Odpowiedzialność za publiczną debatę

W polskim Kościele nie dostrzega się często różnicy między porządkiem aksjologicznym i prawnym. To najpewniej główne źródło jego kłopotów z demokracją, które wystawia hierarchię Kościoła na krytykę. Niektóre środowiska twierdzą, że Kościół nie potrafi uznać rozróżnienia między aksjologią i prawem stanowionym. Przegląd Powszechny, 4/2008



Niemiecki teoretyk prawa Ernst Wolfgang Böckenförde twierdzi, odwołując się do przytoczonej powyżej argumentacji św. Tomasza z Akwinu, że normy prawne nigdy nie byłyby przestrzegane, gdyby opierały się tylko na zewnętrznym, wywieranym przez państwo przymusie [11]. Ich przestrzeganie w demokratycznym państwie musi mieć swe źródło w indywidualnej wolności każdego obywatela, która nie jest tożsama z obiektywną wolnością gwarantowaną przez państwo. Państwo nie jest w stanie stworzyć wolności indywidualnej za pomocą prawnych instrumentów. Odnosić się musi ona zatem nie do prawa, ale do innej instancji. Zdaniem Böckenfördego, ową instancją jest w obrębie cywilizacji zachodniej przede wszystkim religia, reprezentowana najczęściej, choć niewyłącznie, przez różne chrześcijańskie wyznania [12]. To ona jest wielką społeczną siłą, gdy odpowiada za kształtowanie dobrych obyczajów, za edukację moralną i wychowanie. Gdy religia traci na znaczeniu, wzajemny układ wolności obiektywnej gwarantowanej przez państwo i wolności subiektywnej, wyrażającej się w chęci przestrzegania praw przez państwo stanowionych, zaczyna się łamać. Same bowiem regulacje demokratyczne dotyczące pluralizmu społecznego i aksjologicznego nie są wystarczające. Pluralizm może być przez państwo dekretowany, ale akceptacja pluralizmu w społeczeństwie wywodzi się z innych źródeł niż stanowione prawo.

Demokracji nie wolno zatem sprowadzać wyłącznie do regulujących procedur. Odnosi się ona do czegoś więcej niż tylko do głosowań, rozstrzygnięć głosami większości, kompromisu czy konsensu. Jej regulacje czy pragmatyczne rozwiązania, takie jak np. podział władz, chronią co prawda przed dyktaturą. Nie dają jednak żadnej gwarancji, że w ramach demokratycznego ładu nie powstanie tyrania narzucona społeczeństwu przez jakąś siłę, która zwyczajowo wpisana jest w ład demokratyczny, np. partię, koalicję partii lub wyobcowaną klasę polityczną. Demokracja, by trwać, musi się zatem odnosić do jakiegoś fundamentu, którego nie daje się wyprowadzić z istnienia samych tylko demokratycznych procedur. Tym fundamentem jest najpewniej pojęcie godności osoby ludzkiej. Wymaga ono jednak jakiegoś transcendentnego umocowania, by można traktować je jako niepodważalną prawdę, które pozwala chronić rzeczywiście ludzką wolność. Wolność nie jest wytworem demokracji. Demokracja może ją tylko zakładać i respektować, gwarantując obywatelom przestrzeń wolności. Ani godności ludzkiej osoby, ani ludzkiej wolności nie da się wywieść z samych demokratycznych reguł i społecznych interakcji, jakie z tych reguł wynikają [13] . Wartości te muszą istnieć jednak w powszechnej świadomości obywateli, by demokracja mogła funkcjonować. W tym Böckenförde widzi przede wszystkim zadanie dla Kościołów, które swoim nauczaniem kształtują w wiernych – będących jednocześnie obywatelami – odniesienie do transcendentnego porządku.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...