"Kto mówi dziś o nieuczciwości"

Kłamstwo niszczy wewnętrzną spójność człowieka, „schizofrenizuje” go. Kłamiąc gubimy elementarne poczucie godności, które ma swoje źródło w prawym życiu. Gubimy postawę wyprostowaną. Czy jest możliwe, abyśmy żyjąc nie kłamali? Zeszyty Karmelitańskie, 1/2009



M. M.: Rozwiązanie problemu życia rozpoznaje się po zniknięciu tego problemu – zauważył Ludwig Wittgenstein. Jak ktoś ma depresję, powinien zacząć tańczyć, wtedy depresja zniknie. Co zrobić z nieuczciwością, żeby znikła albo zmniejszyła się jej skala? Jak wszyscy będą uczciwsi, problem zniknie naturalnie. Skalę problemu rozpoznajemy po stanie świadomości, która traktuje nieuczciwość i krętactwo jako sposoby na przeżycie, a nie przywary.

Owszem, jest jakaś nadzieja w nowej elicie, która żyje w świecie liberalnym i nie oddychała powietrzem późnego komunizmu i pseudoliberalizmu lat 90-tych. A propos elit społecznych, to mam takie wrażenie, że język wysoce nasycony retoryką moralną, dotyczy to zwłaszcza elit humanistycznych, zwykle jest zasłoną jakiegoś moralnego zakręcenia, nie chcę tego nazywać od razu nieuczciwością. W Polsce jest to problem tzw. autorytetu.

Autorytet załatwia sprawę indywidualnej refleksji moralnej, jest formą scedowania na kogoś mojej odpowiedzialności – za siebie przede wszystkim, a w drugiej kolejności za innego. To jest „bożek”, „bóstwo”, pogaństwo bez wymiaru estetycznego. Nimfy były urocze, autorytety nie. Ponadto, często łatwiej zająć się innym, niż sobą, aby pielęgnować narcystyczną miłość do siebie.

Tu wskazuję na pewne niebezpieczeństwa lektury Levinasa. Podkreślam także społeczny aspekt kształtowania ludzi uczciwych. Tam, gdzie są twarde warunki życia, postawy są chyba wyraźne. Pytanie do Stanisława Baja. Czy istnieje taki rozziew między językiem elit a językiem zwykłych, tzw. normalnych ludzi?

Stanisław Baj: Myślę, że coś takiego istnieje. Ale nie na tym bym się skoncentrował i nie dokonywałbym takiego podziału na lud i elity. To są rozważania dobre dla socjologów i psychologów społecznych. Funkcjonuję w dwóch światach. W środowisku wiejskim i w Warszawie. Te przestrzenie są kontrastowo różne. Na wsi niby jest lud, a w Warszawie elity.

Ale co to są te elity, też nie wiadomo. Chcę wrócić do tego wątku, od którego zaczęła się ta rozmowa. Myślę, że te sprawy, jeśli chodzi o ocenę – uczciwość i nieuczciwość – odbywają się najgłębiej w człowieku, jak to tylko możliwe. Przed wielu laty oglądałem w telewizji, skądinąd interesujące w owym czasie (to był koniec lat 80-tych) wywiady z prof. ks. Tischnerem.

I w pewnym momencie, przy którejś z rozmów pod koniec programu, pada takie pytanie: „Proszę mi powiedzieć, proszę księdza, co jest największym problemem współczesnego człowieka”. Tischner zastanawiał się bardzo długo. I po namyśle wypowiedział ważne zdanie, mianowicie, że „Współczesny człowiek nie chce mieć sumienia”. To zdanie ciągle mi towarzyszy, kiedy mówimy o kategoriach „uczciwość”, „nieuczciwość”. Bez tego pojęcia żadnej z tych spraw, kategorii, w ogóle nie da się rozstrzygnąć. To się zaczyna gdzieś w środku człowieka.

Z. R.: Ma pan rację. To są bardzo ważne kategorie.

S. B.: Od tego się właściwie wszystko zaczyna, inaczej są to sprawy zupełnie zewnętrzne. Najogólniej tak o tym myślę. Natomiast co do elit, to nie wiem, co to jest.

Z. R.: Ale elita to nie jest ktoś, kto mieszka w Warszawie.

S. B.: Nie, nie...

Z. R.: Niech sobie mieszka gdzie chce, ważne jest, co robi, co mówi, co czuje, czy ma sumienie właśnie.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...