Działanie mediów w sprawie skandali seksualnych spowodowało w Kościele nieadekwatną samoobronę. Nastąpiło zamknięcie: brońmy siebie, brońmy Papieża, bo jesteśmy zagrożeni. A przecież mentalność oblężonej twierdzy zawsze jest niezdrowa, Jan Paweł II zaś mówił, że Kościół powinien być domem ze szkła.
Do czego zatem jest potrzebna instytucja Kościoła?
Kościół hierarchiczny jest strażnikiem tradycji, ale tradycją jest właśnie ów ruch, dynamizm. Dlatego rolą Kościoła jest nieustanna reinterpretacja tradycji – w taki sposób, by nie była to samowola, ale też, by zachowywać ducha i sens, a nie jedynie literę.
Obecnego kryzysu Kościoła nie spowodowały pojedyncze przypadki nadużyć seksualnych, lecz raczej postawa, która sakralizowała instytucję, stawiając ją wyżej od Boga i tworząc z niej wspomniany bastion.
Taka pokusa stale powraca, ale Bóg potrafi poradzić sobie z naszymi bastionami. Zwykle dzieje się to poprzez wewnętrzną reformę Kościoła. A gdy Kościół nie potrafi być „Kościołem stale reformującym się” (Ecclesia semper reformanda), wtedy Bóg działa z zewnątrz – poprzez nieprzyjaciół. Zauważmy, że o wrogu zbuntowanych wobec Boga Izraelitów Biblia mówi „sługa Boży Nabuchodonozor”. My w Czechach widzimy, że takim sługą Bożym Nabuchodonozorem był komunizm, który zburzył wiele struktur kościelnych. W ten sposób otworzył nową przestrzeń. Problem w tym, że wielu chce dzisiaj rekonstruować to, co było dawniej. A tak się nie da.
Uważam, że bardzo ważne są słowa Jana Pawła II z jego pierwszej pielgrzymki do Czech: „Nie wracajcie do tego, co było tutaj wcześniej, zanim odjęta została wam wolność. Ale budujcie świątynię wolnego życia – Kościoła i społeczności – w sile tego, do czego dojrzeliście podczas prześladowań”. Sądzę, że „ciemne noce” w historii Kościoła to uprzywilejowany czas Bożej pedagogiki. Kryzys jest zawsze szansą.
Dużą pokusą Kościoła jest triumfalizm, który nie widzi różnic między stanem Kościoła pielgrzymującego na ziemi a stanem Kościoła triumfującego w niebie. Niedostrzeganie tej ważnej eschatologicznej różnicy powoduje, że Kościół na ziemi staje się Kościołem walczącym. Jeżeli mamy z czymkolwiek walczyć, to z własnym grzechem, słabościami i pokusami – m.in. z pokusą triumfalizmu. Jeśli tak się nie dzieje, to wtedy zaczynamy walczyć przeciwko drugiemu albo przeciwko niewygodnym we własnych szeregach.
Kościół pierwszych wieków łatwiej radził sobie ze skandalami, np. biskup, który przegrywał w kości majątek kościelny, natychmiast był sekularyzowany. Dziś sekularyzacja biskupa byłaby niezwykle trudna. Czy nie z powodu tradycji, którą obrosła teologia święceń?
Nie jest przypadkiem, że Jan XXIII był historykiem. Człowiek musi dobrze znać historię Kościoła, żeby nabrać dystansu i jednocześnie zachować nadzieję. Zawsze można powiedzieć, że kiedyś było jeszcze gorzej... Ale jeśli nie mamy być cyniczni, nie możemy poddawać się rezygnacji. W Kościele dokonują się także wielkie zmiany na dobre. W naszym myśleniu niezbędny jest „święty niepokój”, ale również realizm.
Sobór Watykański II podkreślił osobistą odpowiedzialność każdego chrześcijanina za Kościół. To moment przełomowy w historii tej instytucji. Nie wszyscy się do tego zdążyli przyzwyczaić – dotyczy to zarówno świeckich, jak i hierarchii. Przypadki molestowania seksualnego trzeba dogłębnie przemyśleć. Paradoksalnie, mamy wielką szansę, żeby dokonać w Kościele wiosennych porządków.
Na czym takie porządki miałyby polegać?
Pierwsza faza to prawne rozwiązanie problemów. Drugą fazą musi być refleksja nad relacją seksualności do wiary. Tutaj musiałby rozpocząć się wielki dialog między teologami i psychologami. To niedobrze, że te problemy zostały przejęte przez media bulwarowe i wykorzystane do antykatolickiej kampanii, z której ma wynikać, iż pedofilia jest czymś specyficznym dla Kościoła. Przecież 80 proc. przypadków molestowania dzieci ma miejsce w rodzinach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.