Seks małżonkom nienależny? Czy to możliwe, że Bóg od nas, zwyczajnych chrześcijan, oczekuje niekiedy heroizmu długotrwałej lub zupełnej wstrzemięźliwości? W drodze, 9/2008
Akt zbliżenia cielesnego małżonków, jak pisaliśmy, ma moc sprawiać, pogłębiać ich miłość, jednak dzieje się tak tylko wtedy, gdy akt ten jest zgodny z prawdą (Bożego zamysłu). Skąd tak radykalna teza?
By ją uzasadnić, wróćmy do obrazu ubezpłodnionego współżycia jako kłamstwa: zakłamana zostaje wewnętrzna prawda aktu zjednoczenia, bytowo ustanowiona przez Boga, jako tożsama z możliwą mocą płodności. Zostaje wówczas od wewnątrz zanegowana ważna cecha płodności psychiczno-duchowej, integralnej z fizyczną, a stanowiącej budulec zdolności do daru z siebie, wyjścia z siebie i ofiarności. Każde kłamstwo, jako zło, cechuje dynamika, którą Wojciech Chudy, filozof personalista i badacz kłamstwa, nazwał „kaskadową dynamiką kłamstwa”; każde bowiem kłamstwo wylęga nowe. Chudy pisze: „[kłamstwo] nie wykryte – narasta, rozszerza się niby polip czy rak ogarniający coraz to większe przestrzenie informacji i ducha. Starożytny mędrzec Teognis powiedział o nim tak oto: »Gdy raz z ust człowieka padnie, staje się on jego niewolnikiem«” [3]. Kłamstwo ontyczne, czyli zakłamanie natury, będąc rodzajem zła, promieniuje złem, brakiem. W tym znaczeniu relacja seksualna małżonków, stając się wypaczoną relacją antykoncepcyjną, wykastrowana (nomen omen) z tego najważniejszego, Bożego wymiaru i błogosławieństwa, zostaje jakby pozbawiona wewnętrznej energii życiowej (pisałam o wielowymiarowym, także psychicznym znaczeniu płodności fizycznej), dotykając małżonków osłabieniem płodności ich wzajemnej miłości. Ksawery Knotz pisze: „[…] na głębszych poziomach psychicznym i duchowym dobrowolne wykluczenie fizycznej płodności zaczyna powoli wydawać swoje negatywne owoce. Przeżycie, które towarzyszy aktowi seksualnemu, zaczyna niepostrzeżenie przesuwać się w stronę szukania samej tylko przyjemności seksualnej. Po pewnym czasie takiego współżycia zmienia się wewnętrzna atmosfera duchowa, emocjonalny klimat, który towarzyszy aktowi. Pojawia się coraz mniej troski o dobro partnera, o jego radość i satysfakcję” [4]. Knotz uważa, że w takich czynach przejawia się wybór bożka seksu przed prawem Bożym [5], który niesie opłakane skutki – rozwodzi się 50% małżeństw stosujących antykoncepcję (stosujących metody naturalne – 2–5%) [6]. Okazuje się więc, iż relacja seksualna małżonków przy stosowaniu antykoncepcji nie umacnia ich miłości. Dar z siebie małżonka, gdy ma w sobie utajony pierwiastek negacji, utajone „nie” mówione ważnemu komponentowi miłości – płodności, a poprzez to i Bogu Stwórcy, nie jest darem pełnym: nie może bowiem w postawie pełnego daru współistnieć „tak” i „nie”; prawda musi być koherentna.
Co zatem z małżonkami, którzy ze współżycia muszą zrezygnować? Czy słuszny jest ich niepokój o jakość wzajemnej miłości pozbawionej najbardziej wyrazistego jej znaku, wyrazu i formy? Owszem, akty zjednoczenia są szczególnymi elementami sakramentu małżeństwa, w których działa Bóg. Jednak sakrament małżeństwa to nie tylko seks, ale i całe spektrum wzajemnych odniesień, dialogu, gestów, słów, wyrzeczeń czy modlitwy. Co jednak najważniejsze, człowiek Boży, który nie boi się stracić czegoś dla Boga, staje się duchowym olbrzymem, który współmałżonka kocha miłością olbrzymią.
Tym bardziej rozumiem (bez krztyny potępienia i cienia zgorszenia) konsternację małżonków zmuszonych sytuacją do wstrzemięźliwości i ich rozważanie ucieczki do antykoncepcji, że już św. Tomasz z Akwinu spostrzegł, iż niemal wszystkie nasze czyny, w tym także złe i nieudane, są zorientowane na jakieś dobro. Bardzo rzadko sprawca zła chce zła wprost. Każda ludzka osoba chce jakiegoś dobra, nawet gdy czyni zło; odniesienie do dobra wynika z metafizycznej struktury człowieka. Z tego wynikają właśnie takie sytuacje jak przez nas analizowana. Małżonkowie chcą dwojakiego dobra: chcą osłonić kobietę i ewentualne dziecko przed chorobą lub śmiercią i chcą prawa do małżeńskiego seksu. Dla tego dobra gotowi są na zło antykoncepcji. Wspomniany wcześniej filozof Wojciech Chudy zadaje pytanie, dlaczego czyn ludzki skierowany ku dobru realizuje zło. Odpowiedź na to pytanie, której udziela, posiłkując się myślą Akwinaty, może nam bardzo pomóc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.