Miałem wtedy nie więcej niż 6 lat. Jechaliśmy do rodziny, a kiedy mijaliśmy most we Włocławku, babcia pokazała mi krzyż. Powiedziała tylko, że źli ludzie zabili tu księdza. I tyle. Więcej dowiedziałem się dopiero teraz, na lekcji religii.
– Mam dużo czasu. Wszystko mogę pogodzić: szkołę, praktyki zawodowe, obowiązki w domu – mówi zdecydowanie Patrycja. I nic dziwnego, bo jest odpowiedzialna i pracowita.
– Na rekolekcjach oazowych było super: modlitwa, śpiew, wspaniali ludzie – relacjonuje z zachwytem Marcin. Nie obraża się, kiedy koledzy wołają na niego „Ksiądz”.
– Ja, bardzo chętnie pomogę. Mogę zaśpiewać, a nawet zagrać – z uśmiechem zapewnia Monika. Ma prawdziwą duszę artystki.
– Ja to raz-dwa zrobię porządek. Lubię, jak wszystko jest jasne – zaznacza drugi Marcin. Gołym okiem widać, że buntownik. Tym bardziej cieszę się, że to właśnie ta czwórka zasiadła przy wspólnym stoliku, by zastanowić się…
A.C.: – Gdy słyszycie słowo „kapłan” , to myślicie…
Marcin I.: – O osobie, która przekonuje ludzi do wiary. Nie wystarczy, kiedy mówi „uwierz”, ale musi pokazać, dlaczego mam uwierzyć.
Patrycja: – I traktuje to zadanie jak powołanie, a nie tylko jako zawód, pracę dla kariery czy pieniędzy.
Marcin II. – To człowiek dla innych, który idzie prostą drogą. Nie na skróty.
Monika: – To ten, który głosi prawdę o Bogu, ale nie zapomina o ludziach i o ich codziennych problemach.
A. C.: – Stawiacie wielkie wymagania, ale czy możliwe do zrealizowania?
Patrycja: – To prawda, mam wrażenie, że księża nie do końca wiedzą, jaką prawdę głoszą. Nie chcę ich oceniać, ale niektórzy zachowują się tak, jakby sami byli niewierzący.
Marcin I.: – Nie rozumiem, dlaczego czasem zachowują się tak, jakby żyli sami dla siebie.
Marcin II.: – Ale nie wszyscy księża tacy są. Znam takich, z którymi mogę spokojnie pogadać, jak z kolegą. Nie ma żadnych murów.
Monika: – Ja też znałam sympatycznego księdza, z którym mogłam pogadać o wszystkim. Potrafił słuchać o moich problemach.
A. C.: – A więc najbardziej cenicie otwartość?
Patrycja: – No tak, bo kapłan musi przed wszystkim wzbudzać zaufanie, zachować spokój, by można było pytać bez obaw.
Marcin II.: – Żeby nie było tematów tabu i żeby nie potępiali tych, którzy myślą inaczej, którzy są daleko od Kościoła, od wiary.
Monika: – Bo my często się gubimy na drogach wiary i potrzebujemy przewodnika.
Marcin I.: – To ważne, żeby się dogadać, nawet jeśli każdy ma swoją prawdę. Tak jak to robił Jan Paweł II, czy ks. Jerzy Popiełuszko.
A. C.: – A kiedy pierwszy raz usłyszeliście o ks. Jerzym?
Marcin I.: – Miałem wtedy nie więcej niż 6 lat. Jechaliśmy do rodziny, a kiedy mijaliśmy most we Włocławku, babcia pokazała mi krzyż. Powiedziała tylko, że źli ludzie zabili tu księdza. I tyle. Więcej dowiedziałem się dopiero teraz, na lekcji religii.
Patrycja: – Pamiętam, że mówili o nim w telewizji przy okazji kolejnej rocznicy śmierci. Zainteresowała mnie jego osoba, więc zajrzałam do Internetu, by dowiedzieć się więcej.
Marcin II.: – Poznałem lepiej historię księdza oglądając film „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Byłem aż dwa razy w kinie. Wcześniej słyszałem o nim na spotkaniach oazowych.
Monika: – Znam księdza z książek i zdjęć. Wiem, że w Warszawie, niedaleko Jego grobu, jest też muzeum ks. Jerzego.
A. C.: – Jaka była wasza pierwsza myśl, gdy poznaliście historię księdza Jerzego?
Marcin I.: – Byłem zdziwiony, że ksiądz może taki być. To znaczy, że chce pomagać ludziom. Tak bezinteresownie i z wielkim poświęceniem.
Patrycja: – U mnie pojawił się żal, że taki dobry, powiedziałabym święty kapłan, został zamordowany. Szkoda, że nie mogłam poznać go osobiście.
Marcin II.: – On miał wielkie serce. Był całkowicie oddany Bogu.
Monika: – I pomagał ludziom do końca, mimo, że był fałszywie oskarżany i szykanowany przez władze komunistyczne.
A.C.: – Ale ks. Jerzy żył w czasach, o których wiecie jedynie z relacji rodziców lub z lekcji historii. Co tak Was zachwyca w Jego osobie?
Monika: – To jasne, że nie pamiętam tamtych czasów. Z opowieści rodziców i nauczycieli wiem, jak trudno było wtedy przyznać się do wiary. Przecież władza komunistyczna głosiła, że Boga nie ma. Tym bardziej podziwiam ks. Jerzego, że nie ugiął się przed nimi.
Marcin I.: – On nie bał się przeciwstawić złu. Był razem z robotnikami, choć wiedział, że to niebezpieczne. To, że był kapłanem nie przeszkadzało mu, żeby być człowiekiem, który potrafi rozmawiać z każdym.
Patrycja: – Imponuje mi jego odwaga. Mówił prawdę, mimo, że za to był nękany przez tych, którzy chcieli zamknąć mu usta. A przy tym był skromny i pełen pokory, i do tego z poczuciem humoru.
Marcin II.: – Podziwiam go za to, że nie wycofał się. Mógł przecież wyjechać z Polski, ale tego nie zrobił. Wytrwał do końca.
A.C.: – Słowa, które głosił były i nadal są wymagające…
Marcin I.: – No tak, trudno jest na zło odpowiadać dobrem. Szczególnie, gdy wokół tyle niesprawiedliwości i kłamstwa.
Patrycja: – Ale nie można inaczej. Trzeba żyć tak, żeby mieć czyste sumienie. Robić tyle, ile jest siły.
Marcin II.: – A siłę czerpać z modlitwy, szczególnie różańcowej.
Monika: – I myśleć o tych, którzy cierpią najbardziej, pocieszać skrzywdzonych i wspierać tych, którzy już sami nie dają sobie rady.
A. C.: – Czego moglibyście się nauczyć od ks. Jerzego?
Marcin I.: – Chciał, żeby ludzie byli wolni, żeby bez przeszkód mogli wyznawać wiarę. Jest dla mnie wzorem wiary, a dzisiaj trudno jest wierzyć. Trudno też być dobrym, gdy wokół tyle zła.
Marcin II.: – Patrząc na poświęcenie ks. Jerzego, łatwiej jest dawać świadectwo swojej wiary. Dla mnie osobiście jest też wzorem odwagi i wytrwałości, szczególnie w codziennych problemach.
Patrycja: – Tak, odwaga jest potrzebna, by rozmawiać o Bogu, by bronić swojej wiary. Od ks. Jerzego mogę nauczyć się tego, żeby nie bać się ludzi, żeby z większą śmiałością nawiązywać z nimi kontakt, żeby im pomagać.
Monika: – Ks. Jerzy pokazuje, że nie wolno się poddawać, nie wolno rezygnować. To ważne szczególnie, gdy jest się młodym, gdy dąży się do tego, by być coraz lepszym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.