Telewizja nie dokona naszej ewangelizacji osobistej, indywidualnej. My jednak możemy ewangelizować szeroko pojętą sferę kultury, nasycając ja pierwiastkami chrześcijańskimi. Zeszyty Karmelitańskie, 4/2006
W twórczości telewizyjnej, w filmach i działalności publicystycznej, również jako redaktor naczelny tygodnika „Ozon”, tropi Pan wynaturzenia kondycji ludzkiej, wszystko to, co Jan Paweł II nazwał „cywilizacja śmierci”. Obraz świata, który wyłania się z takiego rozpoznania, jest mroczny i nie skłania do optymistycznych wniosków.
Grzegorz Górny: Nie mam wrażenia, że tropie. To za dużo powiedziane, bo to by wskazywało, że jestem jakimś tropicielem, który stara się wydobyć cos, co jest ukryte. Tymczasem ta „cywilizacja śmierci” to nie metafora poetycka Jana Pawła II, tylko określenie pewnej realności. Ona istnieje i wcale nie trzeba jej tropiąc, ponieważ ona sama się manifestuje. To, o czym robimy filmy i o czym piszemy, to rzeczy powszechnie znane. Staramy się jedynie przyłożyć do nich miarę duchowa, czyli spojrzeć na nie z perspektywy chrześcijańskiej. Nigdy też nie poprzestajemy jedynie na stwierdzeniu istnienia zjawisk negatywnych, ale zawsze staramy się pokazać, jakie są drogi wyjścia. Gdy poruszamy zagadnienie aborcji, to jest też mowa o terapii kobiet, które poddały się temu zabiegowi. Pokazaliśmy bardzo wyraźnie, na czym taka droga duchowego uzdrowienia polega. Podobnie w przypadku eutanazji – przedstawiliśmy rozwój ruchu hospicyjnego i medycyny paliatywnej. Nie epatujemy ciemna strona rzeczywistości, ale jednocześnie nie zamykamy na nią oczu. Staramy się odnaleźć drogi wyjścia. Chcemy przekazać i dać ludziom nadzieje.
Cywilizacje zachodnia – Pana zdaniem, toczy głęboka choroba. Chrześcijaństwo jest w odwrocie?
Pojawia się tu pytanie, co to jest cywilizacja zachodnia? Jeżeli postawimy znak równości miedzy cywilizacja chrześcijańska a cywilizacja zachodnia, to czy Ameryka Południowa też zalicza Sie do cywilizacji zachodniej? A okazuje się, że tam wcale aż takiego kryzysu duchowego nie ma. Także tzw. Zachód, czyli kraje wysoko rozwinięte, też jest zróżnicowany. Stany Zjednoczone na przykład nie są dotknięte w takim stopniu sekularyzacja co Europa Zachodnia. W USA religia nadal zachowuje swoja żywotność. Można stwierdzić, że największy kryzys duchowy dotyczy głównie Europy Zachodniej.
Miałem niedawno okazje rozmawiać z biografem Jana Pawła II, George'm Weiglem, który uświadomił mi, że w amerykańskim dyskursie publicznym funkcjonuje określenie „problem europejski”, „kwestia europejska”. Jak ktoś rzuca tam takie słowa, to wszyscy wiedza, o co chodzi. Problem został zleksykalizowany. Chodzi o europejskie kryzysy: demograficzny, moralny, obyczajowy, duchowy. Wszystkie te kryzysy są ze sobą powiązane. Gdy Amerykanie mówią w swoich dyskusjach o problemie europejskim, to wiedza od razu o co chodzi. Tymczasem Europejczycy nie wiedza, czyli nie rozpoznają tego kryzysu, nie są go świadomi i w tym jest największy problem. Takie spojrzenie z zewnątrz, zza oceanu, może być niezwykle odświeżające. Świat zachodni nie jest wiec jednorodny i ciągle trwa walka o kształt cywilizacyjny, kulturowy, obyczajowy, religijny świata zachodniego. Ścierają się tu różne wpływy i wynik tej walki nie jest przesądzony.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
»
|
»»