14 listopada, na kilka dni przed wyborami w Kosowie, redakcja „Znaku” oraz Instytut Badań nad Cywilizacjami Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie zorganizowały dyskusję o przyszłości tej prowincji i całych Bałkanów. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty rozmowy. Znak, 12/2007
WOJCIECH STANISŁAWSKI: Zgoda. Z punktu widzenia strategicznego Rosji to się po prostu nie opłaca. Jednak dynamika zaangażowania politycznego w wielu górzystych krajach świata bardziej przypomina reakcję kibiców piłkarskich niż dyplomatów… Hasło „Kosowo otrzymało niepodległość” znacznie bardziej przemówi do innych „górali” z mniej szczęśliwych krajów świata niż na przykład teoretyczne zastrzeżenia, że była to sytuacja wyjątkowa ze względu na szczególny status prawny okręgu autonomicznego Kosowo w Jugosławii Tity… Hasło niepodległości może zacząć wędrować po świecie.
ADAM BALCER: Każdy ruch separatystyczny musi sobie zdawać sprawę, że wywołując konflikt, może powtórzyć sukces Kosowa tylko pod warunkiem uzyskania wsparcia potężnego protektora, takiego jak Stany Zjednocznone czy Rosja.
Proszę sobie wyobrazić, że nie ma problemu Kosowa – czy to by zlikwidowało ruchy separatystyczne na świecie? Przecież od wieków w wyniku wojen wewnętrznych toczących się w poszczególnych państwach i odłączania się poszczególnych ich części, dokonują się zmiany granic. Uważam, że ta kwestia w wypadku Kosowa jest wyolbrzymiona, zmitologizowana.
WOJCIECH STANISŁAWSKI: Tu się różnimy. Myślę, że od Tygrysów Tamilskich po Erytrejczyków wszyscy powiedzą: „O, im się udało! Teraz czas na nas!”.
JAN PIEKŁO: Ja również nie rozumiem, dlaczego dla Kurdów, Osetyjczyków czy Abchazów akurat Kosowo miałoby być przypadkiem, który nie może się powtórzyć? Kosowo może uruchomić proces, nad którym świat przestanie panować – ponieważ to jest złamanie, obejście prawa międzynarodowego, coś, co otwiera drogę do mnożących się konfliktów, które są w stanie podważyć istniejący porządek świata oraz rolę – i tak osłabionej – ONZ.
Wracając do sprawy Rosji i jej przewidywalności: nie wiem, czy jej politykę można określić mianem racjonalnej, czy jest to raczej coś, co wykracza poza myślenie w tych kategoriach. Rosja do prowadzenia swojej polityki zagranicznej używa kilku rodzajów broni. Między innymi steruje i w odpowiedniej dla siebie chwili uruchamia tzw. frozen conflicts, czyli „zamrożone konflikty”. Tak się dzieje w tej chwili w Osetii Południowej i Abchazji. Inna broń to szantaż energetyczny, który Moskwa stosuje wyjątkowo skutecznie, a także praktyka kupowania przez koncerny związane ze służbami specjalnymi firm o znaczeniu strategicznym w Europie. Wyraźnie chodzi o zrównoważenie wpływów Stanów Zjednoczonych i NATO. Uznanie niepodległości Kosowa może ten proces pokierować w bardzo niebezpiecznym kierunku. Obawiam się, że świat zachodnich demokracji nie jest na taki kryzys przygotowany…
ADAM BALCER: Rosja stała się bardzo asertywna. Ale czy jeśli Zachód będzie bardziej koncyliacyjny, wpłynie to na stanowisko Moskwy? Raczej wywoła efekt odwrotny! Wtedy to my będziemy mieć problem z Albańczykami. Sukces Rosji w sprawie Kosowa jeszcze bardziej wzmocni tam tendencje neoimperialne.
Zgadzam się, że mamy do czynienia z naruszeniem prawa międzynarodowego. Jak jednak pogodzić prawo do samostanowienia – które w pewnych sytuacjach jest legalne, bo to, co Serbia zrobiła w Kosowie w latach 1998–1999, daje podstawę Albańczykom do skorzystania z tego prawa – z prawem do integralności terytorialnej? To nie jest tak, że „obchodzimy” prawo międzynarodowe bez żadnych podstaw…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.