Rząd wielkiego przełomu – widziany od środka

W dzisiejszej dyskusji nad przemianami roku 1989 zbyt wiele jest ocen ahistorycznych, które nie biorą pod uwagę (zmieniających się, oczywiście) realiów tamtych czasów. Przypomnijmy zatem fakty. Więź, 8-9/2009



To było dość dla mnie bolesne wprowadzenie ze świata nauki w politykę. Ale też – być może – ten otwarty dialog z przewodniczącym NSZZ „Solidarność” i jego najbliższym otoczeniem stworzył trochę więcej ich zaufania do nas, a przez to zwiększył przestrzeń dla wprowadzenia ledwie kilka miesięcy później społecznie daleko bardziej dotkliwego pakietu stabilizacyjnego i systemowych reform polskiej gospodarki – pakietu Leszka Balcerowicza.

Do przyjęcia teki szefa CUP zaprosił mnie Tadeusz Mazowiecki i po rozmowie z żoną propozycję przyjąłem. Dodam jeszcze, że miałem wówczas – a przypuszczam, że dotyczyło to i innych członków tego gabinetu – z jednej strony poczucie olbrzymiej odpowiedzialności, a z drugiej świadomość własnych ograniczeń. Nikt z nas przecież nie przygotowywał się do pracy rządowej, tym bardziej nikt na świecie nigdy jeszcze nie wychodził z komunizmu; nie było doświadczeń, z których można by czerpać. Wreszcie wielka niewiadoma co do tego, jaki okaże się aparat administracyjny, na którym przynajmniej częściowo musieliśmy się opierać przy realizacji nowej polityki. No i to saomograniczające przekonanie, że nie wolno nam zawieść olbrzymiego kredytu zaufania do „Solidarności” i Lecha Wałęsy, do Tadeusza Mazowieckiego i jego rządu, do OKP.

Onyszkiewicz
Wypada zacząć od stwierdzenia, że uważałem przejmowanie przez nas rządu za przedwczesne. Ogromnie się bałem, że stary aparat może sypać piasek w tryby rządowej machiny albo wręcz sabotować działania naszych ministrów, aby rząd skompromitować. Nie doceniłem tego, że w tym aparacie powszechne będą zachowania oportunistyczne i przekonanie, że zmiany nie są chwilowe, więc nie da się ich przeczekać. Nominacja Tadeusza Mazowieckiego była dla mnie zaskoczeniem, bo najbardziej naturalnym kandydatem na stanowisko premiera był Geremek. Wybór Mazowieckiego odczytałem jako obawę ze strony Wałęsy, aby jeszcze bardziej nie umocnić pozycji politycznej Geremka – i tak już bardzo silnej.

Do mnie Tadeusz Mazowiecki zwrócił się z propozycją objęcia funkcji wiceministra w lutym 1990 r. Powiedział, że nic nie wiemy, co się w tej jakże ważnej strukturze dzieje, trzeba więc mieć w niej kogoś, kto będzie miał oko na wszystko. Z rzeczy konkretnych zaproponował mi zajęcie się reformą korpusu oficerów wychowawczych. Mnie to nie bardzo odpowiadało, a on nie chciał przyjąć mojej odpowiedzi negatywnej. Umówiliśmy się na kolejny kontakt za kilka dni. Wróciłem do domu, zacząłem się zastanawiać i pomyślałem, że mógłbym się zająć polityką obronną państwa, a w szczególności wszystkim, co się wiąże z Układem Warszawskim – to znaczy jego, najpierw, przekształceniem, a później demontażem.

Powiedziałem to Mazowieckiemu. Z kolei on poprosił o kilka dni do namysłu. Po powrocie z USA przekazał mi swoją decyzję, że się zgadza, a – „żebym się nie czuł samotnie” – da mi jeszcze Bronka Komorowskiego jako odpowiedzialnego za pion wychowawczy w armii.

Rzecz jasna, czułem się bardzo dziwnie jako cywilny wiceminister obrony, bo czegoś takiego nie było za pamięci wszystkich urzędników w tym ministerstwie. Czułem się w tym resorcie obcym ciałem. Pomogła mi, wspomniana już, cecha aparatu biurokratycznego – oportunizm. Oni naprawdę byli przekonani, że zmiana musi nastąpić – zatem musiał też zadziałać ten mechanizm oportunizmu, próba wpisania się w nowy układ, nawet próba przypodobania się nowej władzy.

Zresztą to jest wojsko, a my jako „Solidarność” wygraliśmy. W wojsku obowiązuje zaś dyscyplina i często ujawniająca się zasada: ty naczalnik – ja durak; ja naczalnik – ty durak. W związku z tym ja jako nowy mogłem oczekiwać od urzędników lojalności.

Suwerenni wobec Moskwy

WIĘŹ

Na ile Polska była wtedy państwem suwerennym? Na ile polski rząd podejmował decyzje suwerennie? Zacznijmy od otoczenia międzynarodowego.

Onyszkiewicz
W lipcu 1989 r. odbył się szczyt Układu Warszawskiego w Bukareszcie. Przyjęto wtedy deklarację mówiącą, że każdy kraj może realizować własną politykę. To nie była jednak jasna deklaracja, zwłaszcza latem 1989 roku, gdy Polska była wciąż otoczona wyłącznie przez państwa komunistyczne. Mogło to znaczyć, że doktryna Breżniewa już nie funkcjonuje (wedle doktryny Breżniewa w krajach Układu Warszawskiego obowiązywało ograniczenie suwerenności państw członkowskich na rzecz interesów tzw. wspólnoty socjalistycznej). Ale mogło to też znaczyć po prostu tyle, że każdy kraj realizuje swoją politykę zagraniczną, ale pozostając w układzie państw socjalistycznych.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...