Katolicka kamasutra czy chrześcijańska tantra

Karani jesteśmy przez nasze grzechy, a nie za nie. Sprowadzenie etycznego dyskursu o seksie i seksualności do tego, co „nie wolno”, jest teologicznym i duchowym błędem przypominającym sprowadzanie chrześcijaństwa do nauki o grzechu. Tygodnik Powszechny, 21 czerwca 2009


Kontrowersje wokół libido

Analizując poglądy teologów chrześcijańskich na temat pożądania, zwłaszcza tych przednowożytnych, nie można im jednak przypisywać, jak to zrobił Sporniak, „zaanektowania neutralnego w swej istocie pojęcia pożądanie (libido)”. Po pierwsze dlatego, że – jak pokazują badania kulturowe – pożądanie nigdy nie miało charakteru neutralnego (stąd liczne tabu w tej materii). Po drugie, badania laboratoryjne potwierdzają, że sens przyjemności jest niejednoznaczny nawet w przypadku zwierząt. Po trzecie, pojęcie „libido” (łac. chęć, pragnienie) na terenie psychoanalizy – która je wypromowała – nie doczekało się jednoznacznej definicji.

Nie wchodząc w meandry metapsychologii freudowskiej i ewolucji teorii libido w ramach psychoanalizy, wystarczy powiedzieć, że i na tym polu pożądanie seksualne/libido znajdujące się na granicy cielesno-psychicznej jest „dynamicznym przejawem popędu seksualnego w życiu psychicznym”, ale nie czymś neutralnym. Przyjemność nie jest doświadczeniem samym w sobie.

Freud wyobrażał sobie seksualność w czystej formie jako zachłanną, drapieżną, niewybredną i chaotyczną, a jego teorię libido można uznać za najbardziej kompletne rozwinięcie przekonania, w które wierzono przez całe stulecia, nie tylko w chrześcijaństwie, że ludzka seksualność – wersja seksualności zwierzęcej – jest bezlitosną, nieustępliwą, spontanicznie powstającą siłą napędową. W tym aspekcie Augustyn znalazłby w nim swego sprzymierzeńca.

Dzięki jednak rozwojowi psychoanalizy i innych nauk o człowieku wiemy, że spersonifikowaliśmy naturę, aby móc jej przypisać te aspekty naszego doświadczenia, które trudno nam zaakceptować. Jak pokazują badania i doświadczenie kliniczne, na podstawie problematycznych aspektów ludzkiej seksualności stworzyliśmy antropomorficzne wyobrażenie zwierzęcej seksualności i natury; następnie wysnuliśmy wniosek, że ta prymitywna siła, którą wyobraziliśmy sobie jako cień na naszym filogenetycznym dziedzictwie, jest źródłem naszych problemów.

W teologii przesunięto ten „cień” w obszar nadprzyrodzony i w ten sposób ową siłę libido zdemonizowano. Warto więc czytać Augustyna po Freudzie, aby zrozumieć, gdzie leży słabość „teologii ciała”, ale również, co jest w niej wciąż aktualne.

Współcześni ludzie – na co wskazywał wybitny amerykański psychoanalityk Stephen A. Mitchell – poszukują namiętności, aby nadać sens swojemu życiu. Często jest to skuteczne jedynie na chwilę. Z jednej strony bliźniaczą stroną namiętności jest bowiem agresja, z drugiej istnienie wzajemnie sprzecznych potrzeb: poczucia bezpieczeństwa i potrzeby aktywności, skutecznego działania i osiągnięć.

Każda z tych dychotomii wskazuje więc na dwie fundamentalne i sprzeczne tendencje: z jednej strony potrzebę oparcia na tym, co znane i przewidywalne, zakorzenienia, pewnej struktury służącej „orientacji i czci”; z drugiej strony pragnienie przełamania utartych schematów i wzorców, przekroczenia granic, doświadczenia czegoś nieprzewidywalnego, co nas zachwyci lub zadziwi. Romantyczna namiętność, będąca wyrazem pragnienia małżonków, wyłania się z nałożenia na siebie obu tych tendencji.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...