Kazirodca Jan S. dostał rok, ale zaraz go wypuścili. Córka, co spłodził jej czworo dzieci, też za nim w sądzie świadczyła. Lojalna, jak wszyscy. Tygodnik Powszechny, 21 września 2008
– Mąż był normalny – nie pił, robił to nam po trzeźwemu – wyznaje mama Alicji.
– Tacy normalni, jak wszyscy – mówią sąsiedzi. No może poza tym jednym – izolowali się. Ich chata stała na uboczu wioski. W pobliżu las. To typowe dla kazirodców – izolować bliskich od świata.
Inny kazirodca – Jan S. ze Sławna – też nikogo nie wpuszczał. Otworzył drzwi tylko raz: kobieta z ośrodka pomocy społecznej zagroziła, że jeśli jej nie wpuści, nie zobaczy zasiłku. – Dzieci były dobrze wyćwiczone, przy obcych do Jana mówiły „dziadku” – wspomina urzędniczka.
Gdy pojawiają się częstsze niż zwykle wizyty, kazirodca zmienia otoczenie. Krzysztof B. spakował dobytek i wywiózł rodzinę daleko na wschód Polski.
Ojciec współżyjący z córką – tabu we wszystkich kulturach świata. Nikt z sąsiadów takich rzeczy nie powinien i nie chce widzieć. W dodatku na wsi wciąż obecne jest przekonanie, że moja chałupa należy do mnie i wara od tego, co się w niej dzieje.
– „Dopóki inni nie wiedzą, że ja wiem, nie muszę nic robić” – tak myślą ludzie. Działanie naraża na krytykę, więc lepiej być biernym – tłumaczy Bogusława Liszka-Kisielewska.
Ale ludzie czują, że coś jest nie tak, i szepczą.
– Widywałam, jak Krzysztof wraz z Alicją szli razem do zagajnika – opowiada sąsiadka. – Jak pytałam „co wy tam tak chodzicie”, mówił, że idą się zrelaksować, żeby mieć dobry sen.
Kobieta przyznaje, że to takie trochę dziwne, ale co i komu miała powiedzieć?
– Na wsi ludzie są bardziej solidarni. Tam nie ojciec, ale to „wyrodne dziecko”, co do kicia go wsadziło, będzie napiętnowane. Bo „zły to ten, co gniazdo swe kala” – twierdzi Jakub Śpiewak.
Z dumnie podniesioną głową chodzi po wsi Jan S. Sąsiedzi zawsze wiedzieli, że pod jego dachem dziwnie się dzieje. Ale lojalnie przed sędzią świadczyli: „Jan kocha te dzieci”. Doniosła opieka społeczna, wszczęto postępowanie, ale nikt złego słowa nie dał powiedzieć. Nawet ksiądz się za nim wstawił, bo to nieludzkie: izolować ojca od rodziny. Dostał więc Jan rok, ale zaraz go wypuścili. Ma być z czego dumny. Bo córka, co spłodził jej czworo dzieci, też za nim w sądzie świadczyła. Lojalna, jak wszyscy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Miejscem, w którym mieszka Bóg, dla Żydów była świątynia. Jezus przekracza granicę świątyni...