państwa wymaga zatem od Kościoła przede wszystkim odpowiedzialności za kształtowanie debaty publicznej wraz z myślącymi i wierzącymi inaczej. W niej bowiem można rozpoznać aktualną świadomość moralną tych, którzy w danym momencie historycznym społeczeństwo tworzą. Na tym rozpoznaniu powinny opierać się sposoby głoszenia Ewangelii tak, by znajdowała ona swój prawdziwy, głęboki wyraz w życiu obywateli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.