„Aby z tej śmierci wyrosło dobro”

Niedziela 16/2010 Niedziela 16/2010

W domu rodzinnym Jerzy dojrzał i wyrósł na mężczyznę mocnego wiarą, prawością, miłością do drugiego człowieka, wrażliwością na sprawy Ojczyzny. Tam spotkał go Jezus i powołał do kapłaństwa.

W czasie pielgrzymki ludzi pracy spotkałem przed ołtarzem Częstochowskiej Pani mamę ks. Jerzego Popiełuszki. Ucałowałem jej rękę. Przecież te ręce wykarmiły pięcioro dzieci, między nimi Księdza Jerzego. Mama Marianna i ojciec Władysław dla siebie i dzieci wznieśli dom z budulca miłości do Boga, do ludzi, do Ojczyzny – z cierpień, z przebaczeń, z modlitwy. W domu tym Jerzy dojrzał i wyrósł na mężczyznę mocnego wiarą, prawością, miłością do drugiego człowieka, wrażliwością na sprawy Ojczyzny. Tam spotkał go Jezus i powołał do kapłaństwa.

Czy spotkał go w drodze do liceum? Czy podczas ministranckiej posługi? Czy na balu maturalnym? Czy wśród przepięknej zieleni ziemi białostockiej?

Czyją twarz miał powołujący Jezus? Czy dobrego księdza katechety, księdza proboszcza? Czy spoglądał oczami kardynała Wyszyńskiego? Czy przemawiał z oczu, z rąk modlących się codziennie rodziców? Odpowiedzi można się tylko domyślać. Nieodgadnione są ścieżki, na których Jezus spotyka ludzi i powołuje. Powołuje i posyła.

Czy posłał go na służbę w Kościele warszawskim i poprowadził po ścieżce wiodącej do męczeństwa? Jezus nie powołuje dla przyjemności, dla zaspokojenia pragnień rodziców, dla próżnego mniemania o swojej wielkości. Za wybór należy niejednokrotnie zapłacić cenę. Młody kleryk zapłacił haracz służby wojskowej. Jego koledzy studiowali spokojnie na innych uczelniach. On, kleryk, został wcielony do wojska.

Czy Ojczyzna była w niebezpieczeństwie? Nie! Gen. Jaruzelski wpisał się do grona osób zwalczających Kościół w Polsce. Klerycy skoszarowani w specjalnych jednostkach poddawani byli wyszukanym represjom. Ksiądz Jerzy szczególnie. Nie spodziewał się, że tak trudny będzie ten odcinek drogi do kapłaństwa. Powrócił do seminarium mocniejszy fizycznie i duchowo.

Przyszły lata osiemdziesiąte. Darował nam Pan Bóg nadzieję na wolność i suwerenność Ojczyzny. Były to czasy tryumfu. Tryumfowano na halach, stadionach i w domach prywatnych. Społeczeństwo wpatrywało się w jutrzenkę wolności. Atmosfera udzieliła się prostaczkom, uczonym, kapłanom, biskupom. Nikt nie dopuszczał odwrotu od przemian. A jednak… Nadzieję, radość i zachwyt zabił stan wojenny, ogłoszony też przez gen. Jaruzelskiego. Wypowiedziano wojnę narodowi. Niszczono dokumenty, burzono biura Solidarności, niszczono sztandary. Zapanowała apatia, strach. Liczono internowanych, zamykano drzwi. Zapytywano: gdzie przyjaciele? Gdzie obrońcy Ojczyny? Gdzie ołtarze?

Ty, Księże Jerzy, należałeś do tych, którzy przeformowali swoje szeregi i kontynuowali walkę o wolność Ojczyzny. Wobec ogromu zła i krzywd wyrządzonych narodowi przez reżim komunistyczny wołałeś pełnym głosem z ambon całej Polski, że zło należy dobrem zwyciężać. Dołączyłeś do modlitwy Jana Pawła II zanoszonej za Ojczyznę przez cały okres stanu wojennego. Nie bałeś się modlić, nie bałeś się mówić, nie bałeś się przebywać w środowisku robotników, pielęgniarek, lekarzy. Zorganizowałeś pielgrzymkę hutników na Jasną Górę. Wrogowie Kościoła i Ojczyzny zamordowali Cię na oczach całego świata.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...