Z badań, które jakiś czas temu przeprowadzono, wynika, że subiektywne poczucie szczęścia Polaków zmalało wraz ze wzrostem standardu życia. Więź, 11-12/2008
Dziś w Polsce często można usłyszeć taką deklarację: żyje się nam być może lepiej niż przed rokiem 1989, ale wcale nie szczęśliwiej.
Wcale mnie to nie dziwi – poczucie szczęścia jest bowiem zjawiskiem subiektywnym, ono prawie w ogóle nie opiera się na wskaźnikach obiektywnych, dających się policzyć, zmierzyć liczbą dóbr czy zer na koncie, tytułów naukowych etc... Z badań, które jakiś czas temu przeprowadzono, rzeczywiście wynika, że subiektywne poczucie szczęścia Polaków zmalało wraz ze wzrostem standardu życia.
Szczęście to – patrząc matematycznie – wypadkowa wielu wektorów. Najważniejsze z nich mają charakter emocjonalny, a nie materialny. Czy to nie znamienne, że tylu bogatych i sławnych ludzi ucieka od swojego życia w alkohol, narkotyki, a nawet popełnia samobójstwo.
Weźmy taką Marilyn Monroe – świat kładł się u jej stóp, a ona nie była w stanie znaleźć odpowiedzi na pytanie o sens życia. Jeśli więc chcemy mówić o szczęściu, musimy wziąć na warsztat życie emocjonalne człowieka, czyli uczucia. To one tworzą przestrzeń dla szczęścia, albo tę przestrzeń dla szczęścia zamykają.
Jeśli szczęście zależy od naszych uczuć, chyba źle wróży to nam i naszemu szczęściu?
Szczęście zależy od uczuć, ale te zależą od człowieka. Od niego zależy, jakie uczucia w nim dominują i co z nimi robi. Uczucia, które nazywam ciemnymi, czyli takie jak nienawiść, złość, mściwość, pamiętliwość, uraza, wrogość, zazdrość, zawiść, gniew, lęk, poczucie winy, wstyd, strach – nie biorą udziału w szczęściu. One wzniecają w nas energię, która zamienia się w coś, czego zawsze użyjemy przeciw komuś albo przeciw sobie.
Złość skrzywdzi moje dziecko albo mu dokuczy. Zawiść będzie wrogością wobec sąsiada. Za nimi wszystkimi podąża jakaś odmiana krzywdy. Jeżeli któreś z tych uczuć rozpleni się w nas, to nawet jeśli w życiu przydarzają się nam sytuacje, które powinny nas uszczęśliwić – one nie będą mogły rozbłysnąć.
Nawet jeśli dostałam list miłosny, albo moje dziecko narysowało kwiatek i podpisało ,,dla mamusi”, czy słucham sonaty c-moll Beethovena, czyli dzieje się coś, co powinno napełnić mnie radością, wdzięcznością i harmonią – to i tak żadne z tych uczuć się nie przeciśnie. Uczucia należące do repertuaru szczęścia są bowiem bardzo delikatne, a z kolei te ,,negatywne” mają tendencję do bycia brutalnymi.
Przez kolce nienawiści, przez grzęzawiska wstrętu czy złości nie przeciśnie się radość z czułego listu, nie dobiegną do mnie i nie przepłyną przez moją duszę dźwięki jakiegoś wzruszającego utworu.
Radość, niekoniecznie zaraz euforyczna, wdzięczność i miłość – w przeróżnych swoich wcieleniach – te uczucia mają największy udział w przywoływaniu szczęścia.
A przyjaźń?
To jest odmiana miłości i wdzięczności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.