Nie sądzę, żeby takie zdanie mogło kiedykolwiek paść w trakcie jakiejś homilii, ale jako świecki mogę je chyba napisać: współcześnie łatwiej uwierzyć w dziewicze narodziny Jezusa niż w to, że potrafił uwierzyć w nie Józef.
U początków wszystkich osobliwych wydarzeń, o których opowiadają Ewangelie, stoi ten zadziwiająco ufny mężczyzna, o którym wiemy tak niewiele.
Według tradycji, zapisanej w Ewangelii św. Mateusza, był synem jakiegoś Jakuba (u św. Łukasza – Helego) i cieślą. Określa się go jako „sprawiedliwego” (Mt 1, 19). Protoewangelia Jakuba, apokryf z drugiej połowy II w., zapoczątkowała jego wizerunek jako człowieka w podeszłym wieku, do czego odwoływała się znana kolęda w wersji śpiewanej jeszcze w czasach mojego dzieciństwa: „Maryja panna dzieciątko piastuje / i Józef stary ono pielęgnuje”. Później w miejsce „starego” wstawiono „świętego”. Wdowiec z dziećmi z pierwszego małżeństwa, wzdragający się przed poślubieniem „młodziutkiej dzieweczki” w lęku, że stanie się „pośmiewiskiem dla synów Izraela” („Protoewangelia Jakuba”, przeł. ks. M. Starowieyski, w: „Apokryfy Nowego Testamentu. Ewangelie Apokryficzne”, cz. I, Kraków 2003), miał być raczej opiekunem Panny niż kandydatem do Jej ręki, w pełni sprawnym do pełnienia funkcji małżonka.
Skandal pokryty lukrem
Ale, jak dziś sądzimy, w takim ukonkretnieniu postaci Józefa więcej jest charakterystycznego ruchu wyobraźni niż historycznych podstaw. Najwidoczniej już niespełna dwieście lat po wydarzeniach w Ziemi Świętej doświadczano zdziwienia, które staram się tutaj wyrazić, i próbowano jakoś złagodzić dyskomfort sytuacji narzeczonego, dowiadującego się, że nim wybranka sprowadziła się do jego domu, zaszła w ciążę, ów zaś nie uznaje tego za dowód cudzołóstwa. Starzec, decydujący się na zrękowiny właściwie pod przymusem, jedynie z lęku, by nie sprzeciwić się woli mściwego Boga (tak właśnie pokazuje przyczyny jego decyzji wspomniany apokryf), mógłby rzeczywiście nie odczuwać seksualnej zazdrości i do szokującej nowiny podejść z właściwym dla swego wieku dystansem.
Świadomie używam tutaj słów, dla których zazwyczaj w opowieściach o Świętej Rodzinie znajdujemy jakieś oględne zamienniki: ciąża, seksualność, domniemanie cudzołóstwa...
Wygląda na to, że im swobodniejsze obyczaje w kulturze świeckiej, tym surowiej kontrolujemy sposób, w który mówimy o świętości. Tylko że w rezultacie warstwa niedopowiedzeń zaczyna skrywać to, co w Ewangeliach dotkliwe, skandaliczne – zaś historia święta zostaje powleczona warstwą lukru. Tymczasem Józef stał przed wyzwaniem, któremu nie sprostałaby większość nas, współczesnych mężczyzn. Dostrzeżmy rzeczywisty dramatyzm sytuacji: Maria mogła zawierzyć Aniołowi, który przyszedł do niej na jawie, więc Jego słowa potwierdzało świadectwo zmysłów. Józef natomiast miał zaufać deklaracjom (!) młodej kobiety, której w dodatku, jak się zdaje, prawie nie znał (w tamtej epoce przed okresem narzeczeństwa panna i kawaler zaledwie mieli okazję ze sobą kilkakrotnie porozmawiać), przy czym pomocy musiał szukać w snach (Mt 1, 20-23) stanowiących w ówczesnej opinii możliwą, ale jednak nie całkowicie pewną metodę na komunikowanie się z Bogiem.
Jakoś to zniosę
Jedną z niewielu cech, które na podstawie Biblii możemy Józefowi rzeczywiście przypisać, jest rozwaga i niechęć do bezwzględnej sprawiedliwości. W Prawie cudzołóstwo karano śmiercią, skutki rozwiązania kontraktu małżeńskiego ze spodziewającą się dziecka panną mogły być zatem tragiczne. Jeśli zaś nawet nie doszłoby do jej ukamienowania, Maria nie miałaby cienia szansy na godne życie w tamtej społeczności. Zarówno jej sytuacja finansowa, jak opinia zepchnęłyby ją na sam dół drabiny społecznej, w pobliże tanich prostytutek i złodziejek. Nawiasem mówiąc, kiedy sobie to uświadomić, nieco inaczej brzmią słowa, którymi przyjęła Zwiastowanie: „Jestem służebnicą Pańską, niech mi się stanie...” (Łk 1, 38a). To była nie tyle pokora, co szaleńcza zgoda na los więcej niż niepewny.
Więc Józef, młody czy stary, ale na pewno wstrząśnięty, nie spieszył się z decyzją. Coś powstrzymało atawistyczną urazę, coś mu się nie zgadzało w obrazie narzeczonej, najwyraźniej dotąd godnej zaufania. Skoro kobieta, z którą mężczyzna nie obcował, jest brzemienna, nie ma właściwie powodu wątpić w to, co się stać musiało. A jednak – zrobiło mu się jej żal? Coś wiarygodnego zabrzmiało w jej przysięgach, które może składała ze łzami w oczach?
Lub przeciwnie: właśnie rzeczowość jej relacji, nieomal obojętność na to, czy narzeczony jej uwierzy, wyglądała tak osobliwie, że Józef się zawahał, nie zareagował impulsywnie? Po namyśle uznał, że między zrobieniem skandalu a upokarzającym przyjęciem panny z dzieckiem jest trzecie wyjście: „postanowił rozstać się z Nią po kryjomu” (Mt 1, 19b). Po czym miał ów sen, w którym Anioł zażądał od niego podjęcia się wychowania syna. I Józef powiedział: „w porządku”. Albo raczej: „w porządku, jakoś to zniosę”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.