Kiedy byłem małym dzieckiem, poważnie zachorowałem. Moi Rodzice zwrócili się do św. Józefa Kaliskiego. Skuteczna pomoc szybko nadeszła. Wyzdrowiałem.
Jestem św. Józefowi bardzo wdzięczny. Jest niezawodnym i skutecznym orędownikiem.
Św. Teresa z Ávila pisała, że święci „specjalizują się” w pomaganiu ludziom w ich problemach. Św. Józef jest „od wszystkich”. Papież Franciszek wspomniał kiedyś, że jak ma jakąś trudną sprawę, pisze list do św. Józefa, kładzie pod jego figurą i idzie spać. Rano wstaje i… sprawa jest rozwiązana. „Szczęśliwy, kto sobie patrona Józefa ma za opiekuna. Niechaj się niczego nie boi, bo św. Józef przy nim stoi, nie zginie” – śpiewamy w jednej z pieśni o tym wielkim świętym.
Św. Józef był obrońcą Jezusa, stróżem Świętej Rodziny. Zgodnie z zachętą Najwyższego przyjął do siebie Maryję, a wraz z Nią Jej Syna, Jezusa. Troszczył się o Dziecko, chronił przed śmiertelną ręką Heroda, który chciał Je zabić. Wie, co znaczy i ile kosztuje obrona życia przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Polecenia, które przychodziły z nieba, wykonywał natychmiast, bez zmrużenia oka. Uciekł ze swoimi Skarbami do Egiptu. Odbył długą, liczącą tysiące kilometrów drogę – trwała ona do 3,5 miesiąca. Obce środowisko było dla Józefa ogromnym wyzwaniem. Musiał zapewnić najbliższym byt, bezpieczeństwo. A potem zgodnie z nakazem wrócił do ojczyzny, do Nazaretu. Józef rozumie więc tych, którzy walczą o dzieci, ich prawa. O tak oczywiste prawo jak prawo do życia. Jest w tych sprawach bardzo skuteczny, niezawodny. Walczy o każde dziecko. O to, by ujrzało Boży świat.
Troskliwy ojciec
Pani Hanna ze Szczecina, mając 37 lat i troje dzieci, zorientowała się, że jest w stanie błogosławionym. Była przerażona. Kilka miesięcy wcześniej poroniła. Pracowała w tym czasie zawodowo. Mąż także pracował, ponadto zaocznie studiował.
Ponieważ krwawiła, udała się do lekarza. Kiedy dowiedział się o trójce dzieci, nakrzyczał na nią, powiedział, że wygłupia się na stare lata i że jest nieodpowiedzialna. Zaproponował aborcję, bo według niego ciąża była nie do utrzymania. To pani Hanny nie zniechęciło. Przeciwnie, wzmogło w niej ducha męstwa. Nie mogła zrezygnować z pracy, bo pozbawiłaby się zasiłku macierzyńskiego, a sytuacja finansowa rodziny była trudna. Któregoś dnia płakała, nie wiedząc, co robić. Przyszedł jej na myśl
św. Józef. Żarliwie zaczęła się do niego modlić o ratunek dla niej i dziecka. Otrzymała pomoc od wielu ludzi. Jak mówi, to Józef wyprosił dla niej hart ducha, siłę woli i cierpliwość. Był rok 1978. Lekarz, widząc, że dziecko nie będzie miało szans na przeżycie, zaproponował pacjentce nowy środek na zatrzymanie akcji porodowej i skierował ją do lepszego szpitala. Pani Hanna przebywała tam do końca ciąży. Dziecko rozwijało się dobrze. Cudem urodziła syna. Na drugie imię dała mu Józef. Cudownie dostała też kolejną pracę. Synka oddała pod opiekę św. Józefa. Pani Hanna najgłębiej wierzy w skuteczność orędownictwa św. Józefa.
(Nie)zwykły cieśla
Ta historia przydarzyła się siostrom loretankom w Santa Fe, w USA. Postanowiły wybudować zakonną kaplicę. Ale główny architekt zmarł przed ukończeniem budowy, nie zaprojektował… schodów na chór. Żeby się tam dostać, siostry musiały wchodzić po drabinie. Było to bardzo uciążliwe i niebezpieczne. Nikt nie chciał im pomóc, pomyślały więc o św. Józefie. Rozpoczęły dziewięciodniową nowennę do świętego. Zaraz po zakończeniu nowenny przyjechał na osiołku starszy, siwy mężczyzna. Powiedział, że może im pomóc w kłopocie. Siostry zdziwiły się, bo mężczyzna miał zaledwie kilka narzędzi. Wątpiły też w jego umiejętności, ponieważ nawet fachowcy byli wobec problemu bezradni. Ale cóż było robić. Mężczyzna postawił dwa warunki: chce pracować sam i nikt nie może przyglądać się jego pracy. Siostry, nie mając wyjścia, zgodziły się. Po 3 miesiącach zobaczyły 33 stopnie (tyle, ile lat przeżył Jezus na ziemi) w kształcie spirali, bez wsparcia na jakimkolwiek słupie.
Takich schodów nie ma nigdzie indziej na świecie. Nie ma w nich ani jednego gwoździa. Specjaliści zastanawiają się, jak ta konstrukcja się trzyma.
Matka przełożona chciała zapłacić za pracę, ale mężczyzna zniknął. Siostry pytały o niego w mieście – nikt go nie widział. Co więcej, w promieniu wielu kilometrów nieznajomy nie pojawił się w żadnym z tartaków, a drewno, z którego wykonał schody, również nie jest znane. Siostry są najgłębiej przekonane o interwencji św. Józefa.
Opiekun Zbawiciela
Kto jak kto, ale św. Józef doskonale rozumie troskę ojca o rodzinę. Jest ich patronem. Co roku też do św. Józefa Kaliskiego przybywają w maju ludzie pracy z całej Ojczyzny. Pielgrzymka organizowana jest przez „Solidarność”.
Pan Marian przez wiele lat z powodzeniem prowadził swój biznes. Ale nadszedł dla firmy czas posuchy. Zlecenia urwały się na bardzo długo. Zaległości finansowe rosły. Był zrozpaczony. Przyjaciółka domu podpowiedziała św. Józefa jako tego, kto może zaradzić problemom. Pan Marian razem z żoną zaczęli usilnie prosić świętego o pomoc. Mąż obiecał, że jeśli znajdzie pracę lub pojawią się zlecenia, podzieli się z potrzebującymi. Odpowiedź przyszła natychmiast. Tak szybko, że bank nie zdążył naliczyć karnych odsetek. Rodzina rozpoczęła normalne życie. Pomogła też Adamowi, koledze Mariana, borykającemu się z podobnym problemem. Podpisał on bardzo dobry kontrakt z… siostrami zakonnymi. I on stanął na nogi.
Papież Franciszek ogłosił rok 2018 Nadzwyczajnym Rokiem św. Józefa Kaliskiego. W specjalnym dekrecie wydanym z tej okazji bazylikę z cudownym obrazem Świętej Rodziny nazwał narodowym sanktuarium św. Józefa (ciekawostka: obraz ten jest najstarszym koronowanym wizerunkiem św. Józefa na świecie). Do 6 stycznia 2019 r. można tam uzyskać odpust zupełny. Uzyskają go również wierni, którzy ze względu na chorobę lub inne okoliczności nie mogą fizycznie uczestniczyć we Mszy świętej, pod warunkiem że „wobec jakiegokolwiek obrazu Patrona niebieskiego pobożnie odmówią wskazane modlitwy, ofiarując miłosiernemu Bogu swoje cierpienia i niewygody”.
Idźcie, przybywajcie do Józefa Kaliskiego – Józefa Niezawodnego.
A.Z.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.