Faktem jest, że kwestia pieniędzy w Kościele znajduje się w kanonie plotek katolików. Zarzut bogacenia się księży kosztem wiernych zawsze był też elementem krytyki (i powodem represji) ze strony oponentów ideowych. Przegląd Powszechny, 7-8/2009
Faktem jest, że kwestia pieniędzy w Kościele znajduje się w kanonie plotek katolików. Zarzut bogacenia się księży kosztem wiernych zawsze był też elementem krytyki (i powodem represji) ze strony oponentów ideowych. Kościół dawał ku temu powody: kanonizując rzesze ubogich świętych – od św. Franciszka, aż po św. Faustynę, stawiał tak wysoko poprzeczkę, że sam do niej nie sięgał.
Kiedy Helena Kowalska, późniejsza autorka „Dzienniczka”, poczuła powołanie do życia zakonnego, żaden klasztor nie chciał jej przyjąć. gdyż nie było jej (sic!) stać na obowiązkowe opłaty. Dziś ta bariera zniknęła, co nie znaczy, że wszystko funkcjonuje bez zarzutu. Narzekania słychać zwłaszcza ze strony „klientów” parafialnych kancelarii, którzy oburzają się z powodu opłat za udzielenia przez kapłana sakramentów.
Sakrament jest przecież znakiem łaski, przez który udzielane jest życie Boże. Określenie „co łaska” za posługę przenosi nas w inny wymiar rzeczywistości. Bywa też subtelnie modyfikowane: Co łaska – ale nie mniej niż... W opinii wiernych wszystko zależy od dobrej woli nie tyle ich, ile księdza.
Personel a wspólnota
Do 1989 r. Kościół stał w opozycji do władzy, sytuował się po stronie uciskanych. Sam był represjonowany, ubogi, pozbawiony praw. Jedną z bardziej widocznych zmian, jakie zaszły od tego czasu (oprócz zwrotu zagrabionych przez komunistów gruntów i nieruchomości), był przyrost budynków sakralnych, które wyrastały jak grzyby po deszczu.
Zbiórki pieniężne czy prace przy budowie w „czynie religijno-społecznym” nie budziły większego sprzeciwu. Czasem słychać było co prawda narzekania, że lepiej dać pieniądze bezrobotnym lub biednym niż inwestować w budynki, lecz duma z własnego kościoła wypierała inne emocje. Ludzie umieli docenić zaradność proboszcza. Dobremu gospodarzowi chętnie się pomaga, uznaje się jego trud. Wielu księży musiało się dokształcić z ekonomii i zarządzania finansami.
Wyglądało to tak, że biskup kierował danego księdza „na placówkę”, zlecając mu budowę kościoła. Poleceń przełożonych się nie kwestionuje. Kto sprostał podobnej sytuacji, nierzadko otrzymywał inne, odpowiedzialne zadania. Parafia integrowała się wokół budowy, choć doraźna pomoc wiernych raczej nie owocowała wzrostem ich poczucia odpowiedzialności za wspólnotę.
W społeczeństwie obywatelskim, gdzie panuje wolność słowa, świeccy dyskutują (za przykładem mediów?) o finansach Kościoła, złym zarządzaniu, lustracji i skandalach obyczajowych, a także politycznych zakusach księży, niewiele natomiast o nowych zadaniach, jakie stoją przed chrześcijanami w XXI w.
Takie debaty toczą się wewnątrz ruchów i wspólnot, ich członkowie stanowią jednak niewielki odsetek wszystkich katolików. Być może mieszkańcy parafii nie mają na co dzień poczucia, że chrześcijańskie wartości przestały być fundamentem kultury, w jakiej żyją. Przekonani, że katolicyzm jest religią dominującą, traktują personel Kościoła jak przedstawicieli władzy, której należy patrzeć na ręce, a nie przewodników duchowych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.