Najwięcej o niezależności mediów mówiło się w latach 90., gdy pełną dominację na polskiej scenie medialnej miał Adam Michnik i „Gazeta Wyborcza”. Wówczas to po podziale sceny polskiej przy okrągłym stole, Adamowi Michnikowi i jego środowisku dostał się tort medialny. Wpływy jego były ogromne. Cywilizacja, 24/2008
Dalej Wasilewski wzywał, by chronić centra mózgowe polskiej cywilizacji przed autodestrukcją. „Jeden doktor filozofii zdziczały więcej szkody przynosi niż zaniedbany prostak w polu. Bo tamten ma swój świat umysłowy utrwalony tradycjami, przeciw któremu nie wykracza, dopóki go rozkład z góry nie dosięgnie”. Gdy zaś opanowane zostaną destrukcją centra mózgowe „naród staje się sam dla siebie koniem trojańskim, z którego w chwili sposobnej mogą wyjść wrogowie jego niepodległości i do spółki z wrogiem zewnętrznym nad ciałem narodu będą się znęcać” [2].
Kontynuując w tym kontekście nasze rozważania łatwiej zrozumieć, jak istotną kwestią jest spór o propagandę w stylu Jana Grossa. Jak ogromną rolę odgrywają w tym media i wreszcie – jak wielkim nieszczęściem jest to, że na polskim rynku medialnym istnieje tak przygniatająca przewaga ośrodków medialnych z kapitałem zagranicznym. Wpływ zewnętrzny na polską świadomość jest przez to olbrzymi.
W toku ostatniej kampanii wyborczej mało było refleksji ogólniejszych, dotyczących stanu polityki polskiej. Elity polityczne zaangażowane były w wyborcze gry, ludzie emocjonowali się starciami partyjnymi niczym meczami piłkarskimi. Ważne było nie tyle, kto miał rację, ale kto komu strzelił bramkę (kto komu „dokopał”). Kampania wyborcza w dobie obecnej jest po prostu grą marketingowców. W sztabach partyjnych wynajęci ludzie z biznesu zwanego „PR” dwoją się i troją, aby maksymalnie wylansować produkt pt. „partia polityczna”. Wynik starcia wyborczego to nie tyle rezultat rozumnej refleksji narodu nad pewnymi propozycjami realizacji wspólnego dobra, co wynik zmagań różnych firm reklamowych. Dowodem na to niech będzie fakt, że jak do tej pory zmagania partii nie opierają się na licytacji programów, ale na różnych grach.
Jedną z podstawowych metod prowadzenia gry jest „podkupowanie” znanych postaci medialnych. O ile w latach 90. partie zabiegały, by na ich listach znaleźli się znani aktorzy czy sportowcy, o tyle dziś podkupują znanych polityków. Najciekawszym paradoksem był chyba start z jednej listy wyborczej Leszka Millera i Zygmunta Wrzodaka. Politycy ci, wszak mający skrajnie odmienne poglądy, zostali przez liderów wielkich partii wyrzuceni poza nawias polityki. W związku z tym znaleźli schronienie u poszukującego „gwiazd” Andrzeja Leppera.
Splot takich przeciwieństw dowodzi, że w obecnej polityce nie chodzi już o program, chodzi o medialną grę. Podobne przejścia miały miejsce również wśród działaczy i głównych aktorów sceny politycznej. I podobnie jak niegdyś Zyta Gilowska i Zbigniew Religa porzucili Donalda Tuska i przeszli do Prawa i Sprawiedliwości, tak dziś Radek Sikorski czy Bogdan Borusewicz zasilili szeregi Platformy Obywatelskiej. Prawdziwym majstersztykiem popisał się Jan Rokita, który sam na czas jakiś z polityki się wycofał, natomiast rolę politycznej gwiazdy przejęła jego żona – Nelly Rokita. Dla elektoratu owe przejścia mają udowadniać brak wiarygodności konkurencji. Przypomina to jakby drużyny piłkarskie, które podkupują sobie najlepszych zawodników, aby zdobywać puchary na arenach świata. Przypomina to także seriale telewizyjne, które widzowie kojarzą z poszczególnymi aktorami. Przejście jakiegoś aktora do innego serialu jest olbrzymim wydarzeniem, opisywanym przez wszystkie niemal magazyny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.