Dać ludziom prawo do siebie

Nikt z nas nie ma prawa do kapłaństwa. To nie jest prywatny biznes potrzebny do spełnienia się. Mamy prawo być ochrzczeni w Kościele i słuchać Słowa. W drodze, 1/2010



Postawa gotowości odpowiadania na różne wezwania Kościoła jest bliska postawie zaparcia się siebie, do której wzywa Jezus.

Tak ludzie o nas myślą, tego oczekują. W 1971 roku był Synod Biskupów na temat kapłaństwa, a podczas niego debata na temat tożsamości kapłańskiej, kryzysu powołań, spór o celibat itd. Zachowały się z tego synodu rewelacyjne wystąpienia kardynała Wojtyły. Zastanawia się on, jak opisać kapłaństwo, jaki jest sensus fidei Ludu Bożego w odniesieniu do kapłana. I dochodzi do fundamentalnego zdania z Ewangelii: „Zostawili wszystko i poszli za Nim”. Czyli o tożsamości kapłana nie świadczą czynności liturgiczne, sakramentalne czy jeszcze inne. Wiara Ludu Bożego w odniesieniu do kapłana sytuuje się na innym poziomie. Lud wierzy, że jest on uczniem Jezusa, i to w takim stopniu, że jest gotów dla Niego zostawić wszystko. Kapłan pokazuje, że Jezus Chrystus jest Panem. I dlatego zostawia dla Niego wszystko, czasami nawet siebie samego.

A co dalej? Z czasem ksiądz popada w rutynę, gubi coś istotnego. Przyglądając się swoim braciom, dostrzegam, że zaczynaliśmy od gotowości dania samego siebie, a potem po kawałku systematycznie odbudowujemy swój stan posiadania. Czy da się przed tym obronić?

Z reguły jest tak, że człowiek zaczyna, kierując się najlepszymi motywami, a gdy coś zrobi, to interesuje się, ile dostał. Nawet jeśli nie dostał, to zastanawia się, jak to zostało odebrane. Wszystkie nie najczystsze motywacje pojawiają się później. Czy jest na to jakiś sposób?

Myślę, że są dwa zasadnicze. Jeden jest taki, żeby słuchać Słowa, żeby być otwartym na Słowo, które ma siłę miecza. Jeśli Słowo nie zabije w nas tych trudnych motywów, które się pojawiają, to kto ma to zrobić? Czasami to Słowo nie dotrze wprost z Biblii, którą czytam, tylko ze strony kogoś, kto jest obok mnie i jest na tyle szczery, że z grubej rury mi przywali i powie, że jestem egoistą. Kiedy się usłyszy takie słowa, to boli. A jak boli, to znaczy, że słowo pracuje.

Ważne, by człowiek nie bronił się przed rzeczywistymi relacjami z otoczeniem. Ksiądz nie może obsługiwać abstrakcyjnych bytów. Im ten Kościół, któremu służy, jest mniej abstrakcyjny, tym dla księdza lepiej. To jest dowód na to, że on się otwiera na przekaz drugiej strony. Jeśli wyłącznie odprawia msze dla parafian, a nic o nich nie wie, bo z nikim nigdy nie porozmawiał, jeśli będzie uciekał w prywatność i odgradzał się od parafian murem milczenia, to nikt nie będzie miał szans niczego mu przekazać.

Ksiądz może niesamowicie w życiu się pogubić, ale w Liście do Rzymian czytamy, że dar i wezwanie Boże są nieodwołalne. To oznacza, że w każdym momencie życia można się w sobie na nowo dokopać darów, zacząć na nich coś sensownego budować. Kiedy się zapomni, że wszystko, co my mamy, jest darem i wezwaniem Bożym, oraz sprowadzi się przygotowanie do kapłaństwa, a potem życie w kapłaństwie do duchowych ćwiczeń i prężenia duchowych muskułów, to kiedy człowiek raz, drugi zawali, nie ma się jak odbudować. Jak ma to zrobić, skoro wszystko jest jego własnym wysiłkiem, własnym dążeniem? Na siebie nie może już liczyć. Wystarczająco się skompromitował. Ratunkiem jest wiara, że w nim jest złożone zawierzenie Pana Boga. Bo czasem jest tak, że zaczynamy od dobrego motywu, a kończymy na tych nieciekawych. I może być też odwrotnie, że ktoś zaczyna od nie najlepszych, a kończy na najlepszych.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...