„Eluana zasługuje na wyraz wielkiej miłości – ona mówiła do nas i stawiała nam pytania”. Najważniejsze pytanie, które pozostawiła, jest chyba takie: czy w ten sposób powinno zakończyć się jej życie? Tygodnik Powszechny, 22 lutego 2009
Michał Olszewski, Artur Sporniak: Podczas pogrzebu Eluany Englaro odczytano list biskupa Udine, w którym znalazły się słowa: „Eluana zasługuje na wyraz wielkiej miłości – ona mówiła do nas i stawiała nam pytania”. Najważniejsze pytanie, które pozostawiła, jest chyba takie: czy w ten sposób powinno zakończyć się jej życie?
Andrzej Zoll: Wydaje mi się, że niedobrze się stało, bo decyzja o przerwaniu życia Eluany została podjęta ze względu na jakość tego życia. Chcę podkreślić: to było życie! Ona była wprawdzie sztucznie odżywiana, ale życiowe czynności jej organizmu były zachowane – i serce, i płuca funkcjonowały samodzielnie.
Dla mnie pytaniem zasadniczym jest, czy możemy mówić o życiu niewartym życia. Wiemy, że w historii to pytanie było już rozstrzygane i konsekwentnie egzekwowane w stosunku do tych, których życia nie zakwalifikowano do dalszego trwania.
Ks. Adam Boniecki: Sprawa Eluany stała się przedmiotem narodowej dyskusji we Włoszech. W świadomości ludzi pojawiły się bardzo ostro postawione pytania, czym jest życie i czy ktokolwiek ma prawo je przerwać – to pozytywne strony tej smutnej historii. Mnie zastanowił fakt, że było w tej sprawie kilka orzeczeń sądowych: trybunały niższego szczebla odmówiły ojcu prawa do pozbawienia życia Eluany i ich decyzję zmienił dopiero Sąd Najwyższy, a przecież nie jest on kimś na podobieństwo Boga Ojca.
To wskazuje na relatywność ludzkich ocen. Kto w takich sytuacjach powinien podejmować decyzję? Od tego pytania nie da się uciec, gdyż takich ludzi jest coraz więcej. W zakładzie w Udine, gdzie Eluana spędziła ostatnie dni swojego życia, leży w stanie śpiączki pewna kobieta. Widziałem w telewizji jej syna, który, wstrząśnięty wyrokiem, pytał: „To z moją mamą też tak zrobią?”.
Jan Hartman: Nie tylko sąd włoski, także sądy w innych krajach podejmowały już podobne decyzje, udzielając zgody na przerwanie życia osoby w stanie trwale wegetatywnym, gdy była pewność, że nie ma ona i nie będzie miała żadnego życia psychicznego. Powinniśmy zrozumieć, że sądy zachowują się w tych przypadkach nie aktywnie, lecz pasywnie.
Ani ustawodawcy, ani wykonawcy prawa (czyli m.in. sądy w krajach demokratycznych) nie poczuwają się do tego, by rozstrzygać kwestie metafizyczne, np. takie, czy żywym człowiekiem jest ktoś, kto posiada życie psychiczne, czy również ktoś, kto posiada wyłącznie życie cielesne. Sądy zdają się na opinię i sumienia tych, którzy sprawy te wytaczają i którzy są w tych procesach biegłymi, a więc sumienia rodzin chorych i lekarzy.
Sąd, wydając pozwolenie, wcale nie wziął odpowiedzialności na siebie za przerwanie życia Eluany, tylko zezwolił na to, żeby pełna odpowiedzialność za ten czyn spadła na jej ojca i wspomagających go lekarzy. Myślę, że takie „umycie rąk” przez sąd jest słuszne. Jeżeli w tle są nierozstrzygalne zagadnienia metafizyczne, natrafiamy na granicę państwowej kontroli nad postępowaniem obywateli. Medycyna jest na tyle autonomiczną i fachową dziedziną, że system wymiaru sprawiedliwości ma w odniesieniu do niej ograniczone możliwości działania – zawsze w końcu musi się zdać na opinie lekarzy i wolę stron.
Dlatego decyzji włoskiego sądu nie uważam za arogancką czy apodyktyczną. To, co się stało, jest tak naprawdę aktem moralnym ojca Eluany, który nie mógł patrzeć już na stan swojej córki, w jego pojęciu upokarzający dla niej. Pokornie powstrzymałbym się od oceny moralnej tego człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.