Bóg ma moc stwarzać na nowo. To, co dobre i wartościowe na ziemi, będzie w niebie miało nową postać (Ks. Grzegorz Ryś) Tygodnik Powszechny, 2 listopada 2008
Czy w kategoriach społecznych konsekwencji grzechu należy rozumieć naukę o czyśćcu jako o oczyszczeniu z win, które pozostają po darowaniu grzechów?
Niezupełnie. Grzech pozostawia następstwa w człowieku. Przy spowiedzi zostaje mi odpuszczony, ale nie jestem już tym samym człowiekiem. Grzech może stać się zaczątkiem nałogu, sprawia, że każdy kolejny wybór jest trudniejszy. Może mieć konsekwencje dla bliźnich, ale przede wszystkim degraduje samego grzesznika: dobro będzie mu przychodzić coraz trudniej.
Czyściec nie ma zresztą wiele wspólnego z odpuszczeniem win, bo dotyczy człowieka już pojednanego z Bogiem.
Czyli czyściec nie jest karą?
Nie. To znowu konsekwencja tradycji, która przez wieki próbowała go pokazywać jako rodzaj „czasowego piekła”. Używano pojęcia „przedpiekle”. A przecież to „przedniebo”.
Ależ to nie tylko wyobrażenie sprzed wieków. Siostrze Faustynie miała się ukazać zakonnica przebywająca w czyśćcu – cała w płomieniach.
Do objawień trzeba wypracować odpowiednią hermeneutykę – by oddzielić treść od formy.
Podobnie jest z objawieniem biblijnym. Trzeba wejść w kontekst historyczny, kategorie myślenia mistyka, język symboli.
W jaki sposób wyinterpretowano z Pisma Świętego naukę o czyśćcu? Chrystus w zasadzie o nim nie wspomina...
Klasycznie wskazuje się na Księgę Machabejską: Juda Machabeusz odkrywa po bitwie, że wielu z jego poległych żołnierzy trzymało pod siodłami figurki pogańskich bóstw. Zbiera więc ofiarę, posyła do Jerozolimy i każe się w świątyni modlić za tych zmarłych. Dowodem na czyściec jest fakt, że modlimy się za zmarłych. Mamy wyczucie, że zmarły potrzebuje oczyszczenia, zanim stanie przed Bogiem, że potrzebuje w tym naszego wsparcia.
Dobrze, tyle że o niebie i piekle Jezus mówi wprost. A dowodem na czyściec ma być to, że ludzie wierzą w jego istnienie?
Ależ tu nie chodzi o dowód na wiarę! Starą zasadą Kościoła jest: Lex orandi, lex credendi (tak, jak się Kościół modli, tak wierzy). Modlitwa jest miejscem, w którym odkrywamy prawdy o Bogu.
Wróćmy do wyobrażeń nieba. Przedstawiane bywa jako ogród...
To oczywiste skojarzenie: powrót do raju.
...albo miasto.
To z Apokalipsy: Nowe Jeruzalem, miejsce święte, gdzie jest Bóg. To miasto jest symbolem – pokazuje, na czym niebo ma polegać: jest wiecznym życiem w Bogu.
A te obrazy, gdzie św. Jan wylicza liczbę bram...
To też symbole – pełne treści: 12 warstw fundamentu to 12 pokoleń Izraela, 12 bram to Apostołowie Baranka – co wyraża prawdę, że do nieba wchodzi się poprzez Kościół, a ten cechuje ciągłość w odniesieniu do Izraela.
Skoro są bramy, to są mury... Po co?
Każdy symbol jest niedoskonały. Mury są znakiem bezpieczeństwa. W niebie zbawieni czują się bezpieczni, zło ich już nie dosięgnie. Natomiast Apokalipsa powstawała w czasach, gdy było się czego bać.
21. rozdział Apokalipsy opisuje „niebo nowe i ziemię nową” – stan, w którym nie będzie już tego wszystkiego, co człowiekowi zagraża. Podobną wizję przedstawia Izajasz (11, 6-9): „Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem...”.
Grzech zaburzył harmonię między człowiekiem a Stworzeniem. Po grzechu ziemia staje się dla Adama wrogiem. Zapowiedź odkupienia jest zapowiedzią przywrócenia harmonii. W Ewangelii Marka czytamy, że Chrystus żył na pustyni „wśród zwierząt”. Tak więc w Nim dzieje się to JUŻ.
Rozmawiali Michał Kuźmiński i Maciej Müller
****
Ks. prof. Grzegorz Ryś jest historykiem Kościoła, rektorem krakowskiego seminarium. Stale współpracuje z „TP”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.