Wiele praw genetycznych, które wydawały się kiedyś niemal dogmatami, zaczyna się chwiać albo staje się tylko zasadami ograniczonego stosowania. Tygodnik Powszechny, 13 stycznia 2008
Dyskusja o wspomaganiu prokreacji metodami zapłodnienia in vitro i transferu embrionów (będę je określał skrótem zarówno z języka angielskiego, jak łaciny – FIVET) toczy się w najlepsze, ale z reguły sprowadzana jest do dylematów etycznych, najczęściej przypisywanych Kościołowi. Dla biologa merytoryczna ona nie jest. Zajmijmy się więc jego właśnie wątpliwościami. I choć nie powinien mieć znaczenia stosunek biologa do religii, należy przyjąć, że przestrzega on uniwersalnych zasad etycznych, czyli: czuje się odpowiedzialny nie tylko za cel, do którego zmierza, ale i za metodę, dzięki której ma nadzieję go osiągnąć, jak też za konsekwencje swojego działania. Tego samego biolog oczekuje od swojego adwersarza – zwolennika FIVET-u.
Rozmowa na ten temat daleka jest od rzetelności. Po jednej stronie stoją fachowcy znający problem od strony technologicznej, zaangażowani w procedurę wspomagania prokreacji nie z powodów naukowych, lecz przede wszystkim zawodowych i ekonomicznych. Raczej nie należy się spodziewać, że łatwo przyjmą obiektywną przewagę drugiej strony – idealistów z wątpliwościami natury etycznej, o znacznie mniejszej wiedzy i, co będę się starał udowodnić, z dostępem do niej celowo ograniczanym. Co też ważne, w dyskusji bardziej skłonne są uczestniczyć osoby, które dzięki tej technice urodziły dziecko, niż te, które nie zostały zakwalifikowane do tej procedury czy też nie przeszły jej z powodzeniem.
Tymczasem w historii FIVET-u była już okazja do przeprowadzenia rzetelnej dyskusji na temat zasadności jego stosowania jako technologii wspomagania prokreacji człowieka – wycofanie się z tej działalności człowieka o wielkich zasługach dla jej rozwoju Jacques’a Testarta. Jego książka, tłumaczona również na język polski, nie doczekała się polemiki środowiska. Dlaczego? Wydaje się, że powodem jest pragmatyka: nie należy podejmować merytorycznej dyskusji publicznej z mocnym adwersarzem, ponieważ zbyt wiele wątpliwości mogłoby ujrzeć światło dzienne bądź dotrzeć do świadomości społecznej.
Powodem rezygnacji Testarta była przede wszystkim eskalacja żądań i oczekiwań osób, które zwracały się o „pomoc w prokreacji”. Zwykle zaczynało się od zapewnień małżonków, że zgadzają się na użycie tylko swoich gamet. Jeżeli okazywało się, że jedno z małżonków nie może być ich dawcą, zgadzano się na dawcę anonimowego albo wskazanego. Gdy żaden z małżonków nie był w stanie dostarczyć żywej gamety, domagano się skorzystania z embrionów już gotowych, znajdujących się w zamrażarce laboratorium, czyli dokonania adopcji do macicy (paradoksem, czy może raczej perwersją, jest przedstawianie w dyskusji tego sposobu wykorzystania embrionów, jako argumentu „za”, bo przecież nie trzeba zabijać zamrożonych embrionów, można je sprzedać). W innych przypadkach żądano, by dziecko poczęte z gamet danego małżeństwa urodziła inna kobieta. To również wspomaganie prokreacji, czyż nie? Jeżeli kobieta nie może sobie pozwolić na przerwę w pracy albo nie chce stracić figury, a jest wystarczająco zamożna, może wszak wynająć sobie „matkę zastępczą – biologiczną”.
Testart spodziewał się eskalacji żądań również na innym poziomie – FIVET jest świetnym punktem wyjścia do wprowadzania metod eugenicznych, dyskryminowania zygot i zarodków ze względu na ich status genetyczny czy płeć lub do manipulowania strukturą genetyczną zarodków. Obecne możliwości technologiczne pracowników laboratoriów FIVET przekroczyły prawdopodobnie wyobrażenia Testarta, a ingerencje genetyczne FIVET-u mogą być bardziej niebezpieczne w skutkach niż klonowanie człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.