Codzienna obecność wychowawcy może być dla młodych nieocenioną wartością.
Podczas jednego z majowych wyjazdów z młodzieżą ocenialiśmy naszą oratoryjną wspólnotę. W rozmowie padały wypowiedzi dotyczące funkcjonowania oratorium, naszych relacji i pracy. Podsumowywaliśmy nasze zaangażowanie i organizowane akcje. Oprócz doświadczeń z różnorodnych wyjazdów i inicjatyw młodzi zwrócili uwagę na to, że chętnie przychodzą na spotkania i do kawiarenki, bo tutaj zawsze ktoś jest obecny i na nich czeka. A ja myślałem, że dla młodzieży najważniejszą sprawą jest to, żeby ciągle coś ciekawego się działo. Oni sami podkreślili wartość codziennego bycia razem. To jedna z rzeczy, których nauczyłem się w oratorium jako salezjanin. Potwierdzenie tego otrzymałem później przy różnych okazjach. W jednym z listów animatorka napisała: dziękuję, że spotkanie w oratorium zawsze się odbywało i nieważne, czy miało formę modlitwy, spotkania tematycznego, porządków czy zabawy, ważne, że ktoś z nami był i wszystko mogliśmy robić razem.
Codzienna obecność wychowawcy może być dla młodych nieocenioną wartością. To podstawa, by zbudować relację i tworzyć wspólnotę. Bez obecności trudno bowiem zbudować między ludźmi coś trwałego, głębokiego i wartościowego. Bycie z młodymi w stylu salezjańskim, czyli asystencja, domaga się dwóch zasadniczych warunków: stałości i jakości. Stałość związana jest z systematycznością, ciągłością, konkretnym czasem przebywania wśród młodych. To bycie do ich dyspozycji i stworzenie możliwości towarzyszenia i realnego kontaktu, który nie jest okazjonalny i przypadkowy. Nie można pozostać na sympatyczności, zainteresowaniu, otwartości pierwszych i przelotnych spotkań. Gdy za znajomością pójdzie stała praca, gotowość i dyspozycyjność, to prawdopodobnie wydarzy się sporo dobrych rzeczy. Istotny jest również sposób tej obecności oraz styl, w jakim wychowujemy i ewangelizujemy. Jakość naszego bycia z młodymi wyraża się w serdeczności, radosnym wychodzeniu naprzeciw, życzliwości i dobroci.
Będąc katechetą i kierownikiem oratorium zaobserwowałem, że w tej zwyczajnej codzienności dokonuje się najwięcej. To szczególnie cenny czas, choć wymagający i nie taki prosty, jak się może wydawać. Trzeba bowiem zgodzić się na zwyczajność, szkolić się w cierpliwości, ćwiczyć umiejętność słuchania. Stworzenie przestrzeni spotkania, podczas którego młodzi mogą być prawdziwie sobą, oprócz pewnych predyspozycji osobowych, wymaga od wychowawcy również poświęcenia. Często takie błahe rozmowy wydają się stratą czasu, niczym szczególnie cennym. Ale jeśli ktoś poświęci młodzieży czas na drobne sprawy, ma szansę, że zostanie zaproszony do rozmów poważniejszych. Po jakimś czasie odważą się podzielić tym, co jest dla nich ważne, pozwolą dotknąć problemów, bolesnych doświadczeń, porażek, uczuć zalegających gdzieś głęboko w sercu i zaczną dzielić się swoimi marzeniami na przyszłość.
Nie mam wątpliwości, że w oratorium trzeba swoje wysiedzieć. Nieraz miałem pokusę wyjazdów, jeszcze większej aktywności, organizowania kolejnych atrakcji. Z czasem zrozumiałem, że moim podstawowym obowiązkiem jest bycie z wychowankami na co dzień. Kontrolowałem wyjazdy na rekolekcje i zaangażowania na „zewnątrz”, by być bardziej obecnym w szkole i oratorium. I niekoniecznie trzeba coś robić, ale spokojnie posiedzieć, gdy nie ma wokół tłumu innych ludzi ani zadań do wykonania, co jest normą na wyjazdach i akcjach. Ale trzeba też czuwać, by się nie zastać i nie zamknąć, bo wtedy grupa staje się kółkiem wzajemnej adoracji, bezczynnym kiszeniem się we własnym sosie. Na wyjazdach i podczas wspólnej pracy można bardzo poznać ludzi. Ale można również ulec złudzeniu, bo młodzież, tak jak dorośli, potrafi uciec w aktywizm i skrywać za nim nierozwiązane problemy. Za działaniem kryją się często ludzkie dramaty, walka z własnymi słabościami, ucieczka od trudnej sytuacji w domu. I wtedy ten zwykły czas w tygodniu stanowi okazję, by zacząć rozmawiać oraz pomagać im mierzyć się z problemami i próbować je rozwiązywać.
„Tu z wami czuję się dobrze. Moje życie to przebywanie wśród was” – mawiał święty wychowawca z Turynu. Obecność na co dzień nie jest oderwana od aktywności, otwartości na innych, wyjazdów i atrakcyjnych wydarzeń. Stanowi ważną przestrzeń procesu wychowawczego i powinna być akcentowana i doceniana. Wtedy staje się błogosławieństwem dla młodych i dla nas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.