Katolicka kamasutra czy chrześcijańska tantra

Karani jesteśmy przez nasze grzechy, a nie za nie. Sprowadzenie etycznego dyskursu o seksie i seksualności do tego, co „nie wolno”, jest teologicznym i duchowym błędem przypominającym sprowadzanie chrześcijaństwa do nauki o grzechu. Tygodnik Powszechny, 21 czerwca 2009


W swoim tekście Sporniak domaga się rehabilitacji takiego nauczania, choć nie wskazuje na jego protagonistę, umieszczając ciężar teologicznego sporu między poglądami o. Knotza a nauczaniem Katechizmu i „teologią ciała” Jana Pawła II, którym patronuje św. Augustyn. Aporie teologii ciała upatruje publicysta „Tygodnika” w demonizacji pożądania i oddzielenia jej od namiętności, bez której nie ma autentycznej bliskości fizycznej w miłosnym zespoleniu małżonków. Taka hermeneutyka zawęża jednak historię problemu, stawiając pod znakiem zapytania niektóre z jego postulatów.

Augustyn po Freudzie

Czytając Knotza i Sporniaka upewniam się w przekonaniu, że Augustyna należy czytać po Freudzie, żeby nową teologię ciała oprzeć na ciele, a nie na lękach i stereotypach. Wydaje się jednak konieczne wyjście poza „katolicką kamasutrę” i pogłębianie tego, co kiedyś nazwałem „chrześcijańską tantrą” (por. „TP” nr 2/04 i 19/04).

W tym kierunku zdaje się podążać Sporniak, ale jego „teoria libido” jest uproszczona. Błędnie bowiem zakłada, że „Kościół zaanektował neutralne w swej istocie pojęcie pożądania (libido) i nadał mu negatywną konotację, odnosząc to słowo wyłącznie do pragnienia zmysłowego przekraczającego wskazania rozumu.

Tym samym spowodował sytuację prowokującą permanentne nieporozumienia w dyskusji o seksualności”. To prawda, że historię chrześcijaństwa przez długie wieki znamionowała wrogość do seksualności, także tej małżeńskiej. Zaraził je tym św. Augustyn, choć nie on pierwszy wytworzył tego wirusa. I chociaż w chrześcijaństwie znajdziemy wyjątki od takiej postawy, istotnie na tle innych religii chrześcijaństwo przez wieki wiodło prym w negacji seksualności.

Wiele kultur niechrześcijańskich dopuszczało kontrolę urodzin, masturbację i seks przedmałżeński. W chrześcijaństwie natomiast Ojcowie Kościoła stworzyli bardzo rygorystyczne reguły, zabraniające wszystkich nieprowadzących do prokreacji zachowań seksualnych pod sankcją kary piekielnej.

I chociaż chrześcijaństwo ma swoje korzenie w judaizmie, Ojcowie Kościoła dokonali zerwania z jego nauczaniem na temat roli częstego współżycia małżeńskiego, wprowadzając przez większość roku liturgicznego zakaz zbliżania się do siebie małżonków. Takie normy wzmocniły wśród wiernych przekonanie, że przyjemność cielesna i duchowość nie mają ze sobą nic wspólnego nawet w małżeńskim łożu.

Stanowisko Lutra w sprawie pożądliwości – niewątpliwie naznaczone myślą Augustyna – wypadałoby bardziej zniuansować, niż to uczynił Sporniak. Ojciec Reformacji uważał bowiem, że seks jest lekarstwem dla duszy, tak ważnym dla życia, jak jedzenie czy picie, i zachęcał wiernych do współżycia nawet wtedy, kiedy nie miało ono na celu spłodzenia potomstwa.

Nie była to jednak afirmacja samej seksualności, ponieważ jednym z motywów takiego stanowiska Lutra było przekonanie, że częste współżycie w małżeństwie stanowi w miarę skuteczne antidotum na seks pozamałżeński. Poza tym, nie tylko Luter, ale również Kalwin, Wesley i inni przywódcy Reformacji twierdzili, że życie w celibacie było duchowo lepsze od małżeństwa. Tradycja purytańska, która rozwinęła się w obrębie protestantyzmu, miała niewątpliwie silny wpływ na rygoryzm moralny w stosunku do seksualności.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...