Nie tylko księża…

Dzisiaj w sytuacji społeczeństwa pluralistycznego, także w sprawach religijnych, bez udziału świeckich nie jesteśmy w stanie dotrzeć z Ewangelią wszędzie tam, gdzie Chrystus nas posyła. Nas, to znaczy cały Kościół, nie tylko biskupa i księży, których głos bardzo często dociera jedynie do drzwi kościołów Przegląd Powszechny, 3/2009



– Mamy coraz więcej ludzi rozwiedzionych, wchodzących w związki niesakramentalne. Czy w diecezji Warszawskiej działalność duszpasterska powinna przyjąć jakąś szczególną formę?

– Myślę, że pod tym względem jesteśmy sporo spóźnieni. Pamiętajmy, że od „Familiaris consortio”, w której papież poświęcił osobny rozdział duszpasterstwu ludzi żyjących w niesakramentalnych związkach małżeńskich, minęło już 20 lat. A myśmy niewiele w tym kierunku zrobili, choć można było. I nie chodzi o to, by organizować dla nich jakieś getto, oni sami też by tego nie chcieli. Należy bardziej uwzględniać ich w codziennym duszpasterstwie parafialnym czy w rekolekcjach parafialnych, tak by możliwe było ukazanie, jak bardzo są oczekiwani w Kościele, potrzebni Kościołowi, mimo iż nie mogą w pełni uczestniczyć w Eucharystii.

– Sugeruje Ksiądz Arcybiskup, że duszpasterstwo ludzi żyjących w niesakramentalnych związkach małżeńskich powinno być raczej zadaniem każdej parafii, niż jakiegoś specjalistycznego duszpasterstwa?

– Proszę zwrócić uwagę, że na przestrzeni ostatnich 20 lat liczba rozwodów utrzymywała się, niestety, na poziomie ok. 50 tys. rocznie. Czyli w sumie dziś jest przynajmniej ok. miliona małżeństw, które rozpadły się w ciągu 20 lat, i 2 mln ludzi rozwiedzionych. Prowadzenie duszpasterstw specjalistycznych dla tych ludzi poza parafią, tworząc odrębne grupy tak by ich nie piętnować, było możliwe dawno temu. Dziś każda parafia musi być zatroskana duszpastersko o tych ludzi. To jest duży problem i nie da się mu zaradzić małymi środkami.

Jeśli zaś chodzi o duszpasterstwa specjalistyczne, jak duszpasterstwo np. lekarzy czy innych grup, to powstawały one w latach sześćdziesiątych z inicjatywy takich biskupów jak Wojtyła, Tokarczuk czy Stroba. To była odpowiedź na zlikwidowanie przez władze państwowe różnorakich stowarzyszeń katolickich działających w ramach pewnych grup zawodowych. Dzięki utworzeniu takich duszpasterstw możliwe było kontynuowanie działalności tych grup.

Dziś Kościół nie musi już organizować przestrzeni dla tych grup zawodowych, bo mogą one swobodnie działać same. Natomiast dobrze się dzieje, gdy w parafii jest miejsce dla ludzi, którzy wywodzą się z różnych środowisk, a łączą ich wspólne potrzeby duchowe, na które Kościół powinien odpowiedzieć.

Potrzeby duchowe polityka, lekarza czy kogokolwiek innego nie są wcale różne. Może na nie odpowiedzieć duszpasterstwo ludzi dorosłych, czy, posługując się terminem mało zakorzenionym w Polsce, katecheza dla dorosłych, która, jak to wynika z dokumentów soborowych czy posoborowych, jest pierwszą i najważniejszą formą katechezy. Wciąż aktualne jest stare powiedzenie: „Pan Jezus uczył dorosłych, dorośli uczyli dzieci, a Jezus je błogosławił; my natomiast uczymy dzieci, a dorosłych błogosławimy”. Wydaje się nam, że sami zastąpimy dorosłych i rodziców. Ale to nie możliwe.

– Czy myśląc o innych wyznaniach chrześcijańskich lub wyznawcach innych religii, uważa Ksiądz Arcybiskup, że potrzebne są nowe formy dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego?

– W Polsce poza Śląskiem Cieszyńskim, w okolicach którego się wychowałem, ze względu na ważną obecność protestantów, i białostocczyzną, gdzie żyje wielu prawosławnych, tak naprawdę codziennego i całorocznego dialogu ekumenicznego nie ma. Chodząc do liceum w Czechowicach-Dziedzicach sam miałem okazję być świadkiem praktycznego współżycia ludzi różnych wyznań.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...